Zatruta pasza dla klaczy Amry – to brzmiało groźnie. Gdy po odwołaniu prezesów stadnin w Janowie oraz Michałowie i zastąpieniu ich osobami bez kwalifikacji padły dwie klacze, „Rzeczpospolita” i prawicowe tygodniki poinformowały, że w Janowie podano koniom antybiotyk, który jest dla nich śmiertelny. Padły sugestie, że być może chodziło o uderzenie w rząd, sabotaż. Po analizie pobranych przez prokuraturę próbek wykryto jednak zaledwie 0,43 mg monenzyny (antybiotyku dla kur) na 1 kg paszy – przy takim stężeniu koń musiałby zjeść ponad tonę owsa, żeby mu to zaszkodziło. Prokuratura podała, że antybiotyk jest co prawda generalnie szkodliwy, ale znajdował się w dozwolonej ilości.
Wcześniej próbowano argumentów finansowych, mówiono o stratach w wysokości 18 mln zł. Minister rolnictwa cytował raport NIK z lat 2011–12 i podawał niegospodarność jako powód odwołania prezesów. Tyle że Michałów nie był przez NIK w ogóle kontrolowany, a o stratach w Janowie w raporcie nie ma słowa. Powoływano się więc na „miażdżący raport CBA” z kontroli prowadzonej od lutego do września 2015 r. Kontrola była, ale dotyczyła Agencji Nieruchomości Rolnych, a nie stadnin, i kończy się jednym zarzutem: naruszenia przepisów zamówienia publicznego na kwotę 163 250 zł na dostawę ANR trzech nowych samochodów. Kropka.
Wówczas minister rolnictwa ogłosił jeszcze, że raport był, ale został zniszczony, udało się jednak „odtworzyć z twardego dysku” (to cytat z ministra) notatkę rekomendującą odwołanie kierownictwa stadnin. Notatka datowana jest jednak na 4 kwietnia 2016 r.