Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Samosiejki na ugorze

Polska oczami gimnazjalistów

Polscy gimnazjaliści okazują się dość racjonalni w wyborach. Rozumieją podział na „Polskę PiS” (patrioci) i „Polskę PO” (Europejczycy). Polscy gimnazjaliści okazują się dość racjonalni w wyborach. Rozumieją podział na „Polskę PiS” (patrioci) i „Polskę PO” (Europejczycy). Andrzej Mończak / Agencja Gazeta
Co gimnazjaliści sądzą o polskiej polityce, co o niej wiedzą? Jak widzą swoją przyszłość? Rozmawialiśmy z kilkudziesięcioma nastolatkami ze szkół na ­warszawskim Bemowie, w Poznaniu i Leszczydole koło Wyszkowa.
Skwapliwe deklaracje dzisiejszych nastolatków, że gdy tylko będą mogli, pójdą głosować, może zweryfikować życie.Michał Dyjuk/Forum Skwapliwe deklaracje dzisiejszych nastolatków, że gdy tylko będą mogli, pójdą głosować, może zweryfikować życie.
22 proc. chłopców i tylko 10 proc. dziewczyn oceniło swoje zainteresowanie polityką jako duże lub bardzo duże.Daniel Dmitriew/Forum 22 proc. chłopców i tylko 10 proc. dziewczyn oceniło swoje zainteresowanie polityką jako duże lub bardzo duże.

Artykuł w wersji audio

Młody z gimnazjum czy liceum uważa, że w Polsce nie żyje się źle. Choć raczej nie oddałby ponownie władzy nikomu z tych, którzy już rządzili. OK, przyznaje: na co dzień tak bardzo polityką nie żyje. Ale ona sama go dopada. Gdy Jarosław Kaczyński w wakacje wyzwał opozycję od kanalii, nagranie z Sejmu godzinami wisiało na pierwszej stronie YouTube, nie dało się nie zobaczyć. Właśnie głównie z YouTube i z Wykop.pl ma się wiedzę o tym, co się dzieje. I jeszcze z Facebooka, z memów.

Czasem trudno się połapać, o co jest polityczna afera. Wtedy pyta się mamy albo taty. Ale człowiek w pewnym wieku już wie, że mama i tata nie zawsze są bezstronni. Więc to, co mówią, porównuje się z tym, co piszą na ten sam temat w serwisach – prawicowych i lewicowych, żeby wyrobić sobie własne zdanie.

No dobrze, powinno się tak robić. Ale fakty są takie, że jak ktoś się już za to weźmie, to nieraz przy scrollowaniu tekstów w smartfonie palec się obsunie. Kliknie na YouTube albo Instagram Maffashion. I poszukiwanie obiektywnej politycznej prawdy idzie się paść.

Czy kłócą się o poglądy z kolegami? Tak, niektórzy się kłócą. Na przerwie, w szatni przed wuefem, a jak się rozkręci temat, to nawet na lekcji, gdy nauczyciel na chwilę wyjdzie z klasy. Na przykład o przyjmowanie uchodźców lub też imigrantów ekonomicznych. O noszenie koszulek z Polską Walczącą – czy to wypada, czy nie. Bywa grubo: „Pluję na takich pseudopatriotów” – wyrwie się. Ale nie jest to codzienność.

Co się wie

Niektóre rzeczy się wie. Że trzeba iść na studia. Prawie każdy chce iść i żadne jęki, że studia teraz są słabe, że nie gwarantują pracy, chyba już tego nie zmienią. Bo bez dyplomu tym bardziej nie ma gwarancji pracy. A niektórych zawodów bez niego w ogóle nie można wykonywać: architekta, prawnika, lekarza, psychologa. Informatyka też trudno. To dobre zawody, ciekawa praca, pewna, niezłe pieniądze. Pewność i spokój są ważne. Przedsiębiorca tego nie ma – dlatego może o zakładaniu firm myśli niewielu.

Wie się też, że za granicą – w Norwegii, Anglii albo Ameryce – lepiej się zarabia. Więc czasem rozmawia się o emigracji. Ale na serio bierze to pod uwagę tylko po kilka osób w każdej klasie (w poznańskim LO, tzw. Marcinku, wyjazd z Polski rozważa dwie trzecie uczniów, ale to specyficzne liceum, dwujęzyczne). I to bardziej jako marzenie niż konkretny plan. (– Dobrym miejscem biznesowym są północne Włochy – cicho, spokój, w góry blisko, nad morze blisko. Może Mediolan? – zastanawia się Maciek z Warszawy). Jedna osoba na pewno wyjedzie, bo w Polsce nie ma legalnych związków partnerskich (16-latek przychodzi z takim wyjaśnieniem na przerwie, po zakończeniu dyskusji). Mało kto (poza Leszczydołem-Nowinami) myśli o wyprowadzce z rodzinnego miasta do innego miejsca w Polsce. Podobno właśnie takie ruchy już wkrótce najczęściej ma wymuszać praca, ale dopóki nie zna się prawie nikogo, kto przeniósł się za pracą z Warszawy np. do Zielonej Góry, jakoś trudno to sobie wyobrazić.

Pewnych rzeczy się nie wie. Na przykład, co to jest III RP (pojęcie znają pojedyncze osoby w każdej z klas, nie używa go nikt). Gdy trzeba ocenić, czy po PRL sytuacja w Polsce rozwinęła się dobrze, też bardzo często się nie wie, pewnych informacji za mało. Ale kiedy chwilę się zastanowić, wychodzi, że raczej tak. Mogłaby lepiej, bo – mówi ktoś – np. autostrady w Niemczech buduje się dwa razy szybciej niż w Polsce. Kilka osób zastrzega, że wszystko szło dobrze aż do ostatnich dwóch lat. Ale mało kto martwi się, że w przyszłości będzie mu gorzej niż teraz.

Nie wie się również, kogo warto by poprzeć w wyborach. Bo prawie nikt nie poparłby ani PiS, ani PO. PiS nie, bo Kaczyński i Macierewicz to jakieś dziwne osoby, Beata Szydło też. Nie wiadomo, kto teraz rządzi, ale widać, że chce rządzić wszystkim. A to niedobrze. PO nie, bo rozkradła Polskę. No tak to wygląda – w jedną aferę zamieszany jest Tusk, w kolejnej, z kamienicami w Warszawie, pani Gronkiewicz-Waltz chyba brała udział.

Ale wie się, że do wyborów należałoby pójść, prawie wszyscy mają to w planach. Wie się także, że nie chciałoby się w Polsce uchodźców. (– Sami uchodźcy do Polski nie bardzo chcą – ocenia Marcin z Warszawy. – Uchodźcy, którzy próbują jakoś się przyswoić, podjąć naukę, a nie tylko żyć na zasiłku i robić dzieci, to byłoby dobre, ale gdy przychodzą tylko i czekają, aż cokolwiek dostaną, nie dając nic od siebie, to nie… Tym bardziej że narzucają swoją wiarę – dodają Daniel i Kasia).

Bardzo mało myśli się o tym, czy jest się Europejczykiem. Raczej się jest. Ale od siebie mówi o tym tylko Maciek z Warszawy: – Być Europejczykiem to być w kulturze europejskiej. Z tej kultury najważniejsza dla mnie jest muzyka – włoska, hiszpańska, grecka. Uczę się grać na gitarze, to jest mi bliskie.

Mało się wie o polityce społecznej, mało o prawach kobiet. Temat aborcji chwyta tylko w Leszczydole-Nowinach. To tam, w najmniejszej miejscowości, najwięcej i najczęściej dyskutują dziewczyny. W Warszawie i Poznaniu odzywają się prawie sami chłopcy.

Przeprowadzone przez CBOS w liceach, technikach i zawodówkach badanie „Młodzi 2016” wyszło podobnie: 22 proc. chłopców i tylko 10 proc. dziewczyn oceniło swoje zainteresowanie polityką jako duże lub bardzo duże. Jako nikłe lub żadne – co trzeci chłopiec i aż co druga dziewczyna, choć w aktywności społecznej, w szkolnych samorządach to one wciąż się wybijają. I potrafią też jasno wytłumaczyć, że człowiek w gimnazjum i liceum jest zbyt zajęty nauką i zamieszaniem w swojej głowie, żeby rzetelnie śledzić krajową politykę. Że wejdzie w to, gdy przyjdzie na to pora. No bo: – Czy panią w naszym wieku naprawdę to ciekawiło?

Od kiedy się wie?

Czy oczekiwanie 40-latków, że 14-latki będą żyć polityką, faktycznie jest na wyrost? Predyspozycje do pewnych postaw, gotowość do orientacji społeczno-politycznych prawdopodobnie towarzyszą ludziom od urodzenia. Są dość mocno związane m.in. z cechami osobowości. W dużej mierze – dziedziczne. Australijskie badania bliźniąt w latach 80. XX w. pokazały, że to podobieństwo genetyczne jest odpowiedzialne za rodzinne podobieństwo postaw społeczno-politycznych. – Cechą dość silnie związaną z poglądami politycznymi jest otwartość na doświadczenia – mówi psycholog dr Aleksandra Cisłak z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. – Osoby bardziej nastawione na poszukiwanie nowości częściej są gotowe do akceptacji ideologii liberalnych, lewicowych. Drugą cechą związaną z poglądami społeczno-politycznymi, choć nieco słabiej, jest sumienność. Osoby sumienne częściej skłaniają się ku ideologiom konserwatywnym.

I otwartość, i sumienność można dostrzec u ludzi bardzo prędko, we wczesnym dzieciństwie. – W badaniach nad rozwojem człowieka, rozpoczętych w 1969 r. przez amerykańskie małżeństwo Blocków i trwających do dziś, dostrzeżono wręcz, że osoby, które jako kilkulatki były chętne do kontaktów społecznych, we wczesnej dorosłości częściej określały swoje poglądy jako liberalne – tłumaczy dr Cisłak. Dodatkowych danych dostarcza neurobiologia, pokazując, że niektórzy ludzie są bardziej wyczuleni na negatywne bodźce, odbierają je silniej. Przez to częściej doznają poczucia zagrożenia. Wyraźnie częściej skłaniają się więc ku poglądom, które są odpowiedzią na ich potrzeby – stabilności i bezpieczeństwa.

Polscy gimnazjaliści okazują się dość racjonalni w wyborach. Rozumieją podział na „Polskę PiS” (patrioci) i „Polskę PO” (Europejczycy). Mają tylko problem z pojęciem, o co chodzi z podziałem na prawicę i lewicę; i zresztą trudno się dziwić, skoro partie określające się jako lewicowe w praktyce obniżają podatki bogatym. Autorzy projektu „Młodzi głosują” w Centrum Edukacji Obywatelskiej, polegającego na symulacji wyborów parlamentarnych i prezydenckich w szkołach tuż przed rzeczywistymi wyborami, dostrzegają, że wyniki wyborów symulowanych wśród gimnazjalistów okazują się podobne jak w prawdziwych wyborach. Za to licealiści głosują nieprzewidywalnie. Udzielając zaskakująco dużego poparcia partiom skrajnym albo niszowym.

W czym się gubi

Kiedy w gimnazjum wchodzi się w detale, widać pewien mętlik. Weźmy likwidację gimnazjów. Dobrze to czy źle? – Lepiej, że zostanie podstawówka. Bo PO tak znienacka zmieniło podstawówki na gimnazja. A po co, jak podstawówka była dobra? – emocjonuje się gimnazjalista. Uczestniczyło się w protestach pod sądami? Uczestniczyło się. – W akcji trzy razy weto chodziło o to, żeby sędziowie nie sądzili sami siebie i żeby nam też było łatwiej – wyjaśnia kolejny uczeń.

Dzisiaj jest protest, wydaje mi się, że on dotyczy ogólnie praw kobiet i aborcji. Tradycja tego protestu z czarnymi parasolkami wzięła się z tego, że kobiety kiedyś stanęły pod oknami marszałka Piłsudskiego i zaczęły tupać, bo nie chciał walczyć o ich prawa – dodaje inny uczeń. Następny młody człowiek, który poważnie planuje emigrację na stałe do Niemiec, chce głosować na Korwina, „bo jest prawicowy i przeciwko Unii Europejskiej”. Inny miałby chęć głosować na Zbigniewa Stonogę: – Szkoda, że on teraz siedzi w więzieniu. Lubię jego charakter i to, że nie lubi PiS.

Tacy, którzy dokładnie wiedzą, co myślą, i popierają np. lewicowe poglądy na aborcję, przyjmowanie uchodźców i pomoc społeczną, rzadko kojarzą np. szyld Partii Razem, prawie nie znają lewicowych liderów – Adriana Zandberga czy Barbary Nowackiej (bo nie ma ich w memach?).

Może trochę się młodym miesza, ale to nie znaczy, że się nie angażują. Ktoś jest w grupie działającej na rzecz uchodźców. Ktoś regularnie pisze listy w obronie więźniów sumienia w akcji Amnesty International. W sprawie sądów protestowało kilkunastu uczestników na prawie 90 rozmówców. Siedmiu było na Marszu Niepodległości. Na Manifie 8 marca nikogo nie było.

Skąd wiedzieć?

Wspomniany program „Młodzi głosują” Centrum Edukacji Obywatelskiej, prowadzony od 1995 r., ma dać młodym przedsmak udziału w życiu politycznym, trochę do niego zachęcić. Na mniej więcej tydzień przed wyborami uczniowie stawiają urnę, sprawdzają legitymacje z listą wyborców, oddają głosy na komitety, podzielone tak jak w okręgach dla dorosłych. Frekwencja jest wyższa niż w prawdziwych wyborach, ok. 60 proc. Wygrani ostatnich kadencji to partia KORWiN, w 2011 r. Ruch Palikota, w 2007 r. PO.

Myślę, że tym, co łączy te wyniki, jest wygrana sił, które obiecywały w trakcie kampanii bardzo głęboką zmianę w stylu uprawiania polityki – ocenia jeden z organizatorów programu Jędrzej Witkowski. Ale przyznaje, że nie wiadomo zbyt wiele o tym, czym szkolni wyborcy się kierują w swoich preferencjach. – Idealnie byłoby, żeby mogli analizować programy wyborcze i je porównywać, ale w niektórych szkołach jest to uznawane za zbyt kontrowersyjne. Dyrektor obawia się posądzenia o próbę agitacji, podobne obawy mogą mieć rodzice, bo może dojść do kłótni między uczniami, z którą trudno będzie sobie poradzić. To ważne obawy, ale kiedy w ogóle uczniowie mają dyskutować, np. czy w Polsce mają być wyższe czy niższe podatki? Silniejsza czy słabsza UE? W jakim stopniu chronić przyrodę? Gdzie młodzi mają się nauczyć uzasadniania swoich stanowisk, dyskusji?

Centrum ma misję, by pokazywać, jak rozmawiać – nie tylko na tematy ściśle polityczne, ale w ogóle trudne. Prowadzi też m.in. program „Rozmawiajmy o uchodźcach”, który ma uczyć dyskutować o kryzysie migracyjnym możliwie spokojnie i bez inwektyw, czy program „Szkoła demokracji”, promujący uczniowską samorządność. Zachodnie analizy wykazały związek między praktykowaniem demokracji w szkole i zaangażowaniem politycznym.

Młodzież przenosi postawy wobec samorządu uczniowskiego i pierwsze doświadczenia ze szkolną demokracją na „dorosłe” instytucje demokratyczne i funkcjonowanie społeczeństwa. Jeśli w szkole samorząd działał pozornie, sterowany przez dyrekcję lub nauczycieli, to naiwne jest oczekiwanie, że uczeń takiej szkoły, gdy skończy 18 lat, nagle nabierze zaufania do samorządu lokalnego, zapragnie świadomie głosować w wyborach lub uczestniczyć w życiu swojej społeczności – zauważa Michał Tragarz z CEO. W Centrum widzą, że dyrektorów i nauczycieli, którzy też to rozumieją, na szczęście przybywa.

Skwapliwe deklaracje dzisiejszych nastolatków, że gdy tylko będą mogli, pójdą głosować, może zweryfikować życie – w rzeczywistych wyborach od lat frekwencja wśród najmłodszych wyborców jest najniższa. Ale też może tę chęć napędzać autentyczne zapotrzebowanie na zmianę, głęboka frustracja funkcjonowaniem systemu politycznego.

Według badania „Młodzi 2016” ponad 80 proc. nastolatków jest rozczarowanych politykami – uważa, że niezależnie od tego, co mówią, dbają tylko o własną karierę, a partie są zainteresowane wyłącznie zdobywaniem głosów obywateli podczas wyborów. Fakt, te oceny są powierzchowne, budowane pod wpływem chaotycznego strumienia internetowych wpisów i memów, z natury rzeczy karmiących się tym, co bulwersujące, żenujące, absurdalne. Ale czy ktokolwiek w stały i systematyczny sposób pomaga młodym mózgom jakkolwiek ten strumień porządkować? Nauczyciele, dyrektorzy, autorzy szkolnych programów i ministerialni decydenci na lata odpuścili ten odcinek. Edukację, która powinna być neutralna politycznie, uczynili kompletnie apolityczną.

Od obecnie rządzących lepiej nie domagać się tu aktywności i zmian. Jednak nie należy się też dziwić, że pole leżące odłogiem porastają przypadkowo przywiane samosiejki. Gdy pojawi się ktoś, kto sformułuje krótkie, wyraziste, obrazkowe hasła, zyska przychylność młodych, jeśli tylko wcześniej nie był przy władzy. Może być z lewicy, ale może być też ze skrajnej prawicy. W sumie wszystko jedno.

***

Rozmawialiśmy z uczniami trzech klas gimnazjalnych (jednej w Zespole Szkół w Leszczydole-Nowinach pod Wyszkowem, dwóch w Szkole Podstawowej nr 362 na warszawskim Bemowie) oraz pierwszej licealnej w LO im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu.

Imiona cytowanych uczniów zostały zmienione.

Polityka 42.2017 (3132) z dnia 17.10.2017; Społeczeństwo; s. 31
Oryginalny tytuł tekstu: "Samosiejki na ugorze"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną