Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Pomogę pani mieć dzidziusia

Pomogę pani mieć dzidziusia. W internecie kwitnie handel nasieniem

Andrew Neel / Unsplash
Ustawa, odcinająca od klinik leczenia niepłodności kobiety samotne oraz żyjące w związkach homoseksualnych, cięcia w finansowaniu in vitro – to wszystko przełożyło się na strzelający w górę popyt na usługi domowego dawstwa spermy.
W niektórych dawcach z internetu tkwi silna potrzeba rozsiewania w świecie swoich genów, uważanych przez nich za naprawdę cenne.Ian Espinosa/Unsplash W niektórych dawcach z internetu tkwi silna potrzeba rozsiewania w świecie swoich genów, uważanych przez nich za naprawdę cenne.
Ustawa o leczeniu niepłodności, ograniczając dostęp do leczenia kobietom samotnym i parom jednopłciowym, w żaden sposób nie zabroniła im być matkami.Mirosław Gryń/Polityka Ustawa o leczeniu niepłodności, ograniczając dostęp do leczenia kobietom samotnym i parom jednopłciowym, w żaden sposób nie zabroniła im być matkami.
Niepłodność urasta do rangi najważniejszej choroby cywilizacyjnej – już co trzecia para ma problem z posiadaniem dzieci.Mirosław Gryń/Polityka Niepłodność urasta do rangi najważniejszej choroby cywilizacyjnej – już co trzecia para ma problem z posiadaniem dzieci.

Spermę oddam – spermę przyjmę. Przez tylko jeden z popularniejszych portali, kojarzących dawców z potrzebującymi, przewinęło się prawie 15 tys. osób. Ostatnio – szczególnie wiele.

„Jestem w związku lesbijskim i pragnę zostać zapłodniona. Szukamy dawcy, który zrobi to dla nas za darmo, jako przysługę, przekazanie genów w świat i nie będzie ingerował w wychowanie dziecka. Dawcy gwarantuję dyskrecję, zwrot kosztów związanych z dojazdem, badaniami oraz wielką wdzięczność” – pisze Ola. Jest jedną z kobiet, które nie mają medycznych problemów z zajściem w ciążę, jak np. niedrożność jajowodów czy nieregularne jajeczkowanie. Jej dotyczy niepłodność społeczna – tak socjologowie nazywają ogromną liczbę przypadków (co najmniej jedna trzecia Polek w wieku rozrodczym, które nie mają dzieci, wg badań SGH), kiedy kobieta nie może być w ciąży, bo nie ma partnera. Chce mieć dziecko, jest zdrowa, ale nie ma możliwości, by zajść w ciążę. Społeczna niepłodność dotyczy kobiet zarówno homo- jak i heteroseksualnych.

Ola przyznaje, że w jej przypadku życie samo zdecydowało. – Jestem w wieloletnim związku z kobietą. Kilka lat temu myślałyśmy o skorzystaniu z profesjonalnej kliniki. Jednak kiedy dojrzałyśmy do bycia rodzicami, to rozwiązanie stało się nagle nielegalne, bo w 2015 r. Sejm przegłosował ustawę o leczeniu niepłodności – opowiada. Zdecydowały więc, że spróbują metody chałupniczej. To w końcu nie tak wielka sztuka przeprowadzić inseminację we dwie. Może się jedynie okazać, że prób podjąć trzeba będzie więcej, tym bardziej liczą więc na wyrozumiałość dawcy. – Zapewne można było poszukać jakiegoś podziemia albo wybrać się za granicę i załatwić to wszystko ścieżką medyczną, ale znam siebie. Kosztowałoby mnie to znacznie więcej stresu niż skorzystanie z nasienia dawcy poznanego na forum – opowiada Ola.

Po narodzinach dziecka, które zgodnie z planem będzie nosiło nazwisko Oli, jej partnerka ma zamiar przybrać to samo nazwisko. Zwyczajnie – wystąpi do sądu o dokonanie zmiany, nic nie wspominając o związku jednopłciowym. Lepiej, co już wiedzą z praktyki, opowiedzieć jakąś historię o motywach związanych z przeżyciami natury osobistej albo twórczej. Wszystko po to, żeby cała trójka nazywała się tak samo. Skorzystają z domniemania, że kobieta o tym samym nazwisku co dziecko jest matką. To jedyne, co mogą zrobić.

Bez prawa

Przed uregulowaniem rynku wspomaganego rozrodu dostęp do korzystania z dawstwa spermy był bardziej otwarty. Kiedy ustawy jeszcze nie było (przygotowywanie jej przez resort zdrowia zajęło 10 lat), kobiety po prostu zjawiały się w klinice – z partnerami bądź same albo z partnerkami. Od wejścia w życie nowej ustawy do in vitro i zabiegów inseminacji dopuszczane są tylko pary będące w związku małżeńskim lub partnerskim. Kobiety samotne bądź pozostające w związkach jednopłciowych – nie. W Sejmie argumentowano zmianę prosto: dziecko ma prawo do matki oraz ojca.

Nowe prawo, zakazujące legalnego in vitro dla samotnych, wywołało też konsternację u wielu 30-letnich kobiet, heteroseksualnych, ale niepłodnych społecznie. Wiedzą, że czeka je wycieczka za granicę – chyba że uda im się znaleźć odpowiedniego mężczyznę, który zgodzi się złożyć w klinice fałszywe oświadczenie o ojcostwie, choć o to niełatwo – decyduje lęk przed zobowiązaniami alimentacyjnymi. Dlatego samotne wręcz skazane są na dawcę z internetu. I wymieniają zalety takiego układu: spać z nim nie trzeba, badania można spokojnie zorganizować, wskazać klinikę, w której zweryfikują mężczyznę jako dawcę, i poprosić go o zaświadczenie.

Ale w sieci łowią także pary. W wielu przypadkach niepłodności najprostszą, jeśli nie jedyną możliwą drogą do uzyskania potomstwa jest skorzystanie z dawcy. Tych osób także dotyczy szara strefa internetowego handlu nasieniem. Trudno oszacować, ile ich może być. Jeśli jednak w Polsce żyje ponad milion par mających problem z płodnością, w połowie tych przypadków problemem jest jakość nasienia, a w 10–20 proc. nasienie mężczyzny nie może być wykorzystane – par zainteresowanych dawstwem może być kilkadziesiąt tysięcy. Po wygaśnięciu rozpoczętego w 2013 r. rządowego programu refundacji in vitro części osób nie stać na usługi klinik. Koszt procedury in vitro to ok. 8–12 tys. zł, inseminacja jest tańsza – jeden zabieg w klinice nasieniem partnera kosztuje 800 zł, a nasieniem dawcy 1,3 tys. zł, nie wliczając wymaganych badań. Jednak ponieważ do zapłodnienia w większości przypadków potrzeba kilku lub kilkunastu prób, w sumie koszt sięga kilkunastu lub nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych. W podziemiu może być taniej.

W przeciwieństwie do korzystania z klinik wspomaganego rozrodu przez samotne albo nieheteroseksualne kobiety przekazywanie i pozyskiwanie spermy jest legalne. Od seksu z mężczyzną, który nie jest mężem, po ogłoszenia dotyczące domowej inseminacji, kiedy mężczyzna ma oddać nasienie do kubeczka albo do strzykawki. Ustawa o leczeniu niepłodności mówi o procedurach medycznych, nie obejmuje więc metod chałupniczych. – Gdyby oni spotkali się gdzieś w życiu i stwierdzili: ty chcesz być matką, ja nie chcę być ojcem, ale pomogę ci w zajściu w ciążę, to wtedy mówilibyśmy, że kobieta zdecydowała się na dziecko z nieznajomym facetem i będzie je wychowywała sama – mówi Marta Górna ze Stowarzyszenia na rzecz Leczenia Niepłodności i Wspierania Adopcji Nasz Bocian. – Kobiety pewnie nie korzystałyby z podziemia, gdyby nie musiały, ale nie mają wyjścia – dodaje.

Ustawa o leczeniu niepłodności, ograniczając dostęp do leczenia kobietom samotnym i parom jednopłciowym, w żaden sposób nie zabroniła im być matkami. W praktyce przespanie się z byle kim byle gdzie i zajście w ciążę jest legalne, ale świadome wejście w macierzyństwo w odpowiedzialny sposób, tyle że z pomocą medycyny – już nie.

Bez seksu

Podziemie zatem ożyło. Na forum Radosława O., który 9 lat temu założył jedną z pierwszych stron kojarzących dawców z biorcami, ruch jest wyraźnie większy, podobnie na pozostałych. U Ani, która już znalazła ojca za pośrednictwem forum, wszystko poszło zgodnie z planem i z drugim dzieckiem ma zamiar odezwać się do tego samego człowieka, żeby dzieci były biologicznym rodzeństwem. Samotne, łowiące na forum Radosława O., mówią, że nie będą się wiązać z dawcą tylko po to, by spłodził dziecko. Zwykle liczą, że to będzie dłuższa relacja, choć niekonwencjonalna.

Pary, które szukają dawcy, zwykle chcą kogoś z określoną grupą krwi. Każdego dnia pojawiają się nowe ogłoszenia – po nieudanych inseminacjach w klinikach, po poronieniach (a czasem w konsekwencji rozwodach). Klientki o dawcy z internetu mówią jak o ostatniej desce ratunku – by bez wydawania pieniędzy, których się nie ma, szybko i bez rozgłosu zajść w ciążę. J. przyznaje, że oficjalnie ojcem dziecka ma być mąż, a ono nigdy o swoim pochodzeniu biologicznym ma się nie dowiedzieć. Dlatego tak ważną rolę odgrywa grupa krwi. Przy pobieżnych badaniach nikt się nie zorientuje, że kto inny jest dawcą genów dziecka. Jest też na forum F. Ogłasza się w tajemnicy przed mężem. Chce mu oszczędzić dalszych rozczarowań.

Radosław O. przyznaje, że dawcy wolą pary od singielek. Mężczyźni przekazujący nasienie zwykle boją się o jedno – możliwe alimenty. W przypadku małżeństw chroni ich prawo: ojcostwo jest ustalane automatycznie – kiedy dziecko urodzi się w trakcie małżeństwa albo przed upływem trzystu dni od jego zakończenia, ojcostwo zawsze przyznaje się mężowi kobiety. Ale podziemie to podziemie. Nierzadko zdarza się, że dawcy okazują się niesolidni. Na przykład deklarują inną grupę krwi, niż mają. Wtedy zwykle kończy się rozczarowaniem, bywa, że dramatem – gdy w wyniku konfliktu serologicznego wyczekiwana ciąża zostaje poroniona. Trudno dawcę oskarżyć o przestępstwo. Zdarzało się w przeszłości, że w podobnych sytuacjach Radosława O. proszono o podanie danych kilku użytkowników. Ale czy sprawa skończyła się w sądzie, tego właściciel forum nie wie.

To, czy dawca jest zdrowy, płodny, czy nie jest nosicielem jakichś wirusów, chorób wenerycznych, też nie zawsze udaje się sprawdzić – bez pośrednictwa kliniki, która kojarzy dawców oraz biorców, trzeba bazować na jego rzetelności, a z tą jest różnie. Dawcy zgłaszający się do oficjalnie działających banków spermy przechodzą badania zarówno na choroby zakaźne (jak zapalenie wątroby typu B, kiłę, rzeżączkę), jak i dziedziczne (m.in. rdzeniowy zanik mięśni, choroba Gauchera, zespół Blooma), stąd na forach poradniki dla biorczyń i dawców – o co pytać i jakich żądać zaświadczeń.

Bez wstydu

W poradniku zamieszczonym na stronie kojarzącej dawców z biorczyniami można przeczytać również: nigdy nie przyjmuj dawcy we własnym mieszkaniu. Po co ma wiedzieć, gdzie mieszkasz, jak mieszkasz, co masz w salonie. Nigdy nie wysyłaj swoich zdjęć. Nie opowiadaj o tym, gdzie pracujesz. Tyle że dyskrecja działa w obie strony. Kto właściwie ogłasza się na forum?

W Polsce nie prowadzi się badań nad motywacjami internetowych dawców nasienia. W przeglądanych ogłoszeniach najczęściej pojawia się standardowa formułka i zapewnienia o altruistycznych pobudkach. Jakimś punktem odniesienia mogą być badania holenderskie, które rzucają pewne światło na motywy i postawy. Porównywano ze sobą dwie grupy: tych, którzy oddają nasienie do banków spermy, i tych internetowych.

Choć obie grupy dawców wskazały, że ich główną motywacją był altruizm (w ponad 80 proc. przypadków), dawcy internetowi wyróżniali się większą chęcią prokreacji niż dawcy bankowi (66 vs 22 proc.) i częściej uważali, że chcieliby przekazać dalej swoje dobre – w ich przekonaniu – geny (55 vs 31 proc.). Głównym powodem, dla którego zdecydowali się na przekazanie swojego nasienia za pośrednictwem internetu, była chęć poznania przyszłych rodziców (wybierają ich sobie tak jak kobiety ojców swoich dzieci) i bycia na bieżąco w postępach potomstwa poczętego z ich spermy. To odróżnia ich od dawców bankowych.

W przypadku Mirosława zdecydował – jak mówi – altruizm. Ma dwójkę dzieci z małżeństwa. – Poza tym na razie urodzonych dzieciątek jest czworo – opowiada. I dodaje: jest idealistą i ma ogromną satysfakcję, że komuś pomógł. Kiedy dostaje mail, w którym biorcy informują go o pozytywnym wyniku i dziękują za pomoc, czuje, że jego życie ma większy sens. Nie oddaje nasienia do banku spermy. Kilka lat temu chciał to zrobić, ale okoliczne kliniki zignorowały jego próby kontaktu.

Seks go nie interesuje, nie jest w stanie uprawiać go z obcą osobą. Za to mógłby się nawet zaopiekować swoimi dziećmi, gdyby była taka konieczność. Chociaż singielki, pary, najczęściej nie wtajemniczają nikogo w kwestię prawdziwego pochodzenia dziecka. I zawsze jest jakaś bliższa lub dalsza rodzina, która by je przysposobiła.

Żona Mirosława wie, że jest dawcą. – Nie widziałem powodu, by to przed nią ukrywać, bo mimo że temat ociera się o sprawy intymne, w gruncie rzeczy jest to taki sam rodzaj działalności jak np. oddawanie krwi. Zawsze, gdy jadę spotkać się z biorczynią, informuję żonę, gdzie konkretnie będę – mówi. Swoim dzieciom Mirosław planuje o tym wszystkim powiedzieć, gdy będą większe, skończą 15 czy 20 lat. A gdy będą dorosłe, np. po trzydziestce, udostępni im swoją kartotekę, czyli informacje, które zebrał na temat każdej z biorczyń. Jej imię, imię męża, imię i datę urodzenia dziecka, miejscowość zamieszkania i tak dalej.

W innych dawcach z internetu tkwi też silna potrzeba rozsiewania w świecie swoich genów, uważanych przez nich za naprawdę cenne. To przypadek Marka. – Od jakiegoś czasu choruję na syna. Wiem, że żona mi go nie zapewni. Nie stać mnie finansowo na kolejne próby. Ale chcę go mieć, nieważne, że nie będę go znał, po prostu będę wiedział, że gdzieś tam jest. I to mi wystarczy, bez obaw, nie będę ingerował w życie rodziny swojego syna – wyznaje.

Jeszcze inni mówią o honorze. Szybko, sprawnie i delikatnie – ogłasza się Wiktor. Ale jego zdaniem w warunkach domowych można to zrobić dobrze jedynie metodą naturalną. – Było już podejmowanych kilka prób z przekazaniem nasienia przez strzykawki i nic z tego nie wyszło. Wiktor postanowił, że nie będzie się bawił w taki sposób. Szkoda mu na to czasu.

Jest też miejsce na emanację rozbuchanego ego. Karol – jak się wydaje, ewenement na skalę światową – za możliwość przeniesienia swoich genów płaci symboliczną kwotę 10 tys. zł. Pragnie przez to pokazać, że temat traktuje serio i nie chce sobie tylko pobzykać. Z dwoma partnerkami ma już w sumie czworo dzieci. – Zdrowemu mężczyźnie instynkt podpowiada, żeby płodził jak najwięcej – mówi.

Inni przechwalają się liczbą spłodzonych dzieci. Jeden z nich wyznaje nawet, że zapłodnił już 19 kobiet, a dawstwo traktuje jak biznes. Jest bowiem pracownikiem budowlanym, za spermę dostaje pieniądze i nieźle sobie na tym dorabia.

Bez wątpliwości

Specjaliści od leczenia niepłodności na karierę, jaką robi podziemie spermowe, patrzą bardzo krytycznie. Według dr. Grzegorza Południewskiego z Centrum Leczenia Niepłodności Gameta handel nasieniem to nic innego jak zakamuflowana forma prostytucji lub sposób na wyżycie się. Katarzyna Klimko-Damska, psychoterapeutka, seksuolog kliniczny i sądowy, dodaje, że jej dystans budzi brak refleksji i troski o los już nastoletnich i dorosłych dzieci, narodzonych z takiego układu.

W Niemczech kilka lat temu toczył się proces o prawo kobiety poczętej z nasienia dawcy spermy do poznania danych biologicznego ojca – mówi. – Dziewczyna ten proces wygrała. To pokazuje, jak silna może być potrzeba poznania biologicznego ojca. I dodaje, że żyjemy w cywilizacji, w której dość łatwo przychodzi nam zaspokajanie swoich potrzeb, posiadanie różnych dóbr – rodzi się pytanie, czy potrzebę bycia rodzicem należy zaspokajać w tak prosty sposób jak potrzebę posiadania domu czy samochodu, szukając sprzedawcy akurat przez internet.

A jednak, latami starając się o dziecko, łatwo unieważnia się takie dylematy. Terapeuci podkreślają, że nieurodzenie się upragnionego potomka to jedno z najtrudniejszych doświadczeń życiowych, które skutkuje przeżyciem żałoby, czasem są to żałoby wielokrotne, ciągnące się latami. Niepłodność urasta tymczasem do rangi najważniejszej choroby cywilizacyjnej – już co trzecia para ma problem z posiadaniem dzieci, a będzie ich przybywać. Więc jeśli rośnie popyt, rośnie także podaż, jakakolwiek by była. Proste.

Polityka 36.2016 (3075) z dnia 30.08.2016; Społeczeństwo; s. 28
Oryginalny tytuł tekstu: "Pomogę pani mieć dzidziusia"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama