Ostatnio pół Polski hejtowało, czyli zalało tysiącami szyderczych komentarzy internetowych, nikomu jeszcze nieznanych uczestników nowego programu MTV „Warsaw Shore”, formatu, którego emisja ruszy w listopadzie. Będzie to coś w rodzaju „Big Brothera”, tyle że na ostro. W tzw. ekipie z Warszawy, składającej się z „oryginalnych, przebojowych, gotowych na kilka tygodni nieprzerwanego imprezowania, wybranych spośród tysięcy chętnych” dwudziestoparolatków, jest Paweł z Poznania (23 lata). Podobno jako pierwszy trafił do shag roomu, czyli pokoju, w którym można uprawiać seks. Miał wiele partnerek i nie przeszkadza mu, że w listopadzie ludzie zobaczą to w telewizji. Ma swój cel: zamieszkać w stolicy, znaleźć pracę w telewizji i korzystać ze sławy, jaką podaruje mu program.
Połowa sukcesu już jest – liczba hejtów. Pod zdjęciami, które produkcja telewizyjna wypuszcza do wirtualnych mediów, nienawistnicy piszą, że jest słoikiem, solarowym chłopcem, wsiórem spod Wólki Przybojewskiej ubierającym się na bazarze u Romana oraz polisz plebsem. Nie przeszkadza mu to. Na hejcie, czyli internetowej nienawiści, teraz najlepiej się wypływa.
Średnio 6 tys. hejtów dziennie. Niby ułamek wszystkich wpisów – Polacy wrzucają ich do sieci każdego dnia około pół miliona. Ale nienawistnych przybywa.
(…)
Przeciętny polski hejter uruchamia się na widok tekstów dotyczących światopoglądu, polityki. A najbardziej – co wynika z opublikowanego w 2012 r. „Raportu Mniejszości” – zieje jadem, kiedy styka się z informacjami dotyczącymi mniejszości seksualnych…
Cały artykuł Elżbiety Turlej w bieżącym numerze POLITYKI – dostępnym w kioskach, w wydaniach na iPadzie, Kindle i w Polityce Cyfrowej.