Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Miesiąc protestu osób z niepełnosprawnościami. Końca nie widać

Od lewej: Karol Milewicz i Wiktoria Milewicz, Iwona Hartwich i Jakub Hartwich, Katarzyna Milewicz i Magda Milewicz, Marzena Stanewicz, mama Dawida (nieobecny na proteście), Anna Glinka i Adrian Glinka Od lewej: Karol Milewicz i Wiktoria Milewicz, Iwona Hartwich i Jakub Hartwich, Katarzyna Milewicz i Magda Milewicz, Marzena Stanewicz, mama Dawida (nieobecny na proteście), Anna Glinka i Adrian Glinka Slawomir Kaminski / Agencja Gazeta
„Premier Mateusz Morawiecki powiedział, że poprzedni rząd miał serce z kamienia. To ten rząd ma takie serce” – uważa Iwona Hartwich, liderka protestu.

Protest opiekunów osób z niepełnosprawnościami i ich podopiecznych rozpoczął się miesiąc temu – 18 kwietnia. Postulaty od początku były dwa. W czasie protestu z 2014 roku u ówczesnej opozycji znajdowały one pełne zrozumienie. Teraz jest inaczej. Do tej pory zrealizowano jeden postulat – chodzi o podniesienie renty socjalnej do 1029,80 zł.

Na wprowadzenia dodatku „na życie” w wysokości 500 zł, zwanego też rehabilitacyjnym, dla osób niepełnosprawnych niezdolnych do samodzielnej egzystencji rząd nie chciał się zgodzić. Tłumaczenia były różne. Bo nas nie stać (mimo że chwilę wcześniej zapowiedziano 300 zł wyprawki dla wszystkich uczniów co roku, od tego począwszy), bo protest ma charakter polityczny, bo najpierw musimy podwyższyć podatki. Później rząd zaproponował dodatek rzeczowy, który wycenił na 520 zł.

Czytaj także: Matka dorosłej niepełnosprawnej: Nie potrzebujemy współczucia, tylko pomocy

Mówiło się wówczas: PiS nie może spełnić postulatów od razu, trzeba poczekać, żeby szybko nie zgłosiły się kolejne żądne podwyżek grupy. Później podjęto próbę dezintegracji protestujących, a minister Rafalska podpisała porozumienie z częścią środowisk osób z niepełnosprawnościami. Którzy w Sejmie nie mieli swoich reprezentantów.

Protestujący zaproponowali, by dodatek był wprowadzany krocząco: od września 2018 roku 250 zł, od stycznia 2019 roku – dodatkowo 125 zł i od stycznia 2020 roku również 125 zł. Nie spotkało się to z entuzjazmem w PiS. W czasie jedynego w maju posiedzenia Sejmu, jak można się było spodziewać, posłom PiS puściły nerwy. Przeprasza tylko poseł Żalek.

Taktyka na wyniszczenie

Minister Rafalska w Sejmie była ostatnio tydzień temu, 11 maja. Wcześniej z protestującymi rozmawiali premier Mateusz Morawiecki, prezydent Andrzej Duda, Pierwsza Dama, Rzecznik Praw Obywatelskich. Dziś budynek Sejmu jest otoczony barierkami, wejścia pilnuje policja. Ograniczony dostęp do Sejmu mają dziennikarze bez stałych przepustek. Coraz gorzej, z coraz większą niechęcią traktuje się protestujących. Z 16 osób zostało 9. Karol Milewicz i Wiktoria Milewicz, Iwona Hartwich i Jakub Hartwich, Katarzyna Milewicz i Magda Milewicz, Marzena Stanewicz, mama Dawida (nieobecny na proteście), Anna Glinka i Adrian Glinka.

Wejścia do Sejmu odmówiono Wandzie Traczyk-Stawskiej, uczestniczce powstania warszawskiego, nauczycielce szkoły specjalnej, oraz Janinie Ochojskiej, szefowej Polskiej Akcji Humanitarnej. Według komunikatu CIS wspomniane osoby „nie przyczyniają się do zakończenia sporu”, a niedogodności związane z przebywaniem w Sejmie „to jednak wynik świadomej decyzji osób protestujących, a nie złej woli Kancelarii Sejmu”.

Adrian i Jakub po spotkaniu z Ochojską otrzymali od marszałka Kuchcińskiego zakaz wychodzenia przed Sejm. „Dwie inne osoby z niepełnosprawnościami, które są w Sejmie, Magda i Wiktoria, mogą wychodzić na spacery. Bo my powiemy reporterom, co się tu dzieje, a dziewczynki niestety nie powiedzą. Podejrzewamy, że to jest powodem decyzji marszałka” – tłumaczył Jakub Hartwich.

Czytaj także: W sprawie niepełnosprawnych nie chodzi o to, by budżet się dopiął

W tym roku w Noc Muzeów nikt nie zwiedzi sejmowych budynków. Do Sejmu wchodzą jedynie zweryfikowane przez posłów PiS wycieczki szkolne. Po raz pierwszy od 1994 roku w Dzień Dziecka nie będzie posiedzenia Sejmu Dzieci i Młodzieży.

Na czas zjazdu NATO, rozpoczynającego się w Sejmie 25 maja, protestujący mają być zasłonięci barierkami, by nikt z zewnątrz ich nie dojrzał i nie usłyszał ich krzyku o pomoc od najbardziej „prospołecznego” rządu po 1989 roku. „Premier Mateusz Morawiecki powiedział, że poprzedni rząd miał serce z kamienia. To ten rząd ma takie serce” – uważa Iwona Hartwich.

Przyszłość protestu

Mimo że 80 proc. Polaków uznaje słuszność postulatów protestujących, ostatnia demonstracja przed Sejmem zgromadziła zaledwie kilka tysięcy osób. I to być może sedno sprawy: PiS ma protestujących w Sejmie za roszczeniowców, za którymi stoi mała grupa ludzi, niezdolnych się zorganizować. Liderzy opozycji nie stali się ich rzecznikami (poza posłanką Scheuring-Wielgus, obecnie bezpartyjną). Nie przyszedł do nich Grzegorz Schetyna. Liderzy PO nie dołączyli do sobotniego marszu solidarnościowego z Rodzicami Osób Niepełnosprawnych. Trudno o bardziej wymowny gest: w chwili gdy protestujący w Sejmie potrzebowali największego wsparcia, na scenie Marszu Wolności skupiano się głównie na niezależności sądów.

Masowe protesty to na razie jedyna forma wpływu na PiS. Masowa mobilizacja. Tej wciąż nie ma, choć trudno o temat bardziej przemawiający do naszej wyobraźni i wrażliwości niż grupa rodziców, którzy pełnią całodobową, wyczerpującą pracę opiekuńczą. Których dzieci po ich śmierci nie mają żadnych perspektyw. Ta pewna forma desperacji może sprawić, że protestujący odejdą z Sejmu tylko siłą. Na pewno nie z własnej woli.

A sygnał, jaki wysyła państwo do kobiet, jest jednoznaczny: rodźcie kolejne dzieci, ale zdrowe, bo chore nie znajdują się w naszym pragmatycznym planie. I nie oczekujcie żadnej ponadstandardowej pomocy. Brutalne? Taki jest PiS.

Czytaj także: Klawisze z Sejmu. Z parlamentu nie da się nawet wyjść

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Kaczyński się pozbierał, złapał cugle, zagrożenie nie minęło. Czy PiS jeszcze wróci do władzy?

Mamy już niezagrożoną demokrację, ze zwyczajowymi sporami i krytyką władzy, czy nadal obowiązuje stan nadzwyczajny? Trwa właśnie, zwłaszcza w mediach społecznościowych, debata na ten temat, a wynik wyborów samorządowych stał się ważnym argumentem.

Mariusz Janicki
09.04.2024
Reklama