Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Kobiece „teraz my” brzmi coraz głośniej

Dwa lata po czarnych protestach

W Polsce, jak i w Chile, Hiszpanii, Chorwacji, Belgii, Stanach Zjednoczonych, Niemczech kobiece ruchy oddolne zmieniły oblicze polityki. W Polsce, jak i w Chile, Hiszpanii, Chorwacji, Belgii, Stanach Zjednoczonych, Niemczech kobiece ruchy oddolne zmieniły oblicze polityki. Clem Onojeghuo / Unsplash
To, co w październiku 2016 r. było przełomem, nieobecnym w telewizjach w czasie największej oglądalności, dzisiaj staje się oczywistością. Jest dla tego kraju nadzieja.

Komentarz ten piszę z Belgradu, z międzynarodowego zjazdu feministycznych aktywistek. Polska to tutaj mocna marka. Być może, tak jak w 1989 r. cały blok wschodni zaczął się chwiać dzięki sukcesowi „Solidarności” i Okrągłego Stołu, tak samo dzisiaj, kiedy na całym świecie równouprawnienie i emancypacja posunęły się do przodu znacznie szybciej niż polityka i prawo, prokobiece ruchy społeczne będą patrzeć z fascynacją na Polskę. Na fotogeniczne i masowe strajki kobiet oraz imponujące politycznie projekty „Ratujmy Kobiety”.

Oczywiście tak jak w 1989 r., tak i dziś obrazki widziane z zewnątrz są dużo ładniejsze od tego, co widać od środka. Prostsze. Łatwiejsze do użycia jako symbol i oznaka nadziei. To od wewnątrz widać, że formuła strajku wyczerpuje się, a demonstracje z pozytywnym programem prokobiecym, jak ta w Światowym Dniu Bezpiecznej Aborcji, przyciągają znacznie mniej osób niż manifestacje protestu przeciwko kolejnemu projektowi zaostrzenia i tak już drakońskiej i nierespektowane ustawy.

Ruchy kobiece zmieniły oblicze polityki

W porównaniu z pozostałymi krajami widać, że różne kwestie można rozwiązać inaczej, być może lepiej. Nastawienie na osobiste spotkania i fizyczną obecność – w odróżnieniu od organizacji poprzez media społecznościowe, na które postawiły Polki – pozwala podtrzymywać więzi i budować trwałe, choć nieformalne sieci organizacyjne. W Chile i wielu innych miejscach walka toczy się dzięki odważnym opowieściom o osobistych doświadczeniach. W Polsce po reakcjach na wyznanie Natalii Przybysz długo nikt się nie ośmieli pójść tą drogą.

Ale też trzeba zauważyć, że tak w Polsce, jak i w Chile, Hiszpanii, Chorwacji, Belgii, Stanach Zjednoczonych, Niemczech (a nawet Rosji, choć w mniejszym stopniu) kobiece ruchy oddolne zmieniły oblicze polityki. Nigdy wcześniej w polskiej polityce nie było tylu aktywistek świadomie i dumnie prezentujących kobiece postulaty. Dziś niemal w każdym okręgu wyborczym i na każdej opozycyjnej liście godnej tego miana znajdują się osoby związane z protestami. Owszem, sumarycznie kobiet jest o kilka procent mniej niż w poprzednich wyborach, za to tym razem wreszcie przychodzą do polityki z własnymi pomysłami i warunkami, a co najważniejsze – z własnym elektoratem, z którym szefowie partii układający listy muszą się naprawdę liczyć.

Syndrom potem wy

Sto lat po uzyskaniu formalnych praw wyborczych Polki zaczynają korzystać z nich także realnie. Minione dwa lata były przecież tylko przyspieszoną rekapitulacją stuletniej tendencji pomijania, omijania i lekceważenia kobiet przez polityków, decydentów, dowódców. Agnieszka Graff nazwała to kiedyś „syndromem potem wy”: najpierw niepodległość, potem sprawa kobieca. Najpierw odbudowa kraju, potem sprawa kobieca. Najpierw socjalizm, potem sprawa kobieca. Najpierw kapitalizm, potem sprawa kobieca. A w międzyczasie zróbcie herbatę, upieczcie ciasto dla dyskutujących o wolności bojowników, zajmijcie się dziećmi.

Na całym świecie owo „potem wy” zamienia się właśnie w „teraz my” – i na całym świecie widzimy podobne lęki i agresję wobec zmiany. Incelsi i erupcja patriarchatu w USA, ksenofobia i autorytaryzm w Europie Środkowej, patriarchalizm i autorytaryzm w Rosji, protekcjonizm i antydemokratyzm w Unii Europejskiej – wszystkie łączy fundamentalny lęk przed równościowymi i inkluzywnymi postulatami ruchów kobiecych. Co pozwala sądzić, że dopóki nie przyjmiemy tych postulatów za swoje – dopóki wszyscy nie staniemy się feministkami – autorytaryzm, wykluczenie i patriarchat będą wygrywać.

Koniec z paprotkami

Zaprojektowana przez mężczyzn, dla mężczyzn i na temat mężczyzn demokracja musi się wreszcie poszerzyć o równie poważne traktowanie kobiet. Nie tylko prawo do głosowania – do niedawna przecież niemal wyłącznie na mężczyzn, bo kwoty na listach wyborczych wprowadzone zostały dopiero w styczniu 2011 r. Ale także realne możliwości startu w wyborach, bez konieczności udawania niezagrażającej panom paprotki. I możliwość faktycznego wpływania na procesy polityczne poprzez udział w debacie publicznej. A nie że lekko zmieniający się skład poważnych panów dyskutuje o realiach życia kobiet w tym segmencie dyskusji, który przeznaczony jest na rekreację i dowcipy.

Czytaj także: Ten rząd obalą kobiety

Cieszę się, że to, co we wrześniu i październiku 2016 r. było przełomem i innowacją, niewidzianą wcześniej w telewizjach w czasie największej oglądalności, dzisiaj, ledwie dwa lata później, staje się oczywistością. Od wielu miesięcy sondaże pokazują, że prawa reprodukcyjne i samostanowienie kobiet popiera około 50 proc. Polek i Polaków. Powstają programy satyryczne wyśmiewające męskocentryczną publicystykę pod krawatem. A politycy opozycji, chcąc nie chcąc, przyjmują programy pisane przez kobiece aktywistki. Jest dla tego kraju nadzieja.

Czytaj także: Erekcja jest darem bożym. Czyli kobiety rozmawiają o recepcie na viagrę

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama