Arystoteles podkreślał, że filozofia nie ma być ani użyteczna, ani korzystna, bo sama z siebie jest najwyższą wartością. Ale w czasach starożytnych była też ona rozumiana po prostu jako kultura intelektualna, sztuka poprawnego myślenia i mówienia; to, co czyni człowieka bardziej ludzkim. Zdolność krytycznej refleksji i komunikacji jest przydatna także na współczesnym rynku pracy.
Prof. Ryszard Cichocki z Instytutu Socjologii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, przyznaje, że sam był w szoku, gdy podsumował prowadzone przez jego zespół badania. W dyskusji o szkolnictwie wyższym filozofia to dyżurny chłopiec do bicia, jako nauka w porównaniu choćby z dziedzinami inżynieryjnymi zupełnie nieprzydatna, a okazało się, że wskaźniki bezrobocia dla absolwentów tego kierunku są śladowe. To nie były wyrywkowe ankiety, ale precyzyjna analiza danych z poznańskich urzędów pracy z ostatnich 12 lat. Najlepiej wypadli absolwenci Akademii Muzycznej (wskaźnik zarejestrowanych jako bezrobotni – 0 proc.) i Uniwersytetu Medycznego (niecały 1 proc.). Na drugim końcu skali są Uniwersytet Przyrodniczy i AWF.
Jeśli chodzi o absolwentów Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza najsłabiej na rynku pracy odnajdywali się absolwenci chemii, historii, filologii polskiej i klasycznej oraz Wydziału Nauk Edukacyjnych. Najlepiej radzili sobie absolwenci Instytutu Filozofii i Instytutu Kulturoznawstwa. Bezrobocie wśród absolwentów filozofii wynosi dziś 1,3 proc. W najgorszych latach bezrobocie wśród kończących niektóre wydziały wynosiło nawet kilkanaście procent. Wśród absolwentów filozofii przez ostatnie 12 lat nigdy nie przekroczyło 4 proc.