Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Spór o wycinkę drzew w Warszawie. Nauczka na przyszłość

Wybrzeże Helskie w Warszawie. Trwa wycinka drzew i przebudowa ulicy w wał przeciwpowodziowy. Wybrzeże Helskie w Warszawie. Trwa wycinka drzew i przebudowa ulicy w wał przeciwpowodziowy. Maciek Jaźwiecki / Agencja Gazeta
Na warszawskim brzegu Wisły trwa wycinka kilkuset drzew. Na odcinku ponad 2 km drwale szykują plac pod budowę zabezpieczeń przeciwpowodziowych, w tym wału i muru.

Przy okazji remont przejdą przyległe ulice i chodniki, powstaną nowe drogi dla rowerów. Wycinka nie spodobała się jednak grupie mieszkańców stolicy, miejskiej opozycji i aktywistom organizacji pozarządowych, którzy przepuścili ofensywę na prezydenta Warszawy.

Wycinka w Warszawie ma polityczną cenę

Greenpeace na pieńkach ściętych drzew pozostawia napisy „Tu byłem – Rafał Trzaskowski”. Tą samą metodą działacze niedawno starali się zawstydzać polityków odpowiedzialnych za cięcia dewastujące Puszczę Białowieską. Były petycje, zebrania, spacery i społeczne inwentaryzacje mające za zadanie ustalić, co będzie cięte. Trwające od tygodni naciski sprawiły, że władze miasta razem z wykonawcą zweryfikowały zakres ingerencji, co podobno ma uchronić 200 z 500 przewidzianych do wycinki drzew. Razem z nimi znikną tysiące krzewów.

Skala sprzeciwu i niezadowolenia jest na tyle spora, że staje się politycznym kosztem, który pewnie długo ponosił będzie Rafał Trzaskowski, a pośrednio i na krótką metę także Małgorzata Kidawa-Błońska, bo na czas kampanii prezydent Warszawy jest oficjalnym doradcą kandydatki Platformy Obywatelskiej w krajowych wyborach prezydenckich.

Unikatowy pas zieleni w centrum Warszawy

Przeciwnicy inwestycji podnoszą rozsądnie brzmiące argumenty. Twierdzą, że chodzi o cenny fragment miejskiej zieleni – tym cenniejszy, że częściowo został puszczony na żywioł, więc drzewa wysiewały się same, tak jak im pasowało. W ten sposób powstał na praskim brzegu pas zieleni unikatowy dla ścisłego centrum wielkiej europejskiej metropolii. Wytykają miastu, że nie zdecydowało się na zlecenie ekspertyzy, która wykazałaby, co pójdzie pod topór. Ich zdaniem tym potrzebniejszej, że teren należy do europejskiej sieci obszarów chronionych Natura 2000.

Miasto wolało jednak skorzystać z przychylności Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, która stwierdziła, że ocena oddziaływania przedsięwzięcia na środowisko na będzie konieczna, uznała bowiem ingerencję za niezbyt dużą. Protestujący przypominają, że nie odbyły się konsultacje społeczne. W ich toku pewnie wypowiedzieliby się eksperci, m.in. biolodzy z cenzusem naukowym, dziś obecni wśród krytyków przedsięwzięcia, zwracający uwagę, że nowa konstrukcja zawęzi międzywale, czyli zmniejszy się miejsce dla rzeki w okresie wezbrań i uczyni Wisłę groźniejszą dla miasta. Dodatkowo drogi rowerowe i chodniki poprowadzono szlakiem wymagającym wycinki 200 drzew, a nowo budowany mur ma zaburzyć odbiór panoramy praskiego brzegu.

Czytaj też: Kolejowa rzeź drzew

Spór aktywistów z Rafałem Trzaskowskim

Sęk w tym, że prezydent też ma argumenty, w tym – to w polityce wytrych dający dostęp do wielu, nawet absurdalnych czy bezsensownych rozwiązań – bezpieczeństwo, tu ochronę przed powodzią, która przy wysokim stanie wody zagroziłaby części Pragi, zwierzętom w ogrodzie zoologicznym itd. Na to mówią niezadowoleni z wycinki, że można było budować wały kosztem jednego pasa sąsiedniej, dość szerokiej jezdni albo spojrzeć na sprawę strategicznie i przygotować – tu już zadanie państwa – na przedpolach Warszawy poldery, na które rzeka się rozleje przy wysokim stanie. W odpowiedzi słyszą, że już jest za późno, by odkręcać przygotowywaną latami budowę i występować o nowe pozwolenia, bo powódź na nie nie zaczeka. Dlatego drzewa są cięte, a mur powstanie.

Czytaj też: Sami prosimy się o powódź?

Ta wycinka będzie przypomniana Rafałowi Trzaskowskiemu, ilekroć spróbuje przedstawiać swoją prezydenturę jako dobry czas dla warszawskiej zieleni i pasmo sukcesów w walce z zanieczyszczeniem powietrza. Chyba niewiele pomogą tu zapewnienia o nasadzeniu w zamian drzew przy praskich ulicach, na praskich skwerach i podwórkach, bo inna jest wartość nadrzecznego łęgu, a inna dopiero co wsadzonych w ziemię sadzonek klonów, lip czy dębów, choć i one są miastu bardzo potrzebne.

Naukowcy apelują: Sadźmy lasy!

Polacy wolą zielone miasta

Niewiele też pomaga to, że prezydent dostał w spadku inwestycję przygotowaną przez poprzedników. Mogło być znacznie gorzej: prawie dwie dekady temu przewidziano do wycięcia w warszawskich łęgach nie 500, a 26 tys. drzew. Tamte decyzje udało się społecznikom storpedować, ale i tak plan przebudowy Wybrzeża Helskiego to wypadkowa podejścia z betonowego koszmaru. Zgodnie z nim rzeki mają być proste, obwałowane i płynąć w rytm instrukcji człowieka, miejska zieleń – tylko nasadzona, najlepiej w rządkach, i nie w za dużych ilościach. Mile widziane są za to hektary jezdni i skrzyżowania rozmiarów małego lotniska, ale na tyle duże, by pieszy nie dał rady przejść przez nie na jednej zmianie świateł. Poza tymi, którzy lubią sprinty.

Czytaj też: Kto zarabia na handlu polskim drewnem?

W Warszawie nadal planuje się według tego klucza. Wizja urbanistów przewiduje np., że ul. Racławicka, miejscami uliczka osiedlowa, miałaby zostać poszerzona do rozmiarów autostrady, rozbudowa szłaby kosztem co najmniej kilkunastu hektarów najstarszego ogrodu działkowego na Mazowszu i drugiego najstarszego ogrodu działkowego w Polsce. Pozostaje mieć nadzieję, że podobne plany – wiele z nich to spuścizna z minionych, także peerelowskich dekad – nie nadążają za ewolucją postawy mieszkańców, którzy coraz częściej wolą miasto bardziej zielone, z uspokojonym ruchem ulicznym i sprawnym transportem publicznym.

Rewizja takich planów w całej Polsce będzie coraz bardziej konieczna, bo wobec nowej wrażliwości zwłaszcza drzewa stają się dla samorządowców polem minowym. Przybywa obrońców niepozornych drzew na osiedlach, parków, starych alej wyglądających na bezwartościowe zakrzaczenia. Ich los będzie coraz mocniej wpływać na nastrój w miastach i gminach, pośrednio przekładając się na rozkład wyborczych sympatii. Niewykluczone, że w trudnej do zignorowania skali.

Czytaj też: Cieszmy się drugą linią metra, bo trzeciej prędko nie będzie

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną