Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Systemowe manewry. Jak Kościół (nie) walczy z pedofilią

Zebranie plenarne Konferencji Episkopatu Polski na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, 2017 r. Zebranie plenarne Konferencji Episkopatu Polski na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, 2017 r. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
Kościół katolicki jest instytucją autorytarną, podobnie jak wiele partii politycznych, sekretnych towarzystw itp. Tego rodzaju podmioty nie są skore do upubliczniania swoich wewnętrznych problemów, zwłaszcza niezgodnych z deklarowanymi zasadami.

Pan Polak, prymas Polski, poinformował: „Rada Stała Konferencji Episkopatu Polski podjęła pracę nad systemową odpowiedzią na problem wykorzystania dzieci i młodzieży przez niektórych duchownych i na sytuację, którą w tej chwili przeżywamy; także tę sytuację, której świadectwo otrzymaliśmy w filmie pana Sekielskiego. (…) Ten film jest jeszcze jednym elementem, który pomoże w naszej walce. Za ten film trzeba podziękować”. I wyjaśnił, że nie wystąpił w FS (filmie Sekielskich), bo nie chciał odnosić się do nieznanych mu przypadków.

Pan Gądecki, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, dodał: „Biskupi wyrazili swój smutek z powodu cierpienia osób pokrzywdzonych przez niektórych duchownych. Sprawy te domagają się wystrzegania jakichkolwiek zaniedbań i jeszcze większej wrażliwości na pomoc pokrzywdzonym. (…) Przyznajemy, że jako pasterze Kościoła nie uczyniliśmy wszystkiego, aby zapobiec krzywdom”.

To, że Gądecki odmawia wydania prokuraturze materiałów w sprawie byłego księdza z Chodzieży, tłumaczy tajemnicą zawodową, z której został zresztą zwolniony. Na pewno jego postawa jest wynikiem smutku i jeszcze większej wrażliwości na pomoc pokrzywdzonych, ale wygląda na to, że systemowo ważniejsza jest tajemnica zawodowa i jej skutki.

Ryszarda Socha: Arcyksiążę Głódź – ikona Kościoła oderwanego od współczesnego świata

Pedofilia, czyli nie ma o czym rozmawiać

I jeszcze słowa p. Nycza, metropolity warszawskiego: „Każdy kadr, każda scena, każda historia opowiedziana w tym filmie wbija w fotel. Poruszyła mnie ogromna tragedia, ogromny ból osób skrzywdzonych. (…) Towarzyszyło mi poczucie wstydu i smutku, że takich krzywd doznali od księży”.

Przypominam jednak, że kilku hierarchów nie wystąpiło w filmie nie dlatego, że nie chciało odnosić się do „nieznanych przypadków”, ale – jak koła kościelne powiadomiły twórców FS – w związku z docierającymi informacjami o „nierzetelności autorów”. A teraz za „film trzeba podziękować”.

A oto podejście p. Gołębiewskiego, arcybiskupa seniora z Wrocławia: „Sprawa [p. Kani, byłego księdza] jest już załatwiona, nie jest księdzem, nie ma sensu [rozmawiać]. (…) Oglądałem [FS]. (…) Zaszczycili mnie bardzo ładnie. Kiedyś »Trybuna Ludu« tak zaszczycała kapłanów. (…) Są tam [w FS] bardzo poważne zarzuty, a nie ma tam ani jednej refleksji, najmniejszej”.

Z zacytowanych wypowiedzi polskich hierarchów kościelnych trudno się zorientować, jak rozumieją systemową odpowiedź na problem ujawniony przez FS. A co gdy pedofil (Michał M.) jest nadal księdzem i odmawia litanię w radiu kierowanym przez p. Rydzyka i mającym hasło „Katolicki głos w twoim domu” za swoje ideowe przesłanie? Ów Michał M., czyli proboszcz z Tylawy, bo o niego chodzi, był kryty przez p. Michalika, arcybiskupa (teraz seniora) przemyskiego. W końcu został skazany na dwa lata więzienia z zawieszeniem na pięć, a więc niezbyt surowo. Ale księdzem pozostał.

Pan Michalik zaś stwierdził: „Wielu tych molestowań udałoby się uniknąć, gdyby te relacje między rodzicami były zdrowe. Słyszymy nieraz, że to często wyzwala się ta niewłaściwa postawa czy nadużycie, kiedy dziecko szuka miłości. Ono lgnie, ono szuka. I zagubi się samo i jeszcze tego drugiego człowieka wciąga”. Potem przeprosił za... lapsus językowy.

Teraz jednak milczy, zapewne w zgodzie ze swoim sumieniem. Wedle kurii przemyskiej (oświadczenie po emisji FS) Michał M. ma odprawić pokutę i modlić się oraz nie wolno mu publicznie występować. Surowe kary, zwłaszcza uniemożliwienie mu dalszego ozdabiania swym głosem rozgłośni ojca dyrektora.

Marek Lisiński: Rozliczanie Kościoła w Polsce nie będzie łatwe

Jak Kościół chce walczyć z pedofilią?

Rozmaitych wątpliwości co do rzeczywistego stanowiska polskich biskupów wobec pedofilii w KK nie rozwiewa ich list do wiernych z 26 maja. Mniej więcej połowa całego tekstu obficie posypuje głowy popiołem, reszta ogólnikowo wspomina o rozmaitych działaniach, np. edukacyjnych, mających zapobiec pedofilii, i apeluje o współpracę ze strony wiernych świeckich. O odpowiedzialności w świetle prawa jest niewiele, jedno zdanie (od razu okraszone wzmianką o poświęceniu kapłanów): „Tych czynów dopuścili się konkretni ludzie i oni powinni zostać ukarani za swoje czyny. Wesprzyjmy w tych trudnych chwilach kapłanów pracujących z poświęceniem, by nie utracili zapału i otrzymali umocnienie ze strony wiernych świeckich”.

Ale co gdy ktoś, tak jak p. Gądecki, będzie nadgorliwie korzystał z tajemnicy zawodowej lub, jak p. Polak, nie zechce się odnieść do „nieznanych sobie przypadków”? W liście brak jakiejkolwiek wzmianki o współpracy z wymiarem sprawiedliwości. Przeoczenie czy osobliwie systemowe podejście do sprawy?

Adam Szostkiewicz: Jak walczyć z pedofilią w Kościele, gdy rządzi PiS?

Dlaczego trzeba badać pedofilię właśnie w Kościele

Nie próżnują też niektórzy świeccy specjaliści od Polaka katolika, honoru i ojczyzny. Bardzo szczególna opinia padła ze strony p. Bukowskiego, doktora filozofii, który stale dostarcza mi rozmaitych inspiracji. Rzecz ujął tak: „»Gazeta Polska Codziennie« [piórem pp. Sakiewicza i Stankowskiego] opisała cztery przypadki byłych polityków Platformy Obywatelskiej skazanych za pedofilię. Jest to informacja ważna i pouczająca. W filmie Sekielskiego bohaterami negatywnymi było trzech księży pedofilów. (…) Szef klubu Platformy Obywatelskiej (…) Sławomir Neuman zapewnił w rozmowie z Niezależną, że wszystkie te osoby zostały już usunięte z PO. Nie omieszkał też dodać, że jego zdaniem problemem w Polsce nie są osoby skazane za pedofilię, a księża, których nie ściga się za tego typu przestępstwa. (…) Nie wiem, czy bardziej podziwiać bezczelność, czy głupotę prominentnego polityka Platformy Obywatelskiej”.

Ja natomiast podziwiam p. Bukowskiego uważającego za ważne i pouczające, że w FS jest mowa o trzech księżach pedofilach, natomiast w „GPC” o czterech sprawcach czynów pedofilskich będących członkami PO. Niewykluczone (wypowiadam się w trybie modalnym, bo możliwości paralogiczne dr. Bukowskiego są niezbadane), że ułamek trzy czwarte ma wyrażać fakt, że na trzech pedofilów z KK przypada czterech z PO – przypuszczam, że pp. Sakiewicz i Stankowski podzielają to oszacowanie.

FS zajmuje się pedofilią właśnie w KK z powodów dobrze znanych także poza Polską. W poprzednim felietonie przytoczyłem dane kościelne – 350 przypadków (większość bez sankcji prawnej), a wedle oficjalnego wyjaśnienia p. Polaka było ich znacznie więcej. Rzecz nie w tym, że pedofile są skazywani (jest to przestępstwo zapewne nieuniknione, jak każde inne), ale to, że księża pedofile byli chronieni przez KK jako instytucję, niekiedy z pomocą organów państwowych – stale po 1989 r.

Ta rzecz jest bulwersująca. Pan Bukowski ma na to prostą odpowiedź. Zapytano go: „Tusk albo Schetyna przenosili ich do innej parafii, żeby zamieść sprawę pod dywan?”. Doktor filozofii, specjalista od fenomenologicznego wglądu w istotę rzeczy, wnikliwie odparł: „Proszę ich spytać”.

Czytaj także: Jak PiS radzi sobie z filmem Sekielskich

Jak się (nie) przestrzega celibatu

Problem seksualności w KK nie jest niczym nowym. Paweł Apostoł apelował, aby biskup, prezbiter i diakon mieli tylko po jednej żonie. Wprawdzie rozmaite dokumenty kościelne zalecały bezżenność duchownych (niniejsze uwagi dotyczą tylko księży diecezjalnych, zakony to odrębna kwestia), ale celibat wprowadzono dopiero w XI w. (tzw. reforma gregoriańska). Nie był jednak przestrzegany, np. szacuje się, że jedna czwarta kapłanów w końcu wieków średnich żyła w konkubinacie.

Niemniej KK nie ujawniał danych, a dzieła literackie zajmujące się życiem seksualnym duchowieństwa, np. „Dekamaron” Boccaccia, trafiały na Indeks Ksiąg Zakazanych lub były ostro krytykowane, jak „Monachomachia” Krasickiego. W 1971 r. powstał raport o przestrzeganiu celibatu, w którym stwierdzono, że wymóg bezżenności jest często naruszany zarówno heteroseksualnie, jak i homoseksualnie – bliższe dane nie zostały podane. W 1987 r. znajomy ksiądz ze Szwajcarii powiedział mi, że wedle danych wewnątrzkościelnych (nie określił ich bliżej) ok. 20 proc. księży (100 tys.) żyje w trwałych związkach konkubenckich. Jeśli tak rzeczywiście jest, to (nie)przestrzeganie celibatu jest stabilne na przestrzeni wieków.

Jeden z adwokatów związanych z kurią krakowską opowiadał mi, że co najmniej raz w miesiącu Pałac Arcybiskupi odwiedza zapłakana dziewczyna ze wsi, eskortowana przez rodzinę i sąsiadów, aby pożalić się, że jest w ciąży z lokalnym księdzem. Zostawała odesłana z kwitkiem, a bywało, że sprawcę przenoszono w inne miejsce, aby uniknąć zgorszenia. Skala homoseksualizmu w KK jest trudna do oszacowania, ale z opowieści kleryków wynika, że takie przypadki wcale nie są rzadkie. Rzetelny obraz seksualizmu w KK wymaga badań: m.in. socjologicznych, psychologicznych i medycznych. Dopiero wtedy można zajmować się motywacjami, skutkami, przestępczością itd. czy prowadzić badania porównawcze. A to jest warunek konieczny dla znalezienia systematycznej odpowiedzi na pytanie o pedofilię wśród księży, co postuluje p. Polak.

Czytaj także: Paweł Dobrowolski o osobach homoseksualnych w stanie kapłańskim

Życie seksualne duchownych

Tomasz Dostatni, dominikanin, jeden z niewielu duchownych, którzy nie owijają faktów ujawnionych przez FS, apeluje, aby KK był przezroczysty jak szkło w materii swej obyczajowości, także seksualnej. Wszelako wiele wskazuje na to, że ten postulat nie zostanie zrealizowany. KK jest instytucją autorytarną, podobnie jak wiele partii politycznych, sekretnych towarzystw itp. Tego rodzaju podmioty nie są skore do upubliczniania swoich wewnętrznych problemów, zwłaszcza niezgodnych z deklarowanymi zasadami.

Chociaż życie seksualne duchownych jest pilnie strzeżoną tajemnicą, lud Boży o nim wie i nawet jest wyrozumiały. Jeśli ktoś będzie zwiedzał sławną willę Farnese w Rzymie (teraz muzeum, niegdyś kardynalski apartament), usłyszy od przewodnika, że widocznymi schodami schodziły oblubienice poszczególnych eminencji, bynajmniej nie dla wspólnej modlitwy.

Niedawno telewizja (niepubliczna) przytoczyła opowieść o tym, jak pewna kobieta była ostrzegana przed posyłaniem wieczorową porą nieletniej córki do kościoła. Odpowiedziała, że wie, o co chodzi, ale „nasz ksiądz sam ma troje dzieci – jest dla nich dobry”. W FS występuje najwyraźniej wynajęty „moher” i przekonuje, że ksiądz też człowiek i ma swoje potrzeby.

Tego rodzaju opowieści można mnożyć ad infinitum. Wszelako wykrycie w miarę częstej pedofilii wśród księży stało się szokiem z uwagi na to, że dotyka dzieci ze strony tych, którzy mają być ich przewodnikami duchowymi. Formuła „święty Kościół grzesznych ludzi” być może da się jakoś pogodzić z konkubinatem duchownych lub ich „dojrzałym” homoseksualizmem, ale bezkarne wykorzystywanie seksualne dzieci w środowisku kościelnym nie jest społecznie wybaczalne, niezależnie od tego, że pedofilami są także murarze, ludzie bez zawodu czy politycy PO. Panowie Bukowski, Sakiewicz i Stankowski (i podobni mędrcy) nie mogą tego ogarnąć – zapewne z powodu przerostu gruczołów politycznych zakłócających poprawną percepcję rzeczywistości lub, aby użyć aforyzmu Leca, dlatego, że „najwierniej podtrzymują mity najmici”.

Jan Hartman: Czy Sekielscy obalą PiS?

Rzekomy spisek przeciw Kościołowi

Atmosfera wokół seksualnych praktyk w KK – z jednej strony brak stosownej wiedzy, z drugiej traktowanie wielu spraw z przymrużeniem oka – utrudnia znalezienie właściwej odpowiedzi systemowej na problem pedofilii duchownych. KK będzie bronił sprawców, powołując się np. na domniemanie niewinności czy kłopoty z odróżnieniem działań przestępczych od takich, które nie stoją w sprzeczności z prawem – tak czyni każda instytucja broniąca swoich. Nie ma co się dziwić, że KK uważa pedofilów za margines („konkretni ludzie i oni powinni być ukarani”), ale nie za problem – typowe w traktowaniu niewygodnych faktów w organizacjach autorytarnych. Wspomniany list z 26 maja nie był wszędzie czytany – odsyłano wiernych do gazetek parafialnych, zapewne po to, aby „maluczcy” byli przekonani, że „w tym kontekście w szczególny sposób doceniamy pracę zdecydowanej większości kapłanów, którzy wierni Ewangelii gorliwie i ofiarnie służą Bogu i ludziom. Nie pozwólmy, by dobro, które dokonuje się w Kościele przez ich posługę, przesłoniły nam grzechy konkretnych osób. Na zasadzie odpowiedzialności zbiorowej nie przenośmy też win konkretnych osób w sutannach na wszystkich księży”.

Co bardziej radykalni obrońcy KK perorują o celowym spisku przeciwko tej instytucji, nawet sponsorowanym z zewnątrz. Cóż, zarówno list z 26 maja, jak i niektóre mowy obrończe, np. p. Ziemkiewicza, jakoś dziwnie przypominają epistoły Biura Politycznego PZPR w sprawie tzw. błędów i wypaczeń, w których argumentowano, że mylili się konkretni ludzie, ale nie Partia.

Problem pedofilii w KK jest poważny, jak pokazały wydarzenia w wielu krajach. Ograniczając się do sytuacji w Polsce, żadna komisja wewnątrzkościelna sprawy nie rozwiąże, podobnie jak mieszana czy całkowicie zewnętrzna, dopóki władze państwowe będą powolne wobec KK. Pomysł Zwykłego Posła, aby powstała komisja badająca przypadki pedofilii we wszystkich środowiskach, zwyczajnie rozmydla problem, niewykluczone, że celowo w odniesieniu do KK. Badania przestępstw seksualnych wobec nieletnich są sprawą specjalistów, np. prawników, kryminologów, psychologów, socjologów itd. Jeśli takowe studia nie są w Polsce zbyt rozwinięte, niech p. Gowin da stosowny grant, zamiast marnotrawić pieniądze na niewydarzoną reformę nauki i szkolnictwa wyższego. Na razie z jednej strony dziękuje Sekielskim i biada nad tym, że Kościół nie poradził sobie etc., ale z drugiej strony prawi: „Cała sprawa pedofilii jest wykorzystywana, by uderzać w Kościół i budować fałszywy wizerunek rzekomego sojuszu Kościoła z PiS i Zjednoczoną Prawicą”. Dobry żart, ale tynfa niewart.

Czytaj także: Pedofilia. Odmiany, przyczyny, leczenie

Sojusz tronu z ołtarzem

Pan Ziobro pospiesznie przygotował nowelizację Kodeksu karnego, wprawdzie zaostrzającą kary za pedofilię, ale zapomniał o penalizacji doprowadzenia małoletniego do obcowania płciowego, czyli typowym sposobie wykorzystywania seksualnego dzieci, stosowanym przez duchownych w relacjach opartymi np. na zaufaniu ze strony małoletnich penitentów(ek) do spowiedników.

Trudno ocenić, czy p. Ziobro działał z właściwą sobie indolencją prawną czy z intencją ograniczenia odpowiedzialności księży, ale rzecz jest interesująca sama w sobie. Tak czy inaczej kroki podjęte przez władze nie wskazują na systemowe działania władz w sprawie ograniczenia pedofilii w KK. Księża pedofile zapewne dalej będą mogli liczyć na kościelną ochronę (np. w formie odwoływania się do tajemniczej „tajemnicy zawodowej”) i niewykluczone, że na pobłażliwość prokuratury (p. Piotrowicz może być konsultantem, ma wprawę w związku ze sprawą proboszcza z Tylawy).

Dopóki będzie trwał sojusz (nie rzekomy, ale rzeczywisty) ołtarza z tronem, kilku pedofilów w sutannach być może zostanie skazanych, ale słowa p. Kaczyńskiego: „Ani purpura, ani Nobel, ani Oscar nie uchronią przed odpowiedzialnością za pedofilię”, będą miały znaczenie raczej symboliczne, zwłaszcza jeśli chodzi o pierwszy człon. Na placu boju pozostaną murarze etc., ewentualnie nieokreślony zegarmistrz świata purpurowy.

Daniel Passent: Ołtarz i tron poruszone

Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną