Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Zastrzelić – ludzka rzecz

Dlaczego zastrzelono niedźwiedzicę na Słowacji? Głupie pomysły szybko wciela się w życie

Niedźwiedzi w Tatrach pozostało niewiele po obu stronach, polskiej i słowackiej. Niedźwiedzi w Tatrach pozostało niewiele po obu stronach, polskiej i słowackiej. Leigh Bedford / Flickr CC by 2.0
Niedźwiedzica z młodymi pojawiła się w pobliżu ludzi niedaleko Liptowskiego Mikulaszu. Zastrzelono ją – tak na wszelki wypadek.

Kolejny raz niewinne zwierzę poniosło konsekwencje ludzkiej pychy i głupoty. A dokładniej – misiowa rodzina, matka i dwójka młodych, półrocznych niedźwiadków. Działo się na Słowacji.

Historia zaczęła się kilka tygodni temu, w Starym Smokowcu pojawiła się niedźwiedzica z dwójką młodych. Zwierzęta wspięły się na drzewo i nie zdradzały ochoty, żeby z niego zejść. Młode pewnie nie umiały, a matka im towarzyszyła, nie pozostawiając bez opieki. Był tłum gapiów i sensacja, nawet atrakcja, choć niedźwiedzie tatrzańskie nierzadko podchodzą w pobliże ludzkich siedzib, szukając w koszach na odpadki pożywienia. Dla nich – łatwej zdobyczy. Bardzo się w tym procederze wycwaniły, przewracają kosze i wygrzebują zawartość.

Właściwie trzeba użyć czasu przeszłego, bo przed rokiem wprowadzono zamykane śmietniki, żeby oduczyć niedźwiedzie grzebania w nich.

Niedźwiedzicę zastrzelono na wszelki wypadek

Niedźwiedzicę Ingrid ze Smokowca udało się tamtym razem nakłonić jakoś do zejścia z drzewa wraz z rodziną, chyba nawet przy pomocy strażaków. Udało się ją nakłonić do powrotu do lasu. I wydawało się, że to szczęśliwy koniec tej historii.

Kilka dni temu Ingrid z młodymi pojawiła się ponownie w pobliżu ludzi, tym razem niedaleko Liptowskiego Mikulaszu. I znów zwierzęta weszły na drzewo. Wtedy ktoś z miejscowych „mądrali” wpadł na pomysł, że trzeba matkę oddzielić od dzieci, w ten sposób osłabi się jej instynkt macierzyński i będzie spokój.

Głupie pomysły zwykle wciela się w życie szybko. Tak było i tym razem. Tyle że wszystko zadziało się odwrotnie, niż ludzie zaprogramowali. Niedźwiedzica, zaniepokojona o los młodych, wróciła do miasteczka. Po prostu szukała dzieci w miejscu, gdzie widziała je ostatni raz. Świetnie wiedziała, że bez niej sobie nie poradzą, niedźwiedzice opiekują się młodymi do dwóch lat. Jej zdenerwowanie rosło, wspięła się na drzewo, nie znalazłszy tam młodych, zeszła i ruszyła w stronę obserwujących ją i próbujących odpędzić ludzi. I wtedy ją zastrzelono, tak na wszelki wypadek. Żeby sobie ułatwić zadanie, żeby pozbyć się kłopotu. Wprost wierzyć się nie chce, że było to możliwe w środowisku, gdzie niedźwiedzie nie są jak kosmici.

Teraz młode zostały sierotami, nieradzącymi sobie jeszcze samodzielnie na wolności. Trzeba je oddać pod opiekę człowieka. A to oznacza, że spędzą resztę życia w niewoli, bo nie da się już przystosować ich do życia wolno, nie wrócą do swego środowiska. Dwójka kolejnych biedaków, jakich będą sobie wciskać ogrody zoologiczne lub parki, a tak naprawdę nikt nie będzie chciał ich przygarnąć na stałe. Bo niedźwiedzie żyją długo, a ich utrzymanie jest kosztowne.

Niedźwiedzi w Tatrach pozostało niewiele. Po obu stronach, polskiej i słowackiej.

To ludzie zabierają zwierzętom ich przestrzeń życiową. Wchodzą na ich terytorium, zakłócają porządek, rytm. Zrywają jagody, zadeptują szlaki. Najzwyczajniej je krzywdzą. W zamian nie potrafią dać niczego. Nie stać ich nawet na rozsądne zachowanie ani na szacunek.

Przecież instynkt macierzyński jest jednym z najsilniejszych uczuć, u zwierząt podobnie jak u ludzi. A może nawet bardziej, bo tak każe natura zwierzęca. I aż się wierzyć nie chce, że ludzie, zdaje się nawet udający specjalistów od zwierzęcych zachowań, wpadli na pomysł oddzielenia matki od młodych, żeby ten instynkt przestał działać. A jeśli sprawa się komplikuje, to pozostaje najprostsze z rozwiązań: zabić.

Śmierć niedźwiedzicy Ingrid nie była potrzebna. Mam nadzieję, że obrońcy przyrody tatrzańskiej – już tak bardzo ograniczonej i zadeptywanej przez ludzi – głośno zaprotestują wobec tego, co się stało. To była nasza wspólna niedźwiedzica, nasze niedźwiadki.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną