Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Od teraz dyrektorzy będą donosić na swoich nauczycieli

Uczniowie z podręcznikami w klasie Uczniowie z podręcznikami w klasie Jakub Ociepa / Agencja Gazeta
Był czas, kiedy do nauczyciela pracującego w liceum mówiło się „panie profesorze”, „pani profesor”. Dziś PiS robi wszystko, by zohydzić nauczycieli i obrzydzić szkołę.

Dyrektorzy szkół poinformowali pracowników, że będą na nich donosić. Do kuratorium. Rzekomo dla dobra dzieci. Jeżeli nauczyciel spóźni się na lekcję, nie pojawi się na dyżurze albo w jakikolwiek inny sposób naruszy regulamin, szef wyśle o tym informację do kuratorium. Rok szkolny 2019/2020 będzie upływał pod znakiem nieufności i donosicielstwa.

Dyrektor – donosiciel ustawowy

Kiedy szefowa powiedziała o tym na pierwszym po wakacjach posiedzeniu rady pedagogicznej, prysł czar nowego roku szkolnego. Mamy donosiciela w szkole. Donosiciela ustawowego. Własnego dyrektora. Będzie codziennie pisał raporty o tym, co jego pracownicy zrobili źle. Sam nawet krzywo nie spojrzy, palcem nie pogrozi, tylko od razu sypnie donosami. Szefowa wyjaśniła, że odebrano jej prawo karania pracowników za wykroczenia, teraz musi o wszystkim informować władze oświatowe. Przy kuratorium działa komisja dyscyplinarna, która od 1 września będzie zajmować się donosami, jakie szeroką rzeką popłyną ze wszystkich szkół regionu. Wystarczy drobnostka. Dyrektor nie ocenia, nie karze, tylko powiadamia władzę. Kto zatem rządzi w szkole?

Zdarzyło mi się nieraz naruszyć regulamin pracowniczy. Uzbierało się przez te lata, oj, uzbierało. Spóźniałem się, wychodziłem wcześniej, nie byłem na dyżurze, nie sprawdzałem frekwencji, nie oceniałem wypracowań na czas, zapominałem o czymś ważnym, przeoczyłem to i owo, kiedyś nawet zasnąłem na lekcji. Dyrektor raz zagrzmiał mi nad uchem, że właśnie powinienem być na dyżurze. Innym razem zapowiedział, że jak to się powtórzy, to mnie przeczołga. Nie pomogło, więc przeczołgał, zaklął przy tym jak bosman, że aż wystraszyłem się nie na żarty. O Jezu Miłosierny, nie wiedziałem, że szef potrafi być taki straszny. Obiecuję poprawę.

Czytaj także: Od nowego roku szkolnego nowe zasady motywowania nauczycieli. Zamiast nagród – kary

Potem długi czas chodziłem jak w zegarku. Niestety, człowiek jest słaby. Zaniedbałem się w pracy, więc znowu trzeba było mnie przywołać do porządku. Nie spodobało mi się to, dlatego złożyłem pisemny protest. Proszę mnie nie besztać. Jestem nauczycielem mianowanym, panem profesorem, inteligentem, czytam Dostojewskiego częściowo w oryginale, domagam się szacunku. Tak napisałem i złożyłem na dziennik. Szef wezwał mnie do gabinetu i powiedział bardzo poważnym tonem, że pismo to gruba przesada. Pismem szkodzę instytucji, zostawiam bowiem ślad, że są tu jakieś nieprawidłowości. A przecież nic złego tu się nie dzieje. Normalnie, jak to w pracy. Działoby się źle, gdybym nie reagował na ustny OPR. Gdybym był głuchy jak pień, gdyby do mnie nie docierało. Po co tworzyć pisemne ślady, gdy wystarczy nauczyciela opieprzyć i ten się poprawia. Pisze się wtedy, gdy do pracownika nie dociera słowo szefa. Pisze się wtedy, gdy traci się nadzieję na normalne relacje. Pismo przeciwko komuś tworzy wrogów. Taki był mój dawny szef, lubił gadać. Człowiek niedzisiejszy.

Skrzynki na donosy

Pani dyrektor była cała czerwona, gdy informowała o swojej nowej roli donosiciela. Będzie pisać na każdego, bo nie ma wyjścia. W zeszłym roku władze oświatowe zachęciły rodziców i uczniów do pisania donosów. W szkołach powstały skrzynki dla sygnalizatorów. Podobne skrzynki uruchomiono na stronach internetowych kuratoriów. Wystarczy kliknąć i skarga leci. Skutek podobno przerósł najśmielsze oczekiwania. Wszyscy donoszą, że aż miło. Teraz przyszła pora na następny krok: donosy z drugiej strony. Jeśli więc rodzic doniesie na nauczyciela, kuratorium sprawdzi, czy dyrektor informował o takim przypadku. Jeśli nie zrobił tego, będzie podejrzanym na równi z nauczycielem. Pani dyrektor powiedziała więc, że musi donosić, inaczej poniesie konsekwencje służbowe. Jakie konsekwencje, nie powiedziała. Pręgierz, gilotyna, obóz?

Wszyscy lubią naszą szefową. Nikt jej źle nie życzy. Musi pisać donosy, niech pisze. Mamy twarde dupy. Wytrzymamy, gdy PiS będzie lał nauczycieli po dupach. Przecież o to tej władzy chodzi. Dla jednych jest 500 plus, a dla innych po dupie. Niech się szefowa nie czerwieni ani niepotrzebnie nie gryzie. Nie mamy jej za złe, że na nas będzie donosić. Boimy się czegoś innego. Otóż, jaka jest ta władza, każdy widzi. Nie poprzestanie na tym, że wytresuje sobie dyrektorów na donosicieli. Tak jak nie poprzestała, gdy urobiła sobie rodziców i uczniów, aby donosili. Następni w kolejce do tresowania są nauczyciele. I tego właśnie boimy się w radzie pedagogicznej najbardziej. Najpierw dostaniemy po dupie, a potem będziemy musieli pisać donosy na naszą panią dyrektor. Nie wyobrażamy sobie siebie w tej roli. Donosić, że szefowa spóźniła się na lekcję? Pisać do kuratorium, że zdarzyło jej się to samo, co i nam się zdarza? Informować, że dyrektor jest tylko człowiekiem, więc musi się nim zająć komisja dyscyplinarna? Nie, za żadne skarby nie chcemy donosić na szefa.

Gdzie dodatek „dla najlepszych”?

Przydałoby się dla równowagi opowiedzieć coś o marchewce. Szefowa rozłożyła ręce i powiedziała „nie ma”. Jest tylko kij. Nauczyciele, którzy otrzymali ocenę wyróżniającą za swoją pracę, mieli dostać 300 zł miesięcznego dodatku „dla najlepszych”. Tak obiecywała Anna Zalewska, gdy równo rok temu wprowadzała nowy regulamin oceniania. Regulamin został niedawno zniesiony, a wraz z nim nagroda za wyróżniającą pracę. Dyrektor szkoły nie będzie informował władz oświatowych o wzorowym zachowaniu swoich pracowników, bo to nikogo nie interesuje. Po cholerę chwalić, gdy w budżecie nie przewidziano nagród, każdy grosz zżarła bowiem reforma. Władzę nie interesują dobrzy nauczyciele, bo dla dobrych nic nie ma. Zresztą dobrzy nauczyciele niebawem się skończą. Na każdego wpłynie jakiś donos i będzie można belfra ukarać. Karanie nauczycieli niewiele kosztuje, wystarczy wytresować donosicieli. Dyrektorzy zdają się dobrze nadawać do tej roli. Czy który powie „nie”? Czy jakiś się postawi?

Na pierwszym po wakacjach posiedzeniu rady pedagogicznej zwykle opowiadano sobie dowcip o tym, że szkoła jest jak ciąża. Cieszysz się przez pierwsze dwa tygodnie, a potem rzygasz. W tym roku radość z powrotu do szkoły nie trwała nawet godzinę. A z czego tu się cieszyć? Przerabiają nas na donosicieli. Dupa, nie szkoła. Zero zaufania, multum podejrzliwości. Był czas, kiedy do nauczyciela pracującego w liceum mówiło się „panie profesorze”, „pani profesor”. Mam nawet w domowym archiwum koperty adresowane w ten sposób. Na każdej jest napisane „Szanowny Pan Profesor”. Miłe, prawda? To już jednak przeżytek. Kiedy już każdy pan profesor i każda pani profesor będzie donosicielem, a dyrektor szkoły zostanie hiperdonosicielem, wtedy w oczach narodu będziemy... no, brak mi odpowiednio mocnych wulgaryzmów. Zresztą za chwilę wszyscy usłyszycie, jak się do nas ludzie zwracają. Jako donosiciele na nic lepszego nie zasługujemy. I o to PiS chodzi. Zohydzić nauczycieli i obrzydzić szkołę. Dupa, nie początek roku szkolnego. Rzygać się chce.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną