Może trudno dać temu wiarę, ale średni dzień pracy wydłuża się coraz częściej na nasze życzenie – ze względu na stały dostęp do sieci pracownicy są niemal nieustannie dyspozycyjni. Nawet jeśli nikt (np. pracodawca) tego od nich nie oczekuje, odpowiadają na maile i wykonują zlecenia również poza godzinami pracy. Więcej: nawet jeśli na jakiś czas odrywają się od obowiązków po pracy, nie przestają o nich myśleć. Pokusę, by wyłączyć telefon, coraz trudniej przezwyciężyć. Zresztą na konkurencyjnym rynku lepiej – jak się niektórym wydaje – uchodzić za kogoś, kto zawsze jest osiągalny.
Miara stresu
Niemiecki rząd właśnie w tym upatruje dodatkowego źródła stresu. „Nie ma wątpliwości, że między stałą gotowością do pracy a podatnością na choroby psychiczne istnieje silny związek” – uważa minister pracy Andrea Nahles. Na zlecenie resortu Federalny Instytut Bezpieczeństwa i Higieny Pracy zbada przyczyny zawodowego stresu i oszacuje ich ekonomiczne koszty. Komplet danych rząd ma poznać i opublikować w 2016 roku. „Hałas da się zmierzyć decybelami. Znacznie trudniej zdefiniować stres” – tłumaczy Nahles.
A przeciwdziałać próbuje już dziś, podnosząc dyskusję na ten temat. Niemieccy pracownicy, uchodzący w Unii Europejskiej za jednych z najbardziej wydajnych, ze względu na stałą dyspozycyjność są szczególnie narażeni na wypalenie zawodowe. Według ostatnich szacunków poziom wypalenia wzrósł w ich przypadku o 50 proc. tylko w ostatnich 12 latach. Z badań Eurostatu wynika, że Niemcy wykonują służbowe obowiązki – bezpłatnie i już poza miejscem pracy – dodatkowo przez ok. 2,8 h dziennie.
Nie pisz, nie dzwoń
Postulat, by prawnie zakazać kontaktów przez telefon służbowy i pocztę elektroniczną po opuszczeniu miejsca pracy, popierają m.in. Socjaldemokratyczna Partia Niemiec i Zieloni. Yasmin Fahimi (SPD) zagwarantowany koniec dnia pracy uważa wręcz za jedno z podstawowych praw człowieka. W Austrii, Danii i Holandii na pracodawców już nałożono obowiązek monitorowania miejsca pracy pod względem ryzyka narażenia na stres.
Ale czy pracownicy nie są już dostatecznie chronieni, czy trzeba dodatkowych narzędzi, a nawet zmiany prawa? Nie ma co do tego zgodności. Krytycy pomysłu Andrei Nahles przypominają: mamy już unijną dyrektywę określającą precyzyjnie, jak długo powinien trwać dzień pracy. Pracownicy w Austrii mogą korzystać z pomocy psychologa. Podobnie w Belgii i Holandii, które „wypalenie zawodowe” umieściły na liście stałych zagrożeń dla zdrowia. W Niemczech jedna z sieci komórkowych, na życzenie pracodawców, sama kasowała pracownikom te wiadomości, które dotarły po godzinach.
Sceptycy i tak uważają, że w Niemczech – ani nigdzie indziej – nie da się wprowadzić zupełnego zakazu korzystania z nowoczesnych form komunikacji (nawet w celach służbowych i nawet po godzinach pracy). We Francji podobny eksperyment się nie powiódł – zakazem objęto (zaledwie?) ok. 250 tys. pracowników.
Jak jest w Polsce? Czy korzystają Państwo ze służbowego telefonu i sprawdzają skrzynkę mailową po godzinach pracy? Zapraszamy do dyskusji.
Życiu w sieci, internetowym zjawiskom i zagrożeniom, w tym także pracy, którą wykonujemy online (i która wydaje się nie mieć końca), poświęcamy kolejne wydanie Poradnika Psychologicznego POLITYKI „Ja My Oni”.