Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Czy rząd postawi na swoim w proteście niepełnosprawnych?

Piknik poparcia dla protestu rodziców osób niepełnosprawnych pod Sejmem Piknik poparcia dla protestu rodziców osób niepełnosprawnych pod Sejmem Dawid Zuchowicz / Agencja Gazeta
Na każdym kroku partia Jarosława Kaczyńskiego próbuje zdyskredytować protestujących w Sejmie. Czy przekona do swojej wizji resztę społeczeństwa?

PiS złożył w Sejmie projekt ustawy o „szczególnych rozwiązaniach wspierających osoby ze znacznym stopniem niepełnosprawności”. Projekt zawiera listę „medycznych usług”. Chodzi o korzystanie poza kolejką ze świadczeń opieki zdrowotnej, świadczenia specjalistyczne bez skierowania oraz finansowanie przez NFZ rehabilitacji leczniczej bez limitu.

Rząd wycenił tę rzeczową pomoc na ok. 520 zł miesięcznie. Ale nie obejmuje ona turnusów rehabilitacyjnych, nowoczesnych form terapii itd. Nie wspominając o trudnym do zrealizowania pozakolejkowym dostępie do tych wszystkich usług. Dlatego protestujący nazwali propozycję „manipulacją” i strajkują dalej.

Rząd: Zrealizowaliśmy wasze postulaty

Ale rząd uważa, że zrealizował dwa postulaty: zarówno ten dotyczący renty socjalnej, jak i dodatku rehabilitacyjnego. Do takiego spojrzenia na obrót spraw zachęcał Mateusz Morawiecki w sobotę w czasie spotkania z mieszkańcami Żnina.

Co do jednego zgoda. Rzeczywiście, kilka dni temu został przyjęty projekt podwyższający rentę socjalną do wysokości minimalnej renty z tytułu całkowitej niezdolności do pracy: z 865 do 1029 zł. Ale drugi postulat pozostaje niespełniony. Chodzi o 500 zł na rehabilitację różnego rodzaju, także „społeczną”. Zamiast tego rząd proponuje dodatek „rzeczowy”, polegający m.in. na „nieograniczonym dostępie do wyrobów medycznych, jak cewniki, ortezy, wózki”.

Czy rząd wie, że znaczny stopień niepełnosprawności to nie w każdym przypadku pieluchomajtki i rehabilitacja fizyczna (co trzeba dodać, na rehabilitanta dziś trzeba czekać trzy miesiące)? Jak pisze na Facebooku jedna z matek, wychowująca Mateusza: „Pomimo stopnia znacznego syn korzysta z WC. Ma uszkodzony mózg, zaburzenia osobowości, jest głuchoniemy, upośledzony w stopniu umiarkowanym oraz ma wrodzoną wadę serca, wszczepiony od 17 lat stymulator. Potrzebuje rehabilitacji psychologicznej, psychiatrycznej oraz surdologopedy, i to wszystko w języku migowym, a tego państwo nie oferuje. Nawet w domach pomocy nie ma nikogo, kto miga i zapewni w przyszłości miejsce dla syna w takim ośrodku”. Niepełnosprawności są różne, pora to zrozumieć, Panie Premierze!

Czytaj także: Niepełnosprawne dzieci nie umierają, kiedy stają się dorosłe

Maria Królikowska, jedna z protestujących, dodaje, że ustawa wyklucza część osób niepełnosprawnych – tych, które nie potrzebują rehabilitacji medycznej ani wyrobów medycznych: „Nie ma tu mowy o szeroko pojętej rehabilitacji społecznej, turnusach rehabilitacyjnych, placówkach, uspołecznianiu, nowoczesnych terapiach. Wszyscy wiemy, jak jest w Polsce z dostępem do specjalistów czy rehabilitacji. NFZ podpisuje coraz niższe kontrakty, bo nie ma pieniędzy. W moim 30-tys. mieście żadna z przychodni rehabilitacyjnych nie dostała kontraktu na rehabilitację domową. Osoby z autyzmem czy niepełnosprawnością intelektualną raczej nie znajdą tu dla siebie oferty”.

Rząd: Możliwe nadużycia, „gotówki” nie będzie

Szef KPRM Michał Dworczyk, zapytany, dlaczego osoby niepełnosprawne nie mogą dostać 500 zł w gotówce, szczerze odparł, że „taka forma zapewni to, że nie będzie różnego rodzaju nadużyć, przez które osoby właśnie takie jak rodzice, którzy protestują w Sejmie, i inne osoby niepełnosprawne, byłyby poszkodowane. Mogłyby się zdarzyć sytuacje, w których te środki byłyby przyznawane osobom, które nie potrzebują takiego wsparcia. Chodzi o to, żeby pomoc trafiła do rzeczywiście potrzebujących”.

Rządowa propozycja 520 zł na jedną osobę (dla ok. 900 tys. niepełnosprawnych) może kosztować budżet państwa tylko w jednym miesiącu 486 mln, czyli 5,61 mld rocznie. Tymczasem propozycja RON, skierowana do 288 tys. osób najbardziej potrzebujących pomocy, niezdolnych do samodzielnej egzystencji, kosztuje 2 mld rocznie. Skoro rząd zamierza wydać więcej, to najwyraźniej pieniądze w budżecie są.

Czytaj także: Na ojca Rydzyka PiS ma pieniądze, a na niepełnosprawnych nie

Tymczasem rząd zarzuca protestującym zmiany postulatów i negocjuje, ale z częścią środowiska, tą, której nie ma w Sejmie. Próbuje je rozbić, podzielić. Wprowadza informacyjny chaos, mimo że spełnienie postulatów nie wydaje się kosztowne na tle innych obietnic socjalnych PiS. Jeden z rodziców sympatyzujących ze strajkującymi podsumował: „Za premię byłej pani premier mój syn miałby rehabilitację przez 5 lat codziennie”.

Rząd: Niepełnosprawni dostaną po dwóch latach 3 tys. zł miesięcznie

Ale to nie wszystko. Premier Morawiecki twierdzi, że przed rządami PiS rodzina z osobą niepełnosprawną miała ok. 2 tys. zł na rękę, dziś to 3 tys. I dodaje, że „nie liczy tutaj świadczenia z programu 500 plus”. „W tej chwili rodziny osób niepełnosprawnych mogą liczyć na 2400 zł. Na tę kwotę składają się świadczenie pielęgnacyjne – 1477 zł, zasiłek pielęgnacyjny – 153 zł oraz renta socjalna – 745 zł. Po podwyżce osoby niepełnosprawne i ich opiekunowie miesięcznie będą mogli liczyć na kwotę ponad 2500 zł” – wyjaśniał w czasie weekendowego objazdu po kraju.

Też nieprawda. Powszechnym świadczeniem jest zasiłek pielęgnacyjny w wysokości 153 zł – wypłacany z budżetu państwa i nieobwarowany szeregiem kryteriów, niewaloryzowany od 12 lat. Pobiera go rocznie ok. 920 tys. ludzi, w tym prawie 400 tys. ma orzeczenie o znacznym stopniu niepełnosprawności. Pozostałe świadczenia są warunkowe i w związku z tym o wiele rzadsze. Rzadko łączą się ze sobą.

Jest jeszcze jeden aspekt manipulacji rządu. Moralny. Wicemarszałek i szef klubu parlamentarnego PiS Ryszard Terlecki stwierdził niedawno, że „trzeba nie mieć serca”, by tyle czasu trzymać swoje dzieci na parlamentarnym korytarzu. „Myślę z wielkim smutkiem o tym, że ci niepełnosprawni są przez tyle dni w Sejmie, i dziwię się, że można tak bardzo nie mieć serca, żeby ich tu tyle trzymać” – mówił. Kamera telewizji publicznej cały czas nagrywa protestujących w Sejmie. Pytanie, po co? Czekają na kanapki z kawiorem?

Przyszłość protestu

3 maja rozpoczął się 16. dzień protestu. Ostatnie negocjacje między rządem a komitetem protestujących odbyły się 27 kwietnia. W przyszłym tygodniu (8–11 maja) odbędzie się posiedzenie Sejmu, na którym PiS najprawdopodobniej będzie kontynuował retorykę spełnienia obietnic, uchwali dwie ustawy, a następnie ogłosi, że protestujący nie mają już po co protestować. Już teraz rzeczniczka rządu przekonuje, że „rząd Mateusza Morawieckiego i sam szef rządu jest wrażliwy na sprawy społeczne. On nie tylko obiecuje, ale także realizuje”. Czy opinia publiczna to przełknie??

Od początku protestu PiS kalkulował, czy proponowane przez niego ustępstwa zostaną zaakceptowane przez opinię publiczną. Jak pisał dla POLITYKA.PL Łukasz Lipiński, protest nadwątlił wizerunek partii. Jeszcze kilka dni temu wydawało się, że im dłużej protest będzie trwał, tym bardziej będzie uderzał w notowania PiS.

Dziś najwięcej zależy od przebiegu kolejnych obrad Sejmu, które PiS chce skrócić z czterech do trzech dni. Sejmowe debaty mają to do siebie, że czasami politykom puszczają nerwy. Słowa premier Szydło o tym, że nagrody „im się po prostu należały”, doprowadziły do eskalacji politycznego sporu wokół nagród właśnie. Wiemy, jak to się skończyło.

A upór protestujących jest duży. Zapowiadają, że nie opuszczą Sejmu bez ustaw realizujących obydwa postulaty.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Kaczyński się pozbierał, złapał cugle, zagrożenie nie minęło. Czy PiS jeszcze wróci do władzy?

Mamy już niezagrożoną demokrację, ze zwyczajowymi sporami i krytyką władzy, czy nadal obowiązuje stan nadzwyczajny? Trwa właśnie, zwłaszcza w mediach społecznościowych, debata na ten temat, a wynik wyborów samorządowych stał się ważnym argumentem.

Mariusz Janicki
09.04.2024
Reklama