Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Do utraty tchu

Chorzy na POChP duszą się, czekając na NFZ

Na przewlekłą obturacyjną chorobę płuc (w skrócie PoChP) choruje w Polsce ponad 2 mln Polaków. Na przewlekłą obturacyjną chorobę płuc (w skrócie PoChP) choruje w Polsce ponad 2 mln Polaków. Kostya Klimenko / PantherMedia
Ministerialny program Pol-Vent wydawał się zbawieniem dla tysięcy chorych, którzy nie są w stanie samodzielnie oddychać. Program jest, ale pieniędzy brak, więc pacjenci się podduszają.
Aparat tlenowy nie wystarcza. Wzrost poziomu dwutlenku węgla we krwi powoduje zaburzenia wielonarządowe.Mirosław Gryń/Polityka Aparat tlenowy nie wystarcza. Wzrost poziomu dwutlenku węgla we krwi powoduje zaburzenia wielonarządowe.

Doktor n. med., specjalista pulmonolog, Wojciech Skucha: – Chorzy czują się tak, jakby ktoś ich cały czas podtapiał i tylko na chwilę pozwalał się wynurzyć i zaczerpnąć powietrza. Szczególnie widać to podczas nawet niewielkiego wysiłku, ubierania się, wykonywania najprostszych czynności życiowych.

Pani Danuta ma 68 lat i przewlekłą obturacyjną chorobę płuc (POChP), jest niewydolna krążeniowo z tzw. sercem płucnym (serce choruje, bo niewydolne są płuca), była przygotowywana do operacji zastawki, ale ze względu na zły stan ogólny lekarze odstąpili od zabiegu. Zoperują ją tylko w przypadku zagrożenia życia. Na razie dostała aparat tlenowy i wypis do domu. Tam czeka, aż zwolni się jakiś respirator. Czyli aż ktoś umrze albo jego stan tak się pogorszy, że mechaniczna wentylacja nieinwazyjna (maska lub ustnik) nie wystarczy i trafi na oddział intensywnej terapii, gdzie go zwiotczą, zaintubują i powietrze będą wtłaczać za pomocą rury w tchawicy. Bo szanse na to, że ktoś się poprawi na tyle, że nie będzie musiał być wentylowany, są znacznie mniejsze: ta choroba jest jak równia pochyła.

Oddech zastępczy

Najpierw wystarcza farmakoterapia. Potem silniejsze leki i nebulizacja. Etap trzeci – pacjent czuje się, jakby przebywał na wysokości 5 tys. m n.p.m. i oddychał rozrzedzonym powietrzem, więc kilka, kilkanaście godzin dziennie oddycha tlenem z koncentratora. Wreszcie trzeba wspomagać oddychanie za pomocą respiratora i na tym etapie jest pani Danuta. Na końcu jest przeszczep płuc lub agonia.

Pani Danucie mimo ciągłej duszności i lęku musi wystarczyć aparat tlenowy, który poprawia natlenienie krwi. Ale natlenienie krwi nie wystarcza.

Główny problem pacjentki to wzrost poziomu dwutlenku węgla we krwi. To powoduje zaburzenia wielonarządowe.

Polityka 46.2019 (3236) z dnia 12.11.2019; Społeczeństwo; s. 36
Oryginalny tytuł tekstu: "Do utraty tchu"
Reklama