Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Wabiki na ajbika

Co daje matura międzynarodowa

Za granicą są kierunki, których w Polsce wciąż nie ma, podejście, którego nie sposób się doczekać. Za granicą są kierunki, których w Polsce wciąż nie ma, podejście, którego nie sposób się doczekać. Joerg Koch / Getty Images
Najpierw międzynarodowa matura, potem studia za granicą. Osiągalne dla każdego, przynajmniej teoretycznie.
Matura międzynarodowa w VI Liceum Ogólnokształcącym w Kielcach, kwiecień 2018 r.Michał Walczak/Forum Matura międzynarodowa w VI Liceum Ogólnokształcącym w Kielcach, kwiecień 2018 r.
Matura międzynarodowa w III Liceum Ogólnokształcącym w Gdyni, maj 2016 r.Łukasz Dejnarowicz/Forum Matura międzynarodowa w III Liceum Ogólnokształcącym w Gdyni, maj 2016 r.

Artykuł w wersji audio

Co uderza Polaka w zetknięciu z międzynarodowymi prestiżowymi systemami kształcenia? Pozornie staroświeckie metody nauki i sprawdzania wiedzy: rozmowa i pisanie wypracowań, w zglobalizowanych czasach uniwersalnie nazwanych esejami.

– Rok akademicki jest u mnie podzielony na trzy trymestry, każdy trymestr to osiem tygodni. Co tydzień piszę esej, a potem mam spotkanie z profesorem. Rozmawiamy – czasem na temat eseju, czasem luźniej, o tym, co robię, czego się uczę. Mojej wiedzy nikt nie testuje – skoro na jakiś temat piszę, to widać, czy ją mam – opowiada Łukasz Gwóźdź, który zaczyna właśnie drugi rok prawa w Oxfordzie. – Ciągłe ćwiczenie w pisaniu, konfrontacja z analizą i krytyką tego, co piszę, konieczność obrony własnych tez, to coś, na co polski model studiów często kładzie zbyt mały nacisk.

Międzynarodową maturę, w skrócie IB, od International Baccalaureate, zrobił w warszawskim liceum Batorego. W ubiegłym roku ajbików, jak o sobie mówią, było w całym kraju około tysiąca. W tym – podobnie. Systematycznie przybywa ich od pierwszego egzaminu, zorganizowanego w 1995 r. w warszawskim XXXIII LO im. Kopernika i w III LO im. Marynarki Wojennej w Gdyni. Przygotowanie uczniów do programu matury międzynarodowej ruszyło w obu szkołach w 1993 r., dlatego w tym roku świętuje się jego 25-lecie w Polsce (m.in. z tej właśnie okazji gdyńskie liceum odwiedził 1 września prezydent Andrzej Duda). Przez ten czas Polska doczekała się 44 szkół, w których można zdawać maturę IB – 20 z nich to licea publiczne. W porównaniu z innymi krajami to dużo.

Po maturze międzynarodowej można też studiować w Polsce – ale to rzadsze wybory. Na większość uczelni zagranicznych można też aplikować i z krajową maturą, ale to ścieżka dłuższa i bardziej zawiła. Polskich studentów za granicą przybywa. Według ostatnich danych OECD z 2015 r. na światowych uczelniach było ich prawie 50 tys., 20 proc. więcej niż trzy lata wcześniej. Krajowe uczelnie już wtedy atakował niż.

Własny zestaw

Ci, którzy od przyszłego roku akademickiego chcą studiować w Wielkiej Brytanii, najbardziej kuszącej Polaków, wbiegają właśnie na ostatnią prostą przygotowań. Aplikacje do najlepszych brytyjskich uniwersytetów składa się do połowy października, czyli ponad pół roku przed ostatnimi egzaminami maturalnymi – nauczyciele w dokumentach muszą podać wynik, jakiego na maturze spodziewają się po uczniu. Podobny jest grafik na uczelnie amerykańskie.

Młodsi, którzy zaczynają dopiero program międzynarodowej matury, już za kilka miesięcy będą zdawać pierwszy egzamin, bo w tym systemie są one rozłożone w czasie. Ci, którzy kończą podstawówki i gimnazja, a chcą celować w IB, już powinni przyglądać się wymaganiom liceów z takim programem – zwłaszcza że dostać się do dobrych szkół średnich w tym roku, jak wiadomo, będzie trudniej ze względu na podwójną liczbę startujących.

Przygotowanie do IB rozpisano na dwa lata. W tym roku więc wciąż zaczynają je licealni drugoklasiści. Gdy zmiana systemu edukacji wejdzie w życie także w szkołach średnich, będą to uczniowie trzecich klas. Ale przygotować się do właściwego przygotowania trzeba z wyprzedzeniem, bo międzynarodowy system kształcenia, przynajmniej w założeniach, jest odległy od naszego rodzimego o lata świetlne w myśleniu o tym, co młody człowiek powinien wiedzieć i umieć.

Dyrektor gdyńskiego III LO Wiesław Kosakowski ocenia, że program międzynarodowy faktycznie przygotowuje do smakowania uczenia się. Nie ma gonienia za realizacją programu, jest bawienie się nauką – choć wymagania, także terminowe, są liczne. Ale ajbik wybiera sam – najczęściej i w uproszczeniu – po jednym przedmiocie z sześciu grup, które planuje zdawać na maturze, na różnych poziomach zaawansowania. Jest język ojczysty, obcy, matematyka, coś z nauk społecznych, coś z doświadczalnych, coś ze sztuki. Wszystko – poza językiem polskim w Polsce – zdaje po angielsku (najczęściej), ewentualnie po hiszpańsku lub francusku. I uczy się też, w małych grupach, w perspektywie powziętego planu.

Może komponować nijak nieprzystające do polskiego systemu zestawy – zaawansowany francuski z fizyką i ekonomią, chemię z geografią i wiedzą o teatrze. Każdemu wyborowi – i w ogóle każdej intelektualnej czynności – ma jednak towarzyszyć refleksja. Nauczyciele uczą, jak się uczyć, jak precyzyjnie myśleć, jak organizować czas i samodzielną pracę. Pomagać w tym mają obowiązkowe zajęcia z teorii wiedzy, ćwiczące krytycyzm i obróbkę powszechnie dostępnych informacji. Pomagać żyć w świecie mają – też obowiązkowe – aktywności na rzecz środowiska społecznego, by ajbik miał wpojone jako normę, że wspiera się tych, którym w życiu słabiej idzie: pracuje się wolontariacko w hospicjum, wystawia sztuki z dziećmi z niepełnosprawnością albo sprząta w schronisku dla zwierząt.

Międzynarodową maturą (funkcjonującą w Europie od 1968 r.) inspirowane były też rozwiązania tzw. nowej matury w Polsce, opracowywanej na początku poprzedniej dekady. Po latach widać jednak, że ta inspiracja poszła nie dość daleko. Joanna Klonowska, nauczycielka, która przygotowuje uczniów warszawskich szkół i do matury międzynarodowej, i polskiej, różnice między egzaminami pokazuje w tabelce.

W kolumnie polskiej wpisała „odtwórczość”, w międzynarodowej „kreatywność”, w polskiej „strach” (przed surową karą, niekiedy za zwykłe lapsusy), w międzynarodowej – „odkrywanie”. W polskiej: „zbyt dużo lektur”, brak czasu na rozmowę o koniecznych do spamiętania faktach, tytułach, fabułach. – W maturze międzynarodowej, na przykład z francuskim jako językiem ojczystym, uczeń musi przeczytać 13 lektur – na poziomie zaawansowanym! Ale różnica między tym, jak uczymy młodzież czytać, przygotowując do matury międzynarodowej, a jak do polskiej, to przepaść. IB – uważa Klonowska – uczy odwagi. Na przykład tego, że każda interpretacja utworu jest dobra, jeśli tylko umie się ją uzasadnić. Maturzyści na egzaminie dostają fragment tekstu, który trzeba skomentować – nie ma pytań, sami je muszą postawić i znaleźć odpowiedzi.

Harvard tańszy niż UW

Tyle że codzienność ajbika w praktyce też potrafi rozczarować. W Warszawie można usłyszeć powiedzenie, że 1 września zaczyna się program IB, a 2 września rodzice uczniów ruszają szukać korepetycji. Bo niektóre licea traktują maturę międzynarodową jako marketingowy wabik, pozwalający podnieść czesne lub pozycję w rankingu. Pewną podpowiedź niosą wyniki matur. Aby dostać się na dobry światowy uniwersytet, trzeba uzyskać co najmniej 38 punktów na 45 (w programie IB wynikiem jest łączna liczba punktów ze wszystkich zdawanych przedmiotów). A czasem średnia zdających w szkole to 25 albo 36. Na najlepsze kierunki – za mało. – Poza tym nawet dobre licea z natury rzeczy skupiają się na doprowadzeniu uczniów do matury z sukcesem. Ale nie wypracowały narzędzi pomagania w decyzji, co uczeń dalej może zrobić z wynikami uzyskanymi na maturze, w jakie kierunki i uczelnie może celować, ani też – na wcześniejszym etapie – narzędzi diagnozy, jakie uczeń ma autentyczne zainteresowania i potencjał. My to oferujemy – dodaje Maciej Dziedzic ze szkoły The Swan, prowadzącej dodatkowe zajęcia przygotowujące do matury i studiów na zagranicznych uczelniach. Przychodzi po pomoc dziewczyna z ojcem. Ojciec, sam lekarz, mówi, że córka interesuje się historią i pójdzie na prawo, pod ten kierunek ma już rozpisane przedmioty w szkolnym programie IB. A córce wychodzi w diagnozie zainteresowanie biologią, chemią i predyspozycje lekarskie. W tym przypadku szczęśliwie wszystko udało się przestawić.

Przygotowanie i podejście nauczycieli bywa bardzo różne – potwierdza Agata, która robiła program IB w dobrym zespole szkół społecznych. – Inaczej prowadzi ucznia pedagog, który jest w tym systemie od lat, inaczej osoba, która dopiero zaczyna. Z żalem stwierdzam, że zajęcia ze świetnie pomyślanej teorii wiedzy u mnie w liceum okazały się wielkim przerostem formy nad treścią. Poza tym w ostatnim czasie nie zawracano sobie nami szczególnie głowy, bo wszyscy w szkole byli pochłonięci pacyfikowaniem skutków reformy edukacji. Mnie szczęśliwie udało się dostać bez dodatkowego wsparcia na jeden z angielskich uniwersytetów, ale wielu moich kolegów korzystało z korepetycji.

Łukasz Gwóźdź, student Oxfordu, po godzinach przygotowywał się do aplikacji na studia amerykańskie. Wymagają osobnych testów i esejów ze względu na odległy od europejskiego system wyższego kształcenia. Startował na najwyższą półkę: Harvard, Princeton, Yale. Ale o przyjęciu na te uczelnie w znacznej mierze decyduje łut szczęścia.

Harvard przyjmuje ok. 200 obcokrajowców na rok, z założeniem, że grupa musi być odpowiednio zróżnicowana. Zatem z Polski w praktyce zwykle szansę ma jedna osoba, często określonej płci, zainteresowań, talentów, a podobno i temperamentu. Ale kto fartownie wpisze się w to sudoku, ma najczęściej całościowe stypendium, pokrywające i koszty czesnego, i utrzymania. Studia na Harvardzie mogą więc wyjść taniej niż na UW. Oxford i Cambridge też oferują szczodre wsparcie, podobno nie zdarza się, by z braku pieniędzy w najlepszych szkołach ktoś nie mógł studiować.

Czy zatem to realna opcja dla każdego pracowitego i zdolnego z Polski? Łukasz Gwóźdź się zastanawia: – Prawdę mówiąc, w Oxfordzie, a z tego, co wiem, na Harvardzie też, trudno spotkać Polaka, który w dzieciństwie chodziłby do publicznej podstawówki. Nie wiem, czy to dlatego, że jednak trafiają tam osoby, które rodzice są w stanie wspierać finansowo na każdym etapie edukacji, czy może barierą jest jakość nauki w publicznych szkołach.

Notatki z myślenia

Choć w wersji folderowej główną motywacją ajbików jest miłość do nauki i głód wiedzy, bywa, że myślą prościej. Komuś wychodzi, że po maturze międzynarodowej ma lepsze szanse dostać się na medycynę w Polsce – przelicznik punktów z biologii z takiej matury jest korzystniejszy niż z polskiej. Maciej Dziedzic z The Swan obserwuje, że uczniowie (i ich rodzice), którzy do jego szkoły przychodzą, by mieć szanse na najlepsze studia świata, niemal zawsze mówią o perspektywach lepszej pracy i płacy. – Nie są to motywacje typu: „Tam jest profesor, którego książkę przeczytałem, i chciałbym go poznać” czy „Tam prowadzi się badania nad czymś, co mnie pasjonuje, czego w innym laboratorium nie przebadam”. Nade wszystko napędza dążenie do prestiżu, lepszego życia. Pragmatyzm.

Ci, którzy studiują prawo na Wyspach, nawet formalnie mieliby kłopot z rozpoczęciem w Polsce kariery zawodowej. Ci, którzy dostali się na medycynę gdzieś w Europie, wystarczająco szybko orientują się, jakie są różnice w realiach lekarskiego życia między Polską a resztą cywilizowanego świata. Za granicą są kierunki, których w Polsce wciąż nie ma, podejście, którego nie sposób się doczekać, np. architektura w ujęciu nie politechniczno-inżynierskim, lecz artystyczno-naukowym; nowe technologie, których nikt u nas nie uczy, a ten, kto je za granicą pozna, tu ich nie wykorzysta.

Ale niektórzy wracają. Na przykład specjaliści od finansów, kalkulujący, że zamiast być małą rybą w dużej londyńskiej wodzie, lepiej być większą rybą w wodzie mniejszej, powiedzmy, w banku w Warszawie. Absolwent brytyjskiej uczelni trochę się śmieje, że gdy otwiera usta, członkowie zarządu – wykształceni na polskich uczelniach – zaczynają robić notatki. Zachwyceni, że można tak nieszablonowo myśleć, precyzyjnie te myśli wyrażać. Co w pewnym sensie jest jednak smutne.

Polityka 38.2018 (3178) z dnia 18.09.2018; Społeczeństwo; s. 38
Oryginalny tytuł tekstu: "Wabiki na ajbika"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną