Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Jaki kraj, taki Grey

Kto poszedł do kina na „Pięćdziesiąt twarzy Greya”

Filmowy plakat w ciechanowskim centrum handlowym. Filmowy plakat w ciechanowskim centrum handlowym. Leszek Zych / Polityka
W Polsce padł jeden ze światowych rekordów sprzedaży biletów na film „Pięćdziesiąt twarzy Greya”. Widzowie wyczytali z niego wyraźnie więcej, niż zakładał amerykański producent. Przekonaliśmy się o tym, odwiedzając miasta, w których film cieszył się szczególnie wysoką oglądalnością.
Bileterka Joanna z Ciechanowa (po Wyższej Szkole Menadżerskiej): ciekawość tego wyuzdanego seksu zagnała do kina 40-, 50-latków.Leszek Zych/Polityka Bileterka Joanna z Ciechanowa (po Wyższej Szkole Menadżerskiej): ciekawość tego wyuzdanego seksu zagnała do kina 40-, 50-latków.
Zamość, Centrum Kultury Filmowej.Magdalena Lempert-Ciećwierz/Gazeta Zamojska Zamość, Centrum Kultury Filmowej.

Dystrybutor filmu pęka z dumy: Grey zapisze się złotymi zgłoskami w historii Polski. Primo: przez pierwszy weekend emisji do kin poszło 834 tys. 479 Polaków (zostawiając w kasie 17 mln 174 tys. 736 zł), co jest naszym rekordem kasowym i frekwencyjnym wszech czasów. Po drugie, co trzeci widz oglądał „Pięćdziesiąt twarzy Greya” poza multipleksem, w małym, prywatnym albo samorządowym kinie. To kolejny przełom i być może zapowiedź powolnego odchodzenia od kinowych sieciówek. Po trzecie, dla samorządów czy właścicieli małych kin ten sukces przełoży się na ich być albo nie być, bo dzięki Greyowi zarobią na utrzymanie, szerzenie kultury wysokiej albo rozbudowę. Po czwarte wreszcie, powiatowa aktywizacja wielbicieli kina to kolejny rekord wszech czasów, bo prowincja nie lubi filmów amerykańskich i stawia na bajki z dubbingiem, komedie romantyczne z Sochą i Adamczykiem albo dzieła o Janie Pawle II. A Grey jest – czego Polak nie cierpi, więc kolejny sukces – z napisami. Z których, podobnie jak z treści filmu, Polacy wychwycili mechanicznie dokładnie to, czego chcieliby twórcy obrazu.

Suwałki

Cinema Lumiere

Widownia w weekend walentynkowy: 3 tys. 294 osoby. Głównie pary, więcej niż przeciętnie samotnych mężczyzn. Bilet: 20 zł. Popcorn: 5 zł. Przed projekcją blok reklamowy (5 minut) z lokalnymi salonami piękności i porada dla panów, jak dobierać wodę toaletową (dla pań makijaż kosmetykami inspirowanymi Greyem. Ponoć świetnie kryją. Kino mieści się w centrum handlowym, drogeria jest piętro niżej, w sąsiedztwie pomieszczeń po byłym areszcie śledczym).

Widzowie – w tym Łotysze i Litwini, którzy wpadają do Suwałk na zakupy – przed pokazem idą do sąsiadującego z kinem Pink Bowling na kręgle i piwo (na Dzień Kobiet Pink Bowling zaprasza na pokaz chippendales). Przed premierą Greya niedaleko kręgielni pojawiły się tzw. koniki płci męskiej sprzedające bilety po 40 i 50 zł. Niektórzy ogłaszali się na lokalnych forach i – jak przypuszcza menedżer kina Bartek Remelski – zamawiając bilety drogą telefoniczną, doprowadzili wcześniej do przegrzania łączy. Dochód z Greya (kino jest prywatne) zasili budżet na budowę kina w Łomży.

Rząd 7, miejsce 15. Kazimierz, 57 l. Były policjant, żonaty, dwie córki: Gdyby facet miał być Panem jak Grey, a kobieta Uległą jak Anastazja, życie byłoby prostsze. Ale tak nie jest. Panowie, szczególnie z mojego pokolenia, nie wiedzą, o co chodzi z tą męską siłą. Nie mają się gdzie wykazywać, bo żony zarabiają tyle samo albo więcej, a w domach trzymają stary podział na obowiązki dla bab i chłopów, czyli niegodne ich sprzątanie i pranie.

Wrażliwość i empatia im nie przystoją, bo ojcowie, którzy przeszli okupację i biedę, nauczyli się, jak zaciskać zęby. Ci, którzy piją i biją, tłumaczą – tak jak Grey – że kobiety to lubią. To samo, wracając z kolejnej interwencji, mówiło paru moich kolegów policjantów. A i same kobiety, kiedy trafiają do grupy roboczej procedury Niebieskiej Karty (działam w niej od kilku lat), bagatelizują, że dostały w skórę. Mówią: mnie bije, ale dla dzieci jest dobry. Albo: wcześniej mocniej tłukł, ale od jakiegoś czasu jest delikatniejszy. Albo: moja miłość go zmieni. W grupie dla kobiet ofiar przemocy spotykam dziewczyny, które przez lata dawały się tłuc z taką właśnie nadzieją na zmianę. Niektóre pewnie już były albo pójdą na Greya, żeby się pocieszyć, że miłość – jak w filmie, tak i życiu – może być lekiem na zło.

Najsmutniejsze, że one nie potrafiłyby z nimi żyć, nawet jeśli nastąpiłby cud przemiany ich partnerów – przekonuje Kazimierz. Znam kilka dziewczyn z Suwałk, które po latach tłuczenia boją się dotyku, przytulenia. Poza tym z jakiegoś powodu przylgnęły do przemocowego faceta. Jedna miała takiego ojca, drugą tłukła matka albo wychowywała się w domu, gdzie oboje rodzice pili. Ale to utożsamianie przemocy tylko z wódką czy męskim chlaniem to już przeszłość, bo w Suwałkach ludzie uzależniają się od hazardu, internetu czy zakupów. Do niedawna szala przechylała się na stronę męską, teraz jest pół na pół, z tendencją wzrostową u kobiet. Ludzie myślą, że sami – jak ta dziewczyna z filmu, która ma nadzieję, że jej miłość poskromi agresję Greya – poradzą sobie z nałogiem. Znam tylko jednego człowieka, który wygrzebał się z tego bez sztabu specjalistów. Większość potrzebuje grupy wsparcia, leczenia.

Również po wyjściu z uzależnienia – bo ich życie się zmienia. Poznałem dużo takich odmienionych par – wspomina policjant. Kiedy facet przestaje pić czy przepuszczać kasę na automatach, żona przy nim zostaje. Kiedy kobieta rzuca nałóg, mężczyzna najczęściej odchodzi. Nie wiem, dlaczego: może przestały być Uległe? Może oni wypadli z roli Pana? Pokolenie moich córek ma łatwiej: urlopy tacierzyńskie stają się modne, faceci chodzą na kursy gotowania, nie wstydzą się – jak to bywało w moich czasach – wychodzić z dzieckiem na spacer. Męska siła zaczyna kojarzyć się z partnerstwem, opiekuńczością, a nawet dbałością o swój wygląd. Ale to proces, bo patrzę na 20, 30-latków i widzę, że mają mętlik w głowie: młode kobiety tęsknią za silnymi Panami, takimi jak Grey, a młodzi mężczyźni – jak często ich ojcowie – mają ochotę pójść na skróty i siłą zrobić ze swojej dziewczyny Uległą. Ale kobieta cicha i nastawiona na służenie mężczyźnie nawet w Suwałkach staje się coraz bardziej nierealna. Dlatego idą do kina.

Zamość

Centrum Kultury Filmowej Stylowy

Widownia w weekend walentynkowy: 4 tys. 360 osób. Przewaga kobiet. Cena biletu: 17 zł. Popcorn: 3 zł. W siedmiominutowym bloku reklamowym przed projekcją (jak przekonuje dyrektor Andrzej Bubeła, wydłużenie czasu spowodowałoby protesty mieszkańców) lokalny salon stomatologiczny i aeroklub zamojski. Na korytarzu przed wejściem do sal wystawa zdjęć o tematyce religijnej Sacrum i zapowiedzi festiwalu filmowego Sacrofilm. Kino jest współfinansowane przez samorząd, który daje m.in. na utrzymanie lokalu i pensje. Grey zarabia na działania niekomercyjne, czyli m.in. na spotkanie z reżyserem Krzysztofem Zanussim, który przybędzie do Zamościa na wykład przed projekcją filmu „Obce ciało” (historia niewinnego Angelo, uwodzonego przez – jak mówi reżyser – kobiety wyzwolone).

Rząd 12. Miejsce 22. Wioletta. Pracuje na granicy polsko-ukraińskiej jako celnik. 44 lata, dwoje dzieci, mąż budowlaniec, aktualnie bez pracy. Do kina przyszła z koleżanką Małgorzatą. Wioletta: „Jestem Panem – mówi, a jego oczy płoną”. Dla tego zdania z książki (czytały wszystkie dziewczyny z naszej zmiany), zamiast odsypiać nockę, przyszłyśmy do kina. Chciałyśmy zobaczyć, jak wygląda Pan, którego do tej pory mogłyśmy sobie tylko wyobrazić. Nie ma do kogo go porównać, bo żaden ze znajomych nie ma nie tylko Czerwonego Pokoju Bólu (z pejczami, kajdankami i linami do podwieszania), ale nawet własnej szafy na marynarki czy krawaty. A Grey posiadał oddzielny pokój na ubrania, chodził na manicure, zdejmował podkoszulek (codziennie świeży, pachnący proszkiem do prania) przez głowę, jak na reklamach Calvina Kleina, pił Prosecco albo Pinot Grigio, jadł sarninę, grał na fortepianie koncert na obój i miał kilkanaście własnych aut oraz odrzutowiec. No i – co było najtrudniejsze do wyobrażenia – doprowdzał Uległą, czyli Anastazję, do konwulsji z namiętności.

Dziewczyny z naszej zmiany były zainteresowane, jak można to zrobić, używając pejcza, lodu czy rozgrzanego wosku. W Zamościu nikt o takich rzeczach nie mówi głośno. A ciekawość jest – niezaspokojona. Chociaż przez moment mieliśmy sex shop. W centrum miasta. Niby doskonała lokalizacja, bo po drodze do urzędów, ale nie można było pójść kupić filmu albo prezerwatyw, bo ludzie brali na języki.

Rząd 12. Miejsce 23. Małgorzata, także celniczka, rozwiedziona, jedna córka: Znajoma po pięćdziesiątce kupiła kulki gejszy (ponoć dobre na ćwiczenia mięśni odpowiedzialnych za trzymanie moczu) i nazajutrz usłyszała od sąsiadki, że zamiast szaleć powinna zająć się wnukami. Koleżanka, panienka 30+, nabyła wibrator i od razu pół miasta powtarzało, że jest zboczona. Sex shop zamknęli, właściciel po cichu, przez siatkę zaufanych, wyprzedawał asortyment, ale ciekawość pozostała. Głównie ze strony kobiet, bo naszym panom wydaje się, że seks waniliowy (określenie z książki!), czyli na misjonarza, to szczyt marzeń. A przecież mogliby się dokształcić. Kilka dni temu na granicy zatrzymaliśmy samochód na ukraińskich numerach z przyczepą pełną wibratorów itd. Trzeba było oclić. Żadnemu facetowi, a załoga była wtedy mieszana, nie chciało się ruszyć, padło na nas.

Wioletta: A potem się dziwią, że W. (38 lat, dwoje dzieci) dopiero po przeczytaniu Greya dowiedziała się, do czego służy łechtaczka! Podsunęła książkę mężowi, ale nie był zainteresowany. Co jej zostało? Wykupiła bilet w przedsprzedaży, czyli 2 tygodnie wcześniej, i była na pierwszym pokazie o 13.30. Sala pełna kobiet, średnia wieku 20–28. Po seansie miała ochotę im powiedzieć: „Nie nastawiajcie się dziewczyny, życie tak nie wygląda. W skórę może dostaniecie, ale o orgazm będziecie musiały postarać się same”.

Ciechanów

Kino Łydynia w Powiatowym Centrum Kultury i Sztuki im. Marii Konopnickiej

W weekend walentynkowy: 2 tys. 742 osoby. Głównie pary. Cena biletu: 18 zł, popcorn: 3,50. W pięciominutowym bloku reklamowym ogłoszenie lokalnego Sanepidu o zgubnych skutkach nałogu tytoniowego. Jak zapewnia kierownik kina Andrzej Liszewski, na razie rynek lokalnych reklam kuleje, ale śladem Sanepidu idzie zakład mięsny w Gotardach. Na korytarzu wystawa aniołów, tablica pamiątkowa z okazji stulecia kina.

Przy kasie niedawno naprawiony system internetowej rezerwacji miejsc. Zatkał się po szturmie na bilety premierowe i trzeba było przejść na obsługę ręczną. Przyjeżdżali ludzie z Makowa, Ostrołęki, Pułtuska, a nawet odległego o prawie 100 km Płocka, gdzie zabrakło biletów. Dyrektor domu kultury Teresa Kaczorowska rzuciła do pomocy bileterowi dodatkowe siły: sprzątaczkę, kinooperatora i portiera. Ale i tak było ciężko opanować napierający tłum. Przed filmem widzowie byli nabuzowani, głośni. Po seansie – jak mówi kierownik Liszewski – uspokojeni, ale bez euforii. I przytuleni, chociaż, jak zauważa Liszewski, z filmu wynika, że to w seksie najtrudniejsze. Dochód z Greya (kino podlega pod starostwo powiatowe) pójdzie na letnie koncerty chopinowskie.

Rząd 16, miejsce 14. Joanna, 28 l. Absolwentka ekonomii po Wyższej Szkole Menedżerskiej w Ciechanowie. Kasjerka. Panna, w stałym związku z kucharzem pracującym dorywczo we Włoszech: Na Facebooku chodzi taki mem: „Chciałabym, by w moim życiu wydarzyły się naprawdę te fantazyjne sceny z Pięćdziesięciu twarzy Greya. Na przykład ta, w której ona od razu po skończeniu studiów dostaje pracę”. Mnie udało się całkiem szybko, bo rok po licencjacie z ekonomii. Niestety, nie w swoim zawodzie: sprzedaję bilety w kinie. Ale nie skarżę się. Życie nauczyło mnie pokory. Grunt, że jest etat i nie muszę – jak znajomy po studiach z zarządzania – stać przy taśmie w rozlewni lakierów albo dźwigać na produkcji w browarze Ciechan. Robi się, co jest, nie wybrzydza, bo można, jak znajoma po psychologii, szukać przez cztery lata etatu w swoim fachu i wylądować jako pomoc przedszkolna. Moje pokolenie liczy każdą złotówkę i może tylko pomarzyć, żeby, jak Grey, 28-latek, kupić komuś w prezencie dwudrzwiowe kompaktowe audi i najnowszy model macbooka.

To jest dopiero rozpusta, a nie seks, o którym tak wszyscy trąbią, a w filmie ogranicza się do kawałka gołej pupy. Siedzę w kasie, obserwuję ludzi i myślę, że ciekawość tego BDSM zagnała do kina 40- i 50-latków. Moi rówieśnicy natomiast kupują bilety, żeby obejrzeć trochę luksusu. W Ciechanowie i okolicy nie ma nikogo, kto tak jak Grey odniósłby sukces w tak młodym wieku. Owszem, mamy młodego prezydenta miasta (Krzysztof Kosiński, 26 l.), ale on raczej nie opływa w luksusy. Nieźle finansowo stoi chłopak, który prowadzi u nas szwalnię, ale on odziedziczył firmę po rodzicach. Nie wiem, czy komuś z moich rówieśników uda się kiedykolwiek samodzielnie osiągnąć chociaż promil tego, co ma Grey.

Ale ja nie narzekam! Na tle znajomych, którzy jadą na śmieciówkach, jestem w luksusowej sytuacji: w kwietniu kończę umowę na czas określony i mam szansę na stałą. Wtedy pewnie pobierzemy się z moim chłopakiem, weźmiemy kredyt na mieszkanie (na wkład własny zarobił, zbierając jabłka we Włoszech) i pójdziemy na swoje, bo na razie mieszkamy z rodzicami. Na początek kawalerka, metr w Ciechanowie chodzi po 2,5 tys., damy radę. Grunt, żebyśmy byli razem, a nie – jak Grey i Ana – bawili się w układ Pan–Uległa. Życie jest za trudne, żeby jeszcze to brać sobie na głowę. Ale popatrzeć można.

Polityka 10.2015 (2999) z dnia 03.03.2015; Społeczeństwo; s. 24
Oryginalny tytuł tekstu: "Jaki kraj, taki Grey"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną