Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Jakby jaśniej

Sondaż „Polityki”: Jak Polacy postrzegają samych siebie?

Polak o sobie samym myśli jako o lepszym niż własnogrupowa średnia. Polak o sobie samym myśli jako o lepszym niż własnogrupowa średnia. Tadeusz Późniak, Getty Images, Andrzej Bogacz/Forum
Pytani o typowo polskie cechy Polacy najpierw wymieniają zalety. Uwaga: na pierwszym miejscu – gościnność!
Polityka
Polityka

Artykuł w wersji audio

Polacy lepiej czują się sami ze sobą niż jeszcze kilka lat temu. Uważają, że są gościnni, pracowici i patriotyczni – tak odpowiadali w badaniach „Polacy o sobie”, przeprowadzonych dla POLITYKI przez Kantar Public 19 i 20 lipca.

Badacze poprosili tysiąc dorosłych osób, by wskazały, które cztery cechy najlepiej charakteryzują Polaków. Do wyboru było: zawistni, patriotyczni, nieufni, kulturalni, egoistyczni, uczciwi, roszczeniowi, pracowici, tolerancyjni, mściwi, gościnni, ulegli. Oprócz tego badani oceniali w skali od 1 do 5, na ile można określić Polaków każdą z wymienionych cech. W obu warunkach na czele stawki znalazła się właśnie gościnność, wskazana przez 63 proc. pytanych. Jako przede wszystkim gościnnych widzą rodaków częściej kobiety, które w badaniu, tak jak w społeczeństwie, były nieco liczniejsze niż mężczyźni. Na tę właśnie cechę postawiło 69 proc. pań i 56 proc. panów. Zdaniem mężczyzn najlepiej opisuje Polaków pracowitość.

Ostatecznie, po uśrednieniu odpowiedzi obu płci, pracowitość wylądowała na drugim miejscu z wynikiem 59 proc. Patriotyzm wymieniło wyraźnie mniej, 45 proc. pytanych, nieco więcej mężczyzn niż kobiet. Między podium a kolejnymi cechami powstała długa przerwa, badani tracili też stanowczość przekonań. W pytaniu o cztery najbardziej charakterystyczne właściwości wybierali prawie ex aequo uczciwość – 23 proc., zawiść – 22 proc., tolerancję – 21 proc. i nieufność – 20 proc. (a potem, również na podobnym poziomie kilkunastu procent, kolejno: kulturalność, roszczeniowość, egoizm, mściwość i uległość). Gdy jednak przyznawali cechom punkty, wyżej ustawili roszczeniowość, a dalej zawiść, kulturalność, nieufność, egoizm, uczciwość, mściwość, tolerancję i uległość.

Pytaliśmy też ogólniej: jak bardzo polskie społeczeństwo różni się od społeczeństw zachodniej Europy? Nieco więcej niż co trzeci badany (35 proc.) uważa, że różnimy się od zachodnich Europejczyków i te różnice powinny zostać zachowane. 30 proc. sądzi, że różnic jest coraz mniej i powinny one zanikać. Najmniej pytanych, ale wciąż sporo (27 proc.), podziela przekonanie, że różnic jest wiele i to Polska powinna być dla Europy przykładem, w którą stronę zmierzać.

Ponad połowa badanych (52 proc.) stwierdziła, że Polacy na tle innych narodów nie są ani lepsi, ani gorsi. Zdaniem co trzeciego – wyróżniają się pozytywnie, a zdaniem 10 proc. – odstają na minus. Dość rozważnie odpowiadano też na pytania o historię. 40 proc. oceniło, że Polacy bywali w przeszłości krzywdzeni, ale sami też krzywdzili. 29 proc., że Polacy powinni najpierw rozliczyć się z własnych win, a potem domagać się zadośćuczynienia ze strony innych. Pod opinią, że Polacy jako naród byli w przeszłości krzywdzeni, a sami nie mają sobie nic do zarzucenia, podpisałoby się najmniej – jedna czwarta badanych, to zapewne baza, z której czerpie partia rządząca.

Coraz więcej luster

Kogo ma na myśli Polak pytany, jak widzi Polaków? Ocenia raczej siebie, najbliższych znajomych czy może społeczny ogół? Prof. Aleksandra Fila-Jankowska z sopockiego wydziału Uniwersytetu SWPS, autorka książki „Samoocena autentyczna”, tłumaczy, że ktoś pytany o ocenę grupy własnej – czyli takiej, do której sam należy – widzi ją z pewnego dystansu. Jest on większy niż dystans wobec siebie, ale mniejszy niż wobec grupy obcej, np. innej narodowości. Zatem ten ktoś opisuje grupę własną dość uczciwie, zgodnie z tym, co sądzi, choć ma skłonność, by tej własnej grupie dawać lekkie fory (wybaczać trochę więcej niż innym, trochę bardziej chwalić), co też zapewne służy budowaniu samooceny. O sobie samym myśli jako o lepszym niż własnogrupowa średnia. Tyle ogólnych prawidłowości.

Pozostaje pytanie, w jaki sposób do takich ocen zbiera się dane. – Współczesne wielomilionowe społeczeństwo dowiaduje się o sobie nie tyle na podstawie osobistego doświadczenia jednostek, ile na podstawie opowieści, w których można się przeglądać jak w lustrach – ocenia prof. dr hab. Anna Giza-Poleszczuk, socjolog z UW. – Dlatego niezwykle istotne jest to, jakie w przestrzeni publicznej pojawiają się cechy przypisywane narodowi i społeczeństwu. Polacy, kontynuuje badaczka, przez setki lat należeli do narodów o autostereotypach (czyli przekonaniach na temat własnej grupy) najbardziej negatywnych w świecie, a na pewno w Europie. Zrodziło się to przy okazji rozbiorów wraz z pytaniami, jak właściwie do narodowej tragedii doszło, i z wzajemnymi wyrzutami rywalizujących politycznych stronnictw. Jednym z najtrwalszych przekonań z tamtych czasów jest to o polskiej kłótliwości czy egoizmie. A w ostatnich dekadach dołączyły do tego pakietu opinie o niskim kapitale społecznym i wysokiej nieufności. Te cechy bezsprzecznie ujawniły się w rzetelnych naukowych badaniach.

Sęk w tym, że doniesienia o nich zrobiły nieco za dużą karierę. Gdy informacja o pewnych zjawiskach społecznych często się powtarza, te zjawiska nasilają się, uruchamia się moc samospełniającego się proroctwa. – I tak powstał rodzaj rozszczepienia. Gdy kilka lat temu wraz z zespołem pracującym nad książką „Gabinet luster. O kształtowaniu się samowiedzy Polaków w dyskursie publicznym” pytaliśmy, jakie jest nasze społeczeństwo, ludzie często odpowiadali pytaniem: czy chodzi o to, które ja znam, czy o Polaków w ogóle? I okazywało się, że ci, których pytani znają, są w porządku, ale Polacy w ogóle są według nich niefajni. To bardzo niebezpieczne, bo znaczy, że niefajni są wszyscy ci, których ja nie znam. I faktycznie, w naszych badaniach na czoło ostatecznie wybijał się negatywny opis. Dominowały takie cechy, jak nieufność i zawiść – przyznaje prof. Giza-Poleszczuk.

Podobne wyniki przynosiły inne raporty, gdzie systematycznie w czołówkach wymieniano bałaganiarstwo, nieuczciwość czy lenistwo. W ankiecie CBOS w 2015 r. jako typową polską cechę wskazano już pracowitość, ale tuż za nią malkontenctwo, narzekanie, pesymizm i roszczeniową postawę wobec życia. Na tym tle życzliwy opis, odmalowany w badaniach dla POLITYKI, gdzie jako cztery najbardziej typowe polskie cechy wymieniono zalety, wygląda na radykalną zmianę.

Zdaniem prof. Gizy-Poleszczuk siła negatywnego przekazu zaczęła słabnąć głównie dlatego, że Polacy zyskali narzędzia i możliwości, by weryfikować to, co słyszą. Zaczęli wyjeżdżać i zobaczyli, że po chwili spędzonej na szkockiej prowincji, na plaży na Ibizie czy w greckim dwugwiazdkowym hotelu Polak nie jawi się już jako ekstremalny awanturnik, cham czy roszczeniowy leń. A komunikując się i badając świat przez internet, zaczęli łatwiej uzgadniać i budować wspólną wiedzę – inaczej niż do niedawna, gdy mogli tylko biernie odbierać to, co mówią media. Fakt, w sieci można się zamknąć w bańce wyznawców tych samych przekonań. Ale to tylko jedna z możliwości.

Pracowity jak hydraulik

Dlaczego to pozytywne przesunięcie ma taką treść, jaką ma? Gościnność na czele cech opisujących Polaków wydaje się wyborem bezpiecznym i oczywistym, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Nawet wtedy, gdy Polak myślał o sobie i rodakach głównie źle, doceniał umiejętność szczodrego przyjęcia i hucznej celebracji odwiedzin w szlacheckim dworku, chłopskiej chacie, a bardziej współcześnie w klocku polskim lub kawalerce w bloku (kto nie przeżył prywatki, na której gości było więcej niż metrów kwadratowych mieszkania?). Paradoksalnie akurat ta cecha może jednak wzbudzać najwięcej wątpliwości w odniesieniu do obecnych wydarzeń i postaw. Z jednej strony w rzeczywistości grodzonych osiedli z portierami i wielogodzinnej harówki w korporacjach możliwości spontanicznych towarzyskich „nalotów” mocno przygasły. Z drugiej strony z zadowoleniem z własnej gościnności zderza się radykalna niechęć do przyjmowania uchodźców i w ogóle „obcych”.

Prof. Henryk Domański, socjolog z IFiS PAN, ocenia jednak, że respondentom zapewne nie przyszło do głowy, by rozpatrywać gościnność w takim kontekście: – Myśleli o rodzinie, znajomych, innych Polakach. I w tym ujęciu chęć do spotkań i gotowość szczodrego przyjęcia pewnie wciąż jest żywa, nawet jeśli praktycznie trudniej to zorganizować niż dawniej. Echa stosunku do uchodźców mogą pobrzmiewać w ocenie cechy tolerancja. Tę badani przez Kantar uznali za średnią u Polaków.

Być może jednak i w tej dziedzinie jeszcze nie wszystko stracone, bo wciąż nie było okazji, by zweryfikować wyobrażenia z rzeczywistością (właśnie brak bezpośredniego kontaktu uznawano za główny powód silnego lęku przed uchodźcami, ujawnionego we wcześniejszych badaniach Kantar Public dla POLITYKI – patrz: nr 17). Prof. Giza-Poleszczuk przypuszcza, że gdyby na przykład parafie zaczęły brać pod opiekę niewielkie grupy imigrantów, w małych społecznościach szybko mogliby zostać uznani za swoich. I być traktowani zgodnie z wzorem gościnności.

Mniej wątpliwości budzi pracowitość rodaków, jak wspomniano, coraz częstsza w samoopisach Polaków. W przekonaniu o tej cesze mieli okazję utwierdzić się zwłaszcza emigranci, przetrenowani na zmywakach i plantacjach truskawek. Ale ci, którzy zostali w kraju, też słyszeli, że pracują najwięcej w Europie (choć niekoniecznie najbardziej efektywnie). Przy tym częściej chwalą pracowitość pytani z wykształceniem podstawowym lub zawodowym niż wyższym. Może dlatego, że ci pierwsi pracują fizycznie – bardziej dotkliwie czują się więc „spracowani”.

Trzecia z czołówki polskich cech – patriotyzm – od kilku lat modna wśród młodych (co w naszych badaniach też znajduje odbicie), częściej wymieniana jest przez tych po maturze lub studiach, z większych miast. – To coś, czego od dawna nie obserwowano, że osoby wyżej wykształcone stały się bardziej patriotyczne w każdym sensie. Bardziej się utożsamiają z polskością – zauważa prof. Bogdan Wojciszke, psycholog społeczny z Uniwersytetu SWPS. Ostatnio wyraźnie było to widać na ulicach polskich miast, także w dniach prowadzenia badań.

Ale wielkościowy i megalomański obraz Polski i Polaków, proponowany przez obóz rządzący, nie cieszy się tak wielką popularnością u odbiorców, jak można by oczekiwać. Wśród najbardziej dających do myślenia wyników badania są te dotyczące porównań Polaków z innymi narodami, także w kontekście historycznych traum. Przeważały opinie powściągliwe, próbujące godzić różne racje.

Czy zatem możliwe, że coraz bardziej radykalny i konfrontacyjny – nierzadko wręcz obelżywy wobec tzw. Zachodu – język polityków, telewizyjnych komentatorów politycznych (TVP) i samozwańczych twitterowych ekspertów nie przekłada się na opinie społeczne tak mocno, jak zwykło się sądzić? Może się nie przekłada. Warto wziąć pod uwagę, że kształt odpowiedzi na pytanie: „Czy Polacy wyróżniają się na tle innych narodów?” (przypomnimy: 34 proc. – „wyróżniają się pozytywnie”, 10 proc. – „wyróżniają się negatywnie” i 52 proc. – „nie są ani lepsi, ani gorsi”), mógłby być inny, gdyby zaproponować konkretny naród do porównań. Ale i opinie o już wyraźniej wskazanych społeczeństwach zachodniej Europy są dość wyważone.

Wielkim zaskoczeniem jest wzór, w jaki układają się odpowiedzi na pytanie o historyczne krzywdy. Najwięcej pytanych (40 proc.) stwierdza zdroworozsądkowo: że Polacy byli w przeszłości krzywdzeni, ale sami też krzywdzili. Szczególnie często tak właśnie odpowiadają młodsi (52 proc. w grupie 18–24 lata), najlepiej wykształceni (51 proc. tych po studiach), z największych miast (52 proc.) i najzamożniejsi (48 proc. z dochodami ponad 3 tys. zł netto). Jednak pogląd, że Polacy najpierw powinni rozliczyć się z własnych win, a potem domagać się zadośćuczynienia, najbardziej rozpowszechniony jest wśród pytanych o najniższym statusie – z wykształceniem podstawowym (44 proc.) i dochodami do 1 tys. zł netto (45 proc.). W tych grupach przez lata widziano (jak się wydaje, najbardziej politycy PiS) największe zapotrzebowanie na podkreślanie męczeństwa, wielkości i niewinności własnego narodu – by przynajmniej czuć dumę z bycia Polakiem (choć nie ma się na to wpływu), gdy powodów do satysfakcji z autentycznych własnych osiągnięć brak. Ten stereotyp wymaga demontażu.

Smutek średnich miast

W wyobrażeniach na temat siebie i rodaków niewiele jest jednak radykalnych różnic, które biegłyby wzdłuż granic wieku, poziomu dochodów czy miejsca zamieszkania. Ale: to w miasteczkach i miastach (poza największymi) zalety wymienia się wśród polskich cech rzadziej, a wady częściej niż na wsiach i w metropoliach. Mniej dostrzega się tolerancję i uczciwość, bardziej roszczeniowość i egoizm.

Życie w małych miastach może być frustrujące, nie zapewnia poczucia sukcesu – przyznaje prof. Domański. – Nie ma tylu perspektyw, co w większych ośrodkach, a gorzej jest z siecią wsparcia i więziami emocjonalnymi niż na wsiach. Nie było też tak skokowej poprawy jakości życia jak w gospodarstwach rolnych po wypłacie unijnych dopłat, co spowodowało, że rolnicy po raz pierwszy wyprzedzili w hierarchii dochodów robotników wykwalifikowanych. W mniejszych ośrodkach wolniej rozwijają się ruchy miejskie pompujące energię w społeczności, a nepotyzm i korupcja miewają się dobrze mimo zmiany ustroju i pokoleń (w przerysowany, ale celny sposób pokazywał to popularny niedawno serial „Belfer”).

Kuriozalna zależność ujawnia się przy ocenie poziomu kultury: im ktoś mniej wykształcony, tym bardziej uważa, że Polacy są kulturalni. – Im wyższe wykształcenie, tym większa wiedza o złożoności pojęcia kultury i mechanizmach kształtujących rozmaite zjawiska i większy krytycyzm – komentuje prof. Domański. Odwrotnie jest z opiniami o roszczeniowości: najczęściej mówią o niej najlepiej wykształceni i najwięcej zarabiający. Osoby z grupy bez dochodu najrzadziej ze wszystkich dostrzegają tu jakikolwiek problem.

Spokój spacerowicza

Anna Giza-Poleszczuk, przypatrując się ogólnym wynikom sondażu, zastanawia się, jak rozumieć fakt, że odpowiedzi na większość pytań niespecjalnie badanych dzielą. Czy aby nie płynie stąd zapowiedź głębszej zmiany? – Skoro w tak licznych kwestiach Polacy widzą się tak podobnie, to może gigantyczne pęknięcie na kosmopolitycznych młodych i moherowe berety, na genetycznych patriotów i Polaków gorszego sortu – powoli jednak będzie się zrastać.

Nawet jeśli tkwi w tym nuta myślenia życzeniowego, to nie ma ono źródła wyłącznie w wynikach badania. W trakcie licznych ostatnich protestów można było wychwycić podobne sygnały. Demonstranci chadzali po centrach miast faktycznie, jak złośliwie zauważył minister Mariusz Błaszczak, trochę jak żwawi spacerowicze – częściej z uśmiechem i energią niż gniewem na twarzy. Organizatorzy największych zgromadzeń apelowali o skandowanie haseł godnych i nieobrażających nikogo. Nie zawsze się udawało. I demonstrantom, i kontrdemonstrantom wyrywały się obelgi, z ust politycznych liderów padały żenujące uwagi, ale szybko dawano temu odpór.

Skandaliczne sejmowe wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego w ciągu kilku godzin zostało skonsumowane w ekstrawysypie internetowych memów. Odradzanie się humoru politycznego w ostatnich latach, po dwóch dekadach atrofii, też świadczy o dystansowaniu się obywateli od logiki partyjnych pseudodebat. Warto także dostrzec i ten – pomijany jako oczywisty – fakt, że przez tak wiele dni tak licznych demonstracji w tak wielu miejscach w Polsce nie było słychać, by ktoś z kimś dotkliwie się pobił, by gdziekolwiek poleciał kamień, ktoś coś komuś zniszczył. Wystający na ulicach dniami i nocami obywatele okazali się zrównoważeni, odpowiedzialni, odporni na emocje i wzajemne uprzedzenia. W tym sensie telewizyjne obrazki z manifestacji i z parlamentu są spójne z obrazem płynącym z naszych badań. Postrzegamy się jako ludzie na ogół i przede wszystkim przyjaźni, zapobiegliwi, uczciwi. Nawet jeśli zauważamy też pewną skłonność Polaków do zawiści, roszczeniowości, egoizmu czy mściwości, to psychologicznie nie wyglądamy jak społeczeństwo w kryzysie, na skraju wojny domowej, zdominowane przez kanalie, zdradzieckie mordy i złodziei.

A wracając do perspektywy psychologicznej: stabilna pozytywna samoocena jest koniecznym warunkiem rozwoju, efektywnej współpracy i dobrych relacji z innymi. Dotyczy to tak jednostek, jak i zbiorowości. Jeśli tylko 27–34 proc. Polaków uważa się za lepszych od innych narodów, to znaczy, że dwie trzecie wciąż zachowuje zdrowy krytycyzm, umiar i realizm. I to jest kolejny optymistyczny wniosek z naszego badania.

Polityka 31.2017 (3121) z dnia 01.08.2017; Temat z okładki; s. 28
Oryginalny tytuł tekstu: "Jakby jaśniej"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Kaczyński się pozbierał, złapał cugle, zagrożenie nie minęło. Czy PiS jeszcze wróci do władzy?

Mamy już niezagrożoną demokrację, ze zwyczajowymi sporami i krytyką władzy, czy nadal obowiązuje stan nadzwyczajny? Trwa właśnie, zwłaszcza w mediach społecznościowych, debata na ten temat, a wynik wyborów samorządowych stał się ważnym argumentem.

Mariusz Janicki
09.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną