Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Druga faza reformy oświaty. Nauczyciele już się boją

Zwłaszcza nauczycielom trudno uwierzyć w czyste intencje stojące za zamiarem dalszych „reform”. Z dotychczasowych nic dobrego dla środowiska nie wynikło. Zwłaszcza nauczycielom trudno uwierzyć w czyste intencje stojące za zamiarem dalszych „reform”. Z dotychczasowych nic dobrego dla środowiska nie wynikło. Łukasz Dejnarowicz / Forum
Zwłaszcza nauczycielom trudno uwierzyć w czyste intencje stojące za zamiarem dalszych „reform”. Z dotychczasowych nic dobrego dla środowiska nie wynikło.

Informacja o „drugiej fazie reformy oświaty” zapowiedzianej przez ministra edukacji Dariusza Piontkowskiego mogła wzbudzić zdziwienie. Jego poprzedniczka Anna Zalewska w maju ubiegłego roku – tuż przed wyjazdem do Brukseli na posadę europosłanki – ogłaszała w mediach, że „dokończyła reformę i jest ona zamknięta”. Teraz szef MEN mówi dość ogólnie, że resort w nadchodzących miesiącach przygotuje program zmian pragmatyki zawodowej, systemu wynagradzania i finansowania oświaty.

Żeby nie było nauczycieli z przypadku

Od lat wiadomo, że zmiany w tych obszarach są konieczne. Powtarzają to i samorządowcy, i nauczycielscy związkowcy, i inni działacze. Formułują zresztą konkretne pomysły: związki zawodowe postulują powiązanie wynagrodzeń ze średnimi pensjami w społeczeństwie. Przedstawiciele kilkudziesięciotysięcznej facebookowej społeczności „Ja, nauczyciel” pod koniec ubiegłego roku wystartowali z propozycją likwidacji Karty Nauczyciela (reakcje wzbudziło to zresztą gorące).

Anna Schmidt-Fic z innej z największych nauczycielskich grup, „Protest z wykrzyknikiem”, podkreśla, że dotychczas w tzw. reformie nie dotknięto nawet bardzo ważnego tematu kształcenia nauczycieli: – Nie zajęto się też kwestią dopuszczania do zawodu, żeby wyeliminować nauczycieli z przypadku, pozbawionych predyspozycji. Przeciwnie, przyzwolenie kuratoriów na zatrudnianie ludzi bez kwalifikacji rośnie. Wraz z dalszym odchodzeniem nauczycieli problem będzie się nasilał, szczególnie jeśli nie poprawią się fatalne dziś warunki finansowe w tym zawodzie.

Czytaj też: Prace domowe – ostre cięcie

Rządowi najmniej chodzi o edukację

Teoretycznie można by zatem przyjąć, że ministerialna zapowiedź nowej fazy jest odpowiedzią na płynące z różnych stron głosy i wnioski. Kłopot w tym, że – zwłaszcza nauczycielom – trudno uwierzyć w czyste intencje stojące za zamiarem dalszych „reform”. Z dotychczasowych nic dobrego dla środowiska nie wynikło. A żeby umocnić się w wątpliwościach, wystarczy spojrzeć na sposób traktowania przez władzę innych, mało spolegliwych grup zawodowych, poczynając od sędziów. No i przypomnieć sobie ton narracji o nauczycielach w mediach publicznych, nie tylko w czasie ubiegłorocznego strajku.

Wielu nauczycieli spodziewa się, że drugi etap reformy ma ostatecznie złamać, poróżnić i podporządkować środowisko. A jakość jego pracy – czyli edukacji – jest albo bez znaczenia, albo wręcz chodzi o jej pogorszenie. Ta druga hipoteza przewija się zresztą od początku pisowskiej operacji na szkołach („chcą szkoły spacyfikować, bo łatwiej jest manipulować niedokształconym obywatelem” – nasuwa się niejednemu). Teraz wracają przypuszczenia, że ostatecznym celem jest realizacja w Polsce tzw. wariantu węgierskiego, czyli skrajnej centralizacji systemu oświaty. I one przewijały się od początku, wskazywało na ten kierunek m.in. umocnienie roli kuratorów.

Czytaj też: Małopolskie kuratorium oświaty chciało wymusić donosy na uczniach

MEN i tak zrobi, co chce

Z tych wszystkich powodów trudno wierzyć, że zapowiadane na kolejne miesiące rozmowy i prace (mają brać w nich udział przedstawiciele nauczycieli i samorządów) będą konstruktywne. Ubiegłoroczne doświadczenia każą raczej przypuszczać, że relacje ze spotkań będą dostarczać materiału do przepychanek, dyskutanci będą się okopywać na swoich stanowiskach, a ostatecznie władza i tak przeprowadzi to, co jej pasuje. No chyba, że Dariusz Piontkowski okaże się bardziej otwarty na argumenty niż jego poprzedniczka, co jednak wydaje się mało prawdopodobne.

Czytaj też: Dlaczego szefem ZNP znowu został Sławomir Broniarz

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną