Dobry przykład takiego przejścia dał Marek F., utalentowany biznesmen, a zrazem główny podejrzany w aferze podsłuchowej. Poprzednio podejrzany był o malwersacje finansowe i znajdował się pod obserwacją jednej ze służb specjalnych. W służbach osobę obserwowaną określa się mianem figuranta. Jednak, jak doniosła w minionym tygodniu prasa, Marek F. zaczął prowadzić ze służbami rozmowy, dostarczać im interesujących informacji i uzyskał to, co w służbowym języku nazywa się statusem dialoganta.
Dialog Marka F. ze służbami (jak się okazuje, prawdopodobnie trzema) był złożony. Oto bowiem prowadzący jego sprawy oficer ABW odszedł na emeryturę i znalazł u niego pracę. Również oficer z innej służby został zatrudniony przez Marka F. Jak więc można domniemywać informacje płynęły zarówno od Marka F. do służb, jak i ze służb do Marka F. Wiadomo jednak, że dialog tylko wtedy przynosi owoce, gdy jest dwustronny. Tym razem przyniósł owoce wyjątkowo obfite w postaci ciekawych nagrań z rozmów polityków i biznesmenów, które zostały udostępnione nie tylko służbom, ale i szerokiej opinii publicznej. Trudno powiedzieć, ile w tym udostępnieniu czyjej zasługi, jednak niewątpliwie przyczyniło się ono do powszechnego ożywienia dialogu, także na temat zarejestrowanych dialogów. Do ujawnionych już faktów każdy stara się dorzucić czy to nowy fakt, czy choćby przypuszczenie, rozkręca się więc wymiana informacji i opinii.
Dialog nadaje ton kampanii wyborczej, ale można przypuszczać, że naprawdę szerokie perspektywy otworzą się przed nim po wyborach. Rzecz jasna pod warunkiem, że nie zwyciężą w nich siły, które tłumią swobodną wymianę informacji, kneblują autorów śmiałych, niepokornych wypowiedzi i doprowadziły kraj do ruiny.