Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Feminatywy są w polszczyźnie czymś naturalnym. Stanowisko RJP to potwierdza

Najważniejsze w stanowisku RJP jest to, że przypomina, jak łatwo i naturalnie radzimy sobie z homonimami. Najważniejsze w stanowisku RJP jest to, że przypomina, jak łatwo i naturalnie radzimy sobie z homonimami. Aaron Burden / Unsplash
Rada Języka Polskiego przypomina, jak łatwo i naturalnie radzimy sobie z homonimami.

Trudne słowo na „f” trafiło pod strzechy, ale mało brakowało, by skończyło się zapłonem. Temperatura i zasięg dyskusji o feminatywach urosły błyskawicznie, czemu trudno się dziwić – żeńskie rzeczowniki osobowe są zwykłą częścią języka, którym wszyscy się – lepiej lub gorzej – posługujemy. Stanowisko Rady Języka Polskiego z poniedziałkowego (25 listopada 2019 r.) posiedzenia plenarnego nikogo w tej kwestii nie upomina – jak chcieliby niektórzy – za to przypomina, że rozmowa nie zaczęła się wczoraj i nie ma sensu zaczynać jej od zera. „Większość argumentów przeciw tworzeniu nazw żeńskich jest pozbawiona podstaw” – głosi pismo opublikowane przez Radę, nie pierwsze zresztą w historii.

Część Polaków doznała zbiorowej amnezji?

Ten list, w całości dostępny na stronie internetowej RJP, przyszedł jednak w ważnym momencie – po dłuższej przerwie pojawili się w Sejmie posłowie lewicy, ale też pojawiły lewicowe posłanki. Te ostatnie przypomniały, że słowo „posłanka” w ogóle istnieje. Nie wiem, czy to było przypomnienie konieczne, ale – jak się okazało – nagle „posłanka” okazała się dla niektórych ciałem bardziej obcym niż sam „feminatyw”. A jeszcze „polityczka”, „naukowczyni”, nie daj Boże – „pilotka”. Pojawiły się w sieci dywagacje na temat tego, że przecież „reżyserka” to jest „to pomieszczenie, w którym siedzi reżyser” – i nic poza tym. Trochę jak gdyby część Polaków doznała na chwilę zbiorowej amnezji.

Najważniejsze w stanowisku RJP jest więc to, że przypomina – w sprawie owej „pilotki” – jak łatwo i naturalnie radzimy sobie z homonimami. „Jednakowe brzmienie nazw żeńskich i innych wyrazów, np. »pilotka« jako kobieta i jako czapka, nie jest bardziej kłopotliwe niż zbieżność rzeczowników »pilot« jako osoba i »pilot« jako urządzenie sterujące”. List mówi o formach żeńskich jako tworzonych naturalnie i mających długą tradycję w języku (i dlatego np. lepsze od powstającej dziś formy „doktora” jest „doktorka” – z przyrostkiem „-ka”). Rada zwraca uwagę, że w polszczyźnie potrzebujemy większej, a możliwie pełnej symetrii nazw osobowych męskich i żeńskich, a zarazem nie osiągniemy tejże symetrii przez ciągłe powtarzanie przemienne obu form w jednym zdaniu („Polki i Polacy”). Jest ono wprawdzie wyrazem pewnej społecznej potrzeby, ale – jak przypomina stanowisko – „formy męskie mogą się odnosić do obu płci”.

Czytaj także: O gościni i pani ministrze

Kto okaże dobrą wolę?

Miałem okazję uczestniczyć w tym spotkaniu Rady Języka Polskiego. W gronie językoznawców sprawa wywołuje kontrowersje i różnice zdań z pewnością mniejsze niż w mediach. W tym sensie należy dużą część wyrażanych w mediach wątpliwości uznać za stanowisko polityczne. Deklaracje czy pretensje poszczególnych środowisk rozmijają się czasem z tym, jak naprawdę mówią i piszą.

Sam serwis wPolityce.pl, który niedawno wytykał lewicowym posłankom niekonsekwencję (bo swój list rozpoczęły słowami „Szanowna Pani Minister”), wcześniej często stosował formę „ministerka” (czasem, jak się wydaje, z lekką ironią – choć logika jest tu podobna jak przy „doktorce”) na zmianę z „pani mister”, a regularnie np. formę „reżyserka”. Ramy zgody, jakie opisał list RJP, są dość szerokie i mieści się w nich zapewne większość środowisk – pod warunkiem że okażą odrobinę dobrej woli, a nie będą próbować tylko i wyłącznie podgrzewać atmosferę wokół tej sprawy jako upolitycznionej.

Zobacz także: Skakajka, marynarka i gościni, czyli 25 przydatnych feminatywów

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną