Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Kto osądzi milionowe odszkodowanie za kościelną pedofilię

Akcja wspierająca ofiary kościelnej pedofilii. Wrocław, sierpień 2019 r. Akcja wspierająca ofiary kościelnej pedofilii. Wrocław, sierpień 2019 r. Forum
Kasację w sprawie milionowego odszkodowania od zakonu na rzecz ofiary księdza pedofila rozpatrzy Sąd Najwyższy w składzie: profesor KUL, b. radca reprezentujący Kościół przeciw ofierze pedofilii i sędzia, która niedawno orzekła na rzecz parafii. Wszyscy są nominowani przez neo-KRS, co pokazuje ogromne zagrożenie, na jakie wystawił wymiar sprawiedliwości PiS.

Wygranie kasacji w sprawie odszkodowania dla Katarzyny (imię nadane jej przez media) jest dla Kościoła sprawą priorytetową. Orzeczenie Sądu Najwyższego będzie bowiem wskazówką dla wszystkich sądów w Polsce: czy uznawać odpowiedzialność Kościoła za swoich funkcjonariuszy, czy nie.

Kościół nie chce płacić za swoich księży

Chodzi o słynną sprawę – pierwszą, w której sąd zasądził od Kościoła (konkretnie od Zakonu Chrystusowców) odszkodowanie za pedofilię. Historię Katarzyny opisał „Duży Format”. Jako 13-latkę rodzice oddali Katarzynę pod opiekę zakonnikowi, który przez wiele miesięcy gwałcił ją, bił, zastraszał, więził i odurzał. Został za to skazany na osiem lat więzienia, odsiedział cztery.

Sprawa jest precedensowa. Po raz pierwszy sądy – I i II instancji – uznały, że Kościół odpowiada za czyny swoich funkcjonariuszy, jeśli były związane z pełnioną przez nich funkcją. W tym wypadku rodzice oddali dziewczynkę zakonnikowi, działając w zaufaniu do Zakonu Chrystusowców i stanu zakonnego gwałciciela.

Kościół w Polsce sprzeciwia się ponoszeniu odpowiedzialności za księży i zakonników. Nie chce płacić odszkodowań. Stoi na stanowisku, że odszkodowania należy zasądzać od sprawców jako osób prywatnych. Ofiarom proponuje symboliczne kwoty w zamian za zrzeczenie się roszczeń. Dokładnie taki sam mechanizm działał w wielu krajach. Dopiero przyjęcie przez sądy zasady odpowiedzialności Kościoła spowodowało, że sprawy rzadziej zamiatane są pod dywan, a Kościół w różnych państwach podejmuje środki zaradcze przeciw pedofilii duchownych.

Czytaj też: Pod pretekstem walki z pedofilią PiS zmienia Kodeks karny

Dlaczego sądzi akurat tych troje

Skład sędziowski, który ma precedensową sprawę pani Katarzyny rozpatrzyć, składa się z osób, w których bezstronność może nie wierzyć. Jak doszło do tego, że jest on właśnie taki?

Pisowskie przepisy nie wprowadziły w Sądzie Najwyższym losowania spraw, ale co do zasady o ich przydziale decyduje kolejność alfabetyczna. W ten sposób wyznaczany jest sprawozdawca. W tym przypadku padło na Joannę Misztal-Konecką. Jest sędzią od 2007 r., powołaną przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego. I profesorem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Czyli nie ma naukowego tytułu profesora, ale jest zatrudniona na stanowisku profesorskim w KUL (czy tak pozostanie, to zależy od władz uczelni).

Po wylosowaniu sprawozdawcy prezes danej Izby – w przypadku Izby Cywilnej SN sędzia Dariusz Zawistowski – dobiera pozostałych sędziów. Stara się, żeby ci mianowani przez neo-KRS, ze względu na wątpliwości co do legalności ich wyboru, nie orzekali razem z sędziami powołanymi wcześniej. Dlatego w tej sprawie mamy skład w 100 proc. „dobrozmianowy”.

Pozostałych dwoje sędziów to Beata Janiszewska, którą z Kościołem można skojarzyć przez orzeczenie z maja tego roku na rzecz jednej z parafii w sprawie o zasiedzenie. Oraz Marcin Krajewski, który jako radca prawny w 2014 r. reprezentował diecezję koszalińsko-kołobrzeską i jedną z parafii w sprawie księdza pedofila o zadośćuczynienie dla ofiary. A więc ma doświadczenie.

Adam Szostkiewicz: Episkopat do dymisji?

„Gorsze” i „lepsze” składy

Sprawa milionowego odszkodowania od Kościoła dla ofiary pedofilii to pierwsza taka o fundamentalnym znaczeniu dla orzecznictwa polskich sądów, którą dostali neosędziowie SN. Doskonale pokazuje to zagrożenie dla wymiaru sprawiedliwości w związku z „reformą sądownictwa”.

Zasada, żeby nie „mieszać” sędziów i neosędziów, ma ograniczyć liczbę orzeczeń SN, które mogą być kwestionowane ze względu na wątpliwy status tych drugich. Wydaje się więc racjonalna. Jednak – jak zauważa prof. Ewa Łętowska – prowadzi to do podziału na „gorsze” i „lepsze” składy. A osoby, których sprawy przypadną „gorszym”, są dyskryminowane w ich prawie do sądu.

– Sprawy z udziałem nowych sędziów powinny być zawieszone do czasu rozstrzygnięcia legalności ich powołania przez Trybunał Sprawiedliwości UE, gdzie te sprawy już zawisły – uważa prof. Łętowska. Tymczasem po tym, jak Kamil Zaradkiewicz, inny neosędzia, były dyrektor departamentu w Ministerstwie Sprawiedliwości, pozwał SN do Izby Dyscyplinarnej za niedopuszczanie do orzekania, a Izba Dyscyplinarna w ramach zabezpieczenia nakazała jego dopuszczenie, zaczęto nowym sędziom przydzielać sprawy. – Zażegnano konflikt z nimi kosztem dyskryminacyjnej realizacji prawa do sądu – mówi prof. Łętowska.

Czytaj też: 9-latek współodpowiedzialny za molestowanie? Tak sądzą biskupi

Co może zrobić pani Katarzyna

Rozprawę w sprawie odszkodowania od Zakonu Chrystusowców wyznaczono na 20 grudnia. Przedtem, 19 listopada, Trybunał Sprawiedliwości UE ma orzec w sprawie legalności powołania neo-KRS. Jeśli uzna, że przy jej powoływaniu naruszono unijne zasady, może też wypowiedzieć się o losie nominowanych przez nią neosędziów. Gdyby TSUE uznał, że nie mogą orzekać do czasu prawidłowego powołania, sprawa pani Katarzyny przejdzie do innych sędziów i wtedy nie będzie wątpliwości.

Jeśli TSUE nie wypowie się o neosędziach, jest jeszcze jedna możliwość odsunięcia ich od orzekania. Prof. Łętowska zwraca uwagę, że w TSUE na rozstrzygnięcie czekają też pytania prejudycjalne, w których zaskarżono tryb powołania przez Andrzeja Dudę neosędziów – zrobił to, ignorując prawomocne orzeczenie NSA o wstrzymaniu nominacji w związku z odwołaniami od konkursu na te miejsca sędziowskie. No i jest jeszcze wątpliwość – konkurs do SN ogłosił prezydent, a to nie jest jego konstytucyjna prerogatywa (przedtem robiła to KRS). W takich przypadkach konieczna jest kontrasygnata premiera, której nie było.

– Na tej podstawie pani Katarzyna może zwrócić się o zmianę składu sądzącego jako budzącego wątpliwości co do legalności powołania – ocenia prof. Łętowska.

Czytaj też: François Ozon o ofiarach wykorzystywania seksualnego przez kler

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną