Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Badania do rozpoznania

Wrocław: ginekolodzy narażali życie pacjentek?

Wrocław, zabieg histeroskopii prowadzony przez prof. Mariusza Zimmera Wrocław, zabieg histeroskopii prowadzony przez prof. Mariusza Zimmera Bartek Sadowski / Forum
Czy ginekolodzy z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu działali i działają na szkodę pacjentek?
Histeroskopie w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym dalej są wykonywane rutynowo: w 2016 r. 484, średnio 2–3 zabiegi dziennie.viappy/PantherMedia Histeroskopie w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym dalej są wykonywane rutynowo: w 2016 r. 484, średnio 2–3 zabiegi dziennie.
Dwóch oskarżycieli dr. Zimmera nie ma już na uczelni.stockasso/PantherMedia Dwóch oskarżycieli dr. Zimmera nie ma już na uczelni.

Powołany przez Sąd Okręgowy we Wrocławiu biegły dr Piotr Kwieciński, specjalista ginekolog położnik, przeanalizował nadesłane przez sąd 93 historie chorób pacjentek. W 76 przypadkach lekarze przeprowadzili zabiegi niezgodnie z rozpoznaniem wstępnym i rozpoznaniem ze skierowania. Niemal połowę stanowiły pacjentki z guzami bądź torbielami jajników. Tylko u jednej wykonano badanie ultrasonograficzne oceniające zaawansowanie choroby. Wszystkie poddano za to histeroskopii, czyli endoskopowemu badaniu macicy, podczas którego nie sposób zobaczyć jajników, za to – w przypadku, gdy na przydatkach są zmiany rakowe – można spowodować rozsianie nowotworu.

Wszystkie kobiety były pacjentkami uniwersyteckiej kliniki prof. dr. hab. Mariusza Zimmera. „Biegły zostawia Wysokiemu Sądowi decyzję co do ewentualnego przekazania tych materiałów prokuraturze celem zbadania, czy doszło do pogorszenia stanu zdrowia niewłaściwie diagnozowanych pacjentek” – konkluduje ekspertyzę dr Piotr Kwieciński. Powołano go w sprawie cywilnej, jaką Akademicki Szpital Kliniczny (dziś Uniwersytecki) we Wrocławiu wytoczył byłemu pracownikowi, niegdyś nawet dziekanowi, dr. hab. Jerzemu Heimrathowi – za narażanie na szwank dobrego imienia szpitala przez publicznie piętnowanie wykonywania wysokopłatnych procedur medycznych bez wskazań. Chodzi właśnie o histeroskopie, które w klinice prof. Mariusza Zimmera robiło się taśmowo, na masową skalę, także pacjentkom ze zmianami na jajnikach. – Przesłaliśmy sądowi liczne zastrzeżenia merytoryczne do opinii biegłego dr Piotra Kwiecińskiego – odpowiada prof. Zimmer. – Na jakiej podstawie osoba, która wykonała, co sama przyznaje, siedem takich zabiegów, ocenia lekarza, który rocznie wykonuje ich ponad 400?

Diagnoza

W przypadku Anny, która miała 68 lat, gdy trafiła do kliniki prof. Zimmera, wykonano histeroskopię, choć zmiany były podejrzane onkologicznie. Dr hab. Jerzy Heimrath m.in. tym tragicznym przypadkiem uzasadnia swój sprzeciw wobec praktyk kolegów po fachu. – Histeroskopia była bezwzględnie przeciwwskazana – stwierdza prof. dr hab. Marian Gabryś, specjalista i biegły z zakresu ginekologii onkologicznej, w opinii medycznej, jaką sporządził dla kancelarii adwokackiej reprezentującej dr. Heimratha w sprawie o naruszenie dóbr osobistych wytoczonej mu przez klinikę.

Annę po histeroskopii wypuszczono do domu bez rozpoznania. Po trzech latach wróciła – już prosto na szpitalny oddział ratunkowy, z objawami tzw. ostrego brzucha. Rozpoznano zaawansowany, agresywny proces nowotworowy. Skierowano pacjentkę na oddział ginekologiczny – ten sam, na którym trzy lata wcześniej zrobiono jej histeroskopię, ale wówczas okazało się, że prof. Zimmer nie chce jej przyjąć. Zlecił przekazanie pacjentki do II Kliniki Ginekologii przy ul. Chałubińskiego, czyli do drugiego szpitala uniwersyteckiego.

Tam po trzech dniach poddano ją operacji. Usunięto większość zmian nowotworowych, ale nie wszystkie, bo te na jelitach i pęcherzu zostały uznane już za nieoperacyjne. Najprawdopodobniej było to już IV stadium choroby, faza przerzutowa, na co wskazywała obecność komórek nowotworowych w naczyniach krwionośnych. Histopatologia potwierdziła diagnozę: niezróżnicowany rak jajnika. Pacjentka wkrótce zmarła. – Po przeanalizowaniu dokumentacji medycznej mogę potwierdzić prawidłowość naszego postępowania – twierdzi prof. Zimmer. – Pacjentka została wypisana po przeprowadzonej diagnostyce, z zaleceniem kontynuacji leczenia, po otrzymaniu wyników badań. Nigdy więcej się nie zgłosiła.

Przypomnijmy: dr Piotr Kwieciński, biegły, pozostawił sądowi decyzję, czy zawiadomić prokuraturę, żeby sprawdziła, czy lekarze z Kliniki Ginekologii i Położnictwa nie działali na szkodę pacjentek. Sprawą zajmowała się już Prokuratura Rejonowa Wrocław Krzyki Zachód, sprawdzając także, czy nie doszło do niekorzystnego rozporządzenia mieniem Skarbu Państwa poprzez nieuzasadnione zlecanie zabiegów, ale niespiesznie, bo przez większość czasu postępowanie było zawieszone wobec niemożności zdobycia opinii biegłego. W 2015 r. opinie w końcu nadeszły: na 12 analizowanych przypadków w 10 nie było wskazań do wykonania histeroskopii. Tak uznali biegli, ale prokurator Katarzyna Zagwojska śledztwo umorzyła z powodu braku znamion przestępstwa.

Sprawa o narażanie na szwank dobrego imienia trwa. Sięga 2007 r. kiedy w klinice dr. Zimmera według danych NFZ przeprowadzono 1203 histeroskopiie. W tym samym roku w klinice Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu wykonano takich badań zaledwie 70. Taka dysproporcja szokuje, ale początkowo niektórzy sądzili, że histeroskopia to po prostu konik dr. Zimmera, który wówczas był nie tylko szefem kliniki, ale i prorektorem wrocławskiej uczelni medycznej oraz wojewódzkim konsultantem w dziedzinie ginekologii i położnictwa.

Szybko jednak okazało się, że jest to po prostu żyła złota. W 2007 r. NFZ za badanie płacił ok. 1 tys. zł. Kiedy ginekolodzy pracujący w akademickim szpitalu zorientowali się, że badaniom poddawane są także pacjentki, u których są wyraźne przeciwwskazania co do takiej diagnostyki, próbowali szefa przekonywać i dyskutować. Na zjeździe położników w Krakowie w 2008 r. pytali, czy celowe jest wykonywanie histeroskopii diagnostycznej przy kwalifikacji pacjentki do operacji cysty jajnika lub obniżenia macicy. Prof. Włodzimierz Baranowski z Centralnego Szpitala Klinicznego MON w Warszawie odpowiedział przecząco, co nie miało wpływu na wrocławską praktykę. Frustracja lekarzy narastała, więc gdy w „Gazecie Uczelnianej” ukazał się wywiad rzecznika prasowego wrocławskiej Akademii Medycznej z prorektorem Zimmerem zatytułowany „Sukces akademickiej ginekologii”, trzech ginekologów: prof. dr hab. Jerzy Zalewski, dr hab. Jerzy Heimrath i dr med. Marek Elias postanowiło polemizować. „Gazeta Uczelniana” odmówiła publikacji. List wyciekł do lokalnych mediów.

Terapia

I zrobiła się awantura. Po artykułach m.in. wrocławskiej „Gazety Wyborczej” na temat masowych badań histeroskopowych (2010 r.) sprawą zajęła się komisja powołana przez dyrektora Akademickiego Szpitala Klinicznego Piotra Pobrotyna, w składzie dwóch ówczesnych podwładnych dr. Zimmera. Komisja nie potwierdziła zarzutów stawianych przez ginekologów. Mimo jednoznacznie negatywnej opinii kierownika Katedry Patomorfologii prof. dr. hab. Jerzego Rabczyńskiego, który stwierdził, że większość badań była wykonywana bez wskazań klinicznych. – Trafiały do nas setki próbek pobieranych w klinice i bywały na tak żenującym poziomie wartości diagnostycznej, źle pobrane, z niewłaściwego miejsca, że to musiało zastanawiać – mówił w 2010 r. prof. Rabczyński POLITYCE, bo już wtedy poruszyliśmy temat w szerszym kontekście, w artykule „Akademia tego i owego”. – Zdarzały się dni, że przychodziło pięć nietrafionych pobrań z trzonu macicy. W klinice pojawiła się Najwyższa Izba Kontroli. Przesłuchani w charakterze świadków lekarze ujawnili przypadki zabiegów histeroskopowych przeprowadzanych bez wskazań, a także w sytuacjach, w których ich zdaniem istniały przeciwwskazania do takiego postępowania. Jednak NIK zajęła się głównie finansami, zauważając, że w Akademickim Szpitalu Klinicznym liczba badań histeroskopowych jest „znacząco wyższa” niż w większości placówek na terenie kraju, co powinno skłonić dysponenta środków publicznych (NFZ) do analizy przypadku. Przeprowadzona w efekcie zawiadomienia NIK kontrola NFZ wykazała różne nieprawidłowości i nałożyła na szpital karę 270 tys. zł. Co może dziwić, brak pisemnych zgód pacjentek na przeprowadzenie histeroskopii nie wzbudził niepokoju u konsultanta krajowego prof. Stanisława Radowickiego, który uznał to za „niedociągnięcie organizacyjne”.

Nad histeroskopiami przez 7 lat pochylały się rozmaite komisje dyscyplinarne i etyczne, powoływane przez uczelnię, dyrekcję szpitala; Państwowe Towarzystwo Ginekologiczne, Ministerstwo Zdrowia, rzecznicy odpowiedzialności zawodowej i sądy lekarskie. Ale zamiast wyjaśniać, czy pacjentkom kliniki dr. Zimmera nie działa się krzywda, miały uspokoić sytuację przez przykładne ukaranie wichrzycieli.

I tak komisja w działalności kliniki nie stwierdziła żadnych uchybień. – Za to nam dali nagany – mówi dr Heimrath. – Zaskarżyliśmy w sądzie pracy i wygraliśmy. Rzecznik odpowiedzialności zawodowej zajmował się sprawą dwutorowo – na wniosek trzech ginekologów oraz na wniosek dr. Zimmera o rozpowszechnianie na jego temat nieprawdziwych informacji. Rzecznik powołał niezależnego biegłego, który orzekł, że obniżenie narządu rodnego lub nietrzymanie moczu nie są wskazaniem do badania histeroskopowego (a przy takich rozpoznaniach badanie to przeprowadzano w klinice prof. Zimmera), ale już w przypadku guzów jajników opinie są podzielone. A dodatkowo sprawę utrudnia fakt, że brak jest rekomendacji Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego dotyczących takich zabiegów. Są za to dla postępowania w guzach niezłośliwych i raku jajnika: wśród licznych badań nie wymienia się histeroskopii.

W sprawie rozpowszechniania nieprawdziwych informacji rzecznik umorzył postępowanie, bo medykom nie udało się opublikować listu w „Gazecie Uczelnianej”. Decyzję rzecznika utrzymał w mocy Naczelny Sąd Lekarski. Rektor uczelni dwukrotnie zwracał się do rzecznika dyscyplinarnego ds. nauczycieli akademickich o ukaranie prof. Zalewskiego, dr. hab. Heimratha i dr. Marka Eliasa za działanie na szkodę uczelni. W obu przypadkach rzecznicy (raz prof. dr hab. Marek Mędraś, raz prof. dr hab. Stanisław Piełka) umorzyli postępowanie. Bo u podstaw krytycznych opinii w każdym przypadku leżały fakty (prof. Mędraś), a zarzuty przynajmniej w części mogły być uzasadnione (prof. Piełka). Za to komisja etyki Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego orzekła, że „przeniesienie konfliktu na forum prasy przez prof. Zalewskiego, dr. hab. Heimratha i dr. Eliasa było nieetyczne”. To także stanowisko zarządu głównego PTG.

Rokowania

Dwóch oskarżycieli dr. Zimmera nie ma już na uczelni. Dr Marek Elias otworzył prywatną praktykę. Dr hab. Jerzy Heimrath w 2013 r. z hukiem zrezygnował ze stanowiska dziekana Wydziału Nauk o Zdrowiu, publikując na stronie wydziału list otwarty. Było tam o „procedurach medycznych, które nie mogą być traktowane i stosowane wybiórczo, głównie pod kątem pieniędzy”. Rektor UM Marek Ziętek na łamach „Gazety Wrocławskiej” nazwał list „pomówieniem szpitali klinicznych” i skierował sprawę do komisji dyscyplinarnej, która jednak dr. Heimratha uniewinniła. Sugerował też, że powinien on zgłosić znane mu fakty do prokuratury i NFZ. Chyba zapomniał, że obie te instytucje już się sprawą zajmowały.

A histeroskopie w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym dalej są wykonywane rutynowo: w 2016 r. 484, średnio 2–3 zabiegi dziennie. Czy to możliwe, że przez tyle lat nikt – ani władze uczelni, ministerstwo, prokuratura czy NFZ – nie zrobił nic, aby ochronić pacjentki uniwersyteckiej kliniki? Wydaje się to absurdalne – a jednak Anna umarła, nie doczekawszy się onkologicznego leczenia, bo za takie trudno uznać operację przeprowadzoną w stadium rozsianej choroby nowotworowej, podczas której chirurdzy nie byli już nawet w stanie usunąć wszystkich zmian. Czy diagnostyka, jakiej poddano ją w klinice dr. Zimmera, skróciła jej życie? Na te pytania może odpowiedzieć prokuratura, jeżeli Sąd Okręgowy, zgodnie z sugestią biegłego, skieruje tam sprawę.

Polityka 27.2017 (3117) z dnia 04.07.2017; Społeczeństwo; s. 34
Oryginalny tytuł tekstu: "Badania do rozpoznania"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną