Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Archipelag Kukiza

Kim są kukizomaniacy

Spotkanie przedwyborcze Pawła Kukiza w Londynie Spotkanie przedwyborcze Pawła Kukiza w Londynie Piotr Apolinarski / Forum
Skala poparcia dla Pawła Kukiza wstrząsnęła sceną polityczną i zaskoczyła większość komentatorów. A przecież nie brakowało sygnałów ostrzegawczych. POLITYKA, pół żartem, pół serio, przyznała tytuł Człowieka Roku 2015 „Nieznanemu Polakowi” – właśnie się odezwał.
Co zwolennicy Pawła Kukiza zrobią teraz, jak zagłosują w II turze?Łukasz Dejnarowicz/Forum Co zwolennicy Pawła Kukiza zrobią teraz, jak zagłosują w II turze?

Paweł Kukiz wygrał zdecydowanie w grupie wyborców do 30 roku życia – 40 proc. spośród nich zagłosowało na piosenkarza. Co ciekawsze, poparcie dla Kukiza rozkładało się w całej Polsce mniej więcej równomiernie, na poziomie 20 proc. W przypadku Bronisława Komorowskiego i Andrzeja Dudy widać ciągle nieśmiertelny podział preferencji politycznych wzdłuż granic wytyczonych zaborami. Kukizowcy ostatecznie dziedzictwo zaborów unieważnili. Kim są?

Mówią o sobie legiony Kukiza, kukizowcy, woJOWnicy lub kukizomaniacy. Przez ostatni przedwyborczy miesiąc po miastach jeździli kukizofurami oklejonymi naklejkami z logo kampanii albo w oznakowanych koszulkach agitowali wśród znajomych i, jeśli nadarzyła się sprzyjająca okazja, również wśród nieznajomych. Ta kampania to była również ich kampania. Bez wsparcia partyjnych aparatów, prawie bez pieniędzy.

Rozczarowanie młodych

Najmłodsi, do 30. roku życia, najczęściej reprezentowali jedną z dwóch postaw. Pierwsza to świadome zaangażowanie w kampanię – takie jak w przypadku zbliżającego się do trzydziestki Dominika, absolwenta politologii na UW. Po wielu latach działalności w organizacjach studenckich i młodzieżówkach partii prawicowych w rodzimym Radomiu (m.in. na rzecz Jarosława Gowina) teraz ma zamiar dołączyć do ruchu obywatelskiego na rzecz jednomandatowych okręgów wyborczych (JOW) – lub co tam innego powstanie – w jesiennych wyborach do Sejmu.

Jak wielu jego zainteresowanych polityką kolegów, od lat popierał tzw. kandydatów antysystemowych, czyli tych spoza głównego nurtu politycznego, pokazujących grubym misiom fucka. Ich fascynacje przebiegały różnymi torami – poparciem dla globalnego ruchu Anonymous, sprzeciwiającego się m.in. wprowadzeniu ACTA, dla narodowców albo dla Janusza Korwin-Mikkego, co do którego poczuli jednak rozczarowanie, bo „nie na tym rzecz polega, aby ślepo, w zaparte iść za jedną opcją”. Teraz to Kukiz zyskał ich poparcie, najpierw na fejsie, potem już w kampanii.

Drugi typ postawy młodych popierających kandydaturę Kukiza to, jak pokazują pierwsze badania, zachłyśnięcie się samą możliwością potencjalnej zmiany. To, powiedzieliby dziś socjologowie, polski prekariat ze śmieciówek. Wojtek, mieszkaniec Słupcy w województwie wielkopolskim, pracuje w warsztacie samochodowym, ale zaocznie jest również uczniem szkoły muzycznej, gdzie uczy się gry na keyboardzie, bo chciałby zarabiać jako muzyk disco polo. Wojtek marzy o zmianie z swoim życiu, o karierze, chciałby dostać od kogoś jakieś wsparcie, pomoc, a to właśnie obiecuje Paweł Kukiz, który „jest normalnym i szczerym facetem”, a poza tym jest muzykiem tak jak Wojtek.

Niezwykła polityczna mobilizacja młodych nie powinna była aż tak zaskoczyć – przypominała bowiem protesty przeciwko porozumieniu ACTA, jakie wybuchły w styczniu 2012 r. Podobnie jak poparcie dla Pawła Kukiza, akcja w obronie wolności internetu rozlała się po całej Polsce – młodzi ludzie wyszli na ulice w wielkich metropoliach: Warszawie, Krakowie, Poznaniu, i mniejszych miastach, jak Siedlce czy Bolesławiec. Polska A protestowała razem z Polską B, metropolitalna z lokalną.

Actawiści osiągnęli wówczas cel – wymusili na rządzie zmianę stanowiska; Donald Tusk wycofał poparcie dla porozumienia i walczył na forum Unii Europejskiej, by go nie ratyfikować. Po osiągnięciu celu protestujący zeszli z ulic i wydawało się, że sprawy nie ma – nie powstała żadna nowa partia polityczna, stowarzyszenie ani inna struktura. (Powstało jednak opracowanie „Obywatele ACTA” przygotowane przez Zespół Analizy Ruchów Społecznych, opublikowane przez Europejskie Centrum Solidarności).

Grupa socjologów badała ten ruch od pierwszych dni protestu – najważniejsze bodaj stwierdzenie: „actawiści nie spadli z nieba”. Wbrew stereotypom o polskiej młodzieży, która rzekomo niczym się nie interesuje i w nic nie angażuje, badani uczestnicy protestów mieli za sobą bogate doświadczenie organizacyjne, a nawet polityczne. Jedni uczestniczyli w protestach przeciwko podwyżkom cen paliwa, uczestniczyli w Marszach Niepodległości (lub Paradach Równości), inni byli członkami klubów kibica, jeszcze inni mieli za sobą doświadczenie z partyjnych młodzieżówek (jak Dominik).

Uzbrojeni w internet potrafili się zorganizować. Ich najważniejsze przesłanie brzmiało: nie ufamy systemowi i reprezentującym go ludziom, którzy kontrolują całą przestrzeń publiczną – politykę, instytucje państwa, media, a nawet organizacje społeczne.

Diagnozy i ślepoty

Naiwne? Zapewne. Zza tego komunikatu wyłaniała się jednak konkretna rzeczywistość społeczna. Pisał o niej w 2013 r. prof. Tomasz Szlendak, socjolog z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, w artykule poświęconym relacjom między państwem i młodzieżą. Relacja to specyficzna, bowiem 56 proc. Polaków w wieku 18–34 lat to „gniazdownicy” mieszkający ze swoimi rodzicami. Tak wysoki poziom uzależnienia od rodzicielskiego wsparcia nie oznacza, że młodzi tworzą ze swoimi rodzicami jakąś szczególną wspólnotę, przeciwnie, widać wyraźnie międzypokoleniowe pęknięcie.

Nie czują tego związku z państwem, są przekonani, że sami muszą sobie radzić w życiu, byle państwo nie przeszkadzało. Jednak – pisze prof. Tomasz Szlendak – w ich odbiorze to państwo zachowuje się jak nieobliczalny rottweiler sąsiada – atakuje w najmniej oczekiwanym momencie takimi akcjami, jak pomysł mundurków w szkole, walka z dopalaczami czy właśnie porozumienie ACTA. Pisze Szlendak: „z badań nad kulturą miejską i prowincjonalną w Polsce wynika, że wśród 8 mln ludzi do 29 roku życia tutaj mieszkających nie ma spójnego kanonu kulturowego, z którego państwo mogłoby ulepić wspólną narodową tożsamość, rozumianego szeroko jako pula wspólnych doświadczeń medialnych, edukacyjnych, technologicznych i »historycznych«, reguł savoir-vivre’u, użytkowanego języka i życiowych celów”. Efekt jest taki, że „młodzi ludzie w Polsce wiodą życie społeczne na odrębnych wyspach. Młoda Polska to obfitujący w małe wysepki archipelag”.

Daremnie oczekiwać, że połączy je jakaś wspólna ideologia, ale wydaje się, że mają polityczny program minimum, który wyrażają hasła: udział, przejrzystość, demokracja bezpośrednia. Praktycznie chodzi o dostęp do informacji publicznej, wpływ na kształtowanie decyzji na poziomie lokalnym i krajowym, odpartyjnienie systemu politycznego (tu pojawia się postulat jednomandatowych okręgów wyborczych). Paweł Kukiz mówił w 2015 r. tylko to, co w 2012 r. mówili młodzi aktywiści w całej Polsce. Nie wiadomo, czy odrobił lekcję, czy po prostu podążył za swą intuicją. Wiadomo natomiast, że polityczny establishment lekcji nie odrobił.

Próbował to czynić Michał Boni, najpierw gdy był ministrem w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, potem jako minister administracji i cyfryzacji. Inicjatywy takie, jak otwarty dostęp do zasobów informacji publicznej czy nowe mechanizmy konsultacji społecznych, miały być odpowiedzią na ACTA. Michał Boni został jednak zesłany do Brukseli, a symbolem jakości „interfejsu” państwa z obywatelami stała się Państwowa Komisja Wyborcza, która po katastrofie w trakcie wyborów samorządowych wyniki I tury wyborów prezydenckich sumowała na liczydłach.

Kolejnym przejawem ślepoty elit było zbagatelizowanie lekcji wyborów samorządowych. To właśnie wtedy ujawniły się już z pełną siłą tzw. ruchy miejskie. Byt równie trudno uchwytny, jak wcześniej actawiści, został zignorowany – tak jakby w kilkudziesięciu polskich miastach nie doszło do zmiany władzy. – Nie ulega wątpliwości, że instytucje polityczne i język polityki są w Polsce całkowicie odklejone od oczekiwań młodych ludzi – zauważa prof. Krystyna Szafraniec, socjolog z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, zajmująca się badaniem młodzieży. – Cykliczne badania „Polacy” realizowane od lat 80. ujawniają nasilające się od początku stulecia trendy. Po pierwsze, sekularyzacji społeczeństwa – religia ciągle ma duże znaczenie, ale rośnie, zwłaszcza wśród młodych, oczekiwanie oddzielenia Kościoła od państwa. Po drugie, wyraźnie też widać rosnącą wśród młodych niechęć do przywilejów polegających m.in. na dystrybucji publicznych środków do grup na to ich zdaniem niezasługujących.

Rozgoryczenie starszych

Zwolennicy Pawła Kukiza to jednak nie tylko ludzie młodzi. Istotną częścią jego wyborców okazali się emigranci, których połączyła wspólna nadzieja – że dzięki nowej, lepszej władzy będą mogli wreszcie wrócić do kraju (nawet jeśli tylko teoretycznie, bo na razie tego nie planują). Narastanie nastrojów ksenofobicznych w Europie zmniejsza atrakcyjność wyjazdu i zwiększa zainteresowanie sprawami kraju. Wielu emigrantów osobiście spotkało się z Kukizem, który podczas kampanii podróżował kilka razy za granicę i odwiedzał Polonię, więc teraz Polonia postanowiła mu się odwdzięczyć za zainteresowanie jej losem. Niektórzy po raz pierwszy od wielu lat brali udział w głosowaniu, pokonując w tym celu trudności formalne, godzinne kolejki pod konsulatami lub dalekie odległości. Jak Sylwia, od 13 lat mieszkająca w Hiszpanii, która pierwszy raz w życiu zagłosowała korespondencyjnie. Albo Małgorzata, która od 20 lat mieszka w Rzymie i nigdy nie głosowała w wolnych wyborach. 9 maja specjalnie przyleciała do Polski zagłosować na Kukiza – „żeby jej dwóch synów wróciło wreszcie z tej pieprzonej Anglii, bo mają wyższe wykształcenie, a tam się męczą, zamiast żyć u siebie”.

Są też grupy lokalnie oburzonych. Jak w podwarszawskim Jaktorowie – pracownicy banków, korporacji, działów od marketingu po księgowość i human resource. Pobrali kredyty – także we frankach – i pobudowali domy, a potem się okazało, że obok tych domów będą im stawiać 8-metrowe słupy i 400-kilowoltową linię wysokiego napięcia. Na forach denerwują się, że media mącą ludziom w głowach pisaniną, że tylko młodzi głosują na Kukiza – tacy młodzi, co to buntują się bez sensu, byle tylko poszumieć. – Większość moich znajomych głosowała na pana Kukiza, a są to osoby w przedziale wiekowym 3050 lat – odpowiada Eliza, mieszkanka Jaktorowa. Oni nie są młodzi – a jedynie oburzeni na dotychczasową władzę. „Dlaczego pozwolono ludziom budować domy, skoro już dawno wiedziano, że za kilka lat będą mieli przed swoimi oknami takie widoki?” – wymieniają się uwagami na Facebooku. „Co to za kraj, w którym wójt gminy nie tylko zataja informacje przed mieszkańcami, ale też mówi im, że nie zamierza poprzeć ich protestów, gdyż to jest inwestycja rządowa. Dlaczego nasi radni są przede wszystkim członkami partii, a nie przedstawicielami mieszkańców?”.

Takich lokalnie oburzonych jest dużo. Często są pokaleczeni swoją wieloletnią walką „z systemem”, zniechęceni trudnościami w prowadzeniu własnej działalności gospodarczej, zaangażowani w spory z instytucjami w sprawach osobistych lub na rzecz społeczności, w której żyją. Małgorzata, znana internautom jako „Babcia Gosia”, od wielu lat opisuje na blogu swoje doświadczenia w zajmowaniu się wnuczkiem chorym na autyzm. Wspierała protestujących w Sejmie rodziców niepełnosprawnych dzieci (odwiedził ich również Paweł Kukiz) oraz swojego męża w trwającej dwa lata walce o przyznanie renty przez ZUS.

Małgorzata, jako autorytet w swoim środowisku, kilka dni przed wyborami opublikowała w internecie list, który przekazywali sobie zrzeszeni w facebookowych grupach wspierających kandydaturę Kukiza. Pisała w nim: „Jest jedyną alternatywą, by przemówić głosem zmęczonych ludzi. (…) Może i nie ma szans na I miejsce w tej rundzie, ale jest łuną nadziei na powstanie ruchu społecznego, który pozyska władzę w wyborach parlamentarnych. Proszę środowisko najbliższe mojemu sercu – osób chorych, słabych, Waszych Rodzin, bliskich – dajmy sobie szansę na jakiekolwiek zmiany. Oddajmy głos właśnie na Pawła”.

Wybory i perspektywy

Co zwolennicy Pawła Kukiza zrobią teraz, jak zagłosują w II turze? Czy zostaną w domach, czy też przezwyciężą obrzydzenie do kandydatów „systemu” i pójdą do urn, by wybrać mniejsze zło? Sam fakt, że poszli głosować w I turze, oznacza, że oburzenie na jakość polityki i alienację politycznych elit osiągnęło poziom wymagający aktywniejszego protestu niż absencja lub głos nieważny. – Oburzenie narasta od lat – zauważa prof. Szafraniec. Narasta, bo polskie społeczeństwo bardzo się w ciągu ostatniej dekady zmieniło, wystarczy spojrzeć na strukturę zatrudnienia i wykształcenia. Elity polityczne, zarówno te przy władzy, jak i walczące w opozycji, w tym czasie zdołały się postarzeć i pogrążyć w rutynie. Sukces Pawła Kukiza to symptom pogłębiającego się wyobcowania. Gdzie szukać na nie lekarstwa? Nagle okazało się, że polityka do czegoś jednak służy i może dać jakąś odpowiedź, a przynajmniej nadzieję.

Polityka 21.2015 (3010) z dnia 19.05.2015; Społeczeństwo; s. 27
Oryginalny tytuł tekstu: "Archipelag Kukiza"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną