Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Wirus w szkołach? Nauczyciele boją się iść na egzaminy

Zdalne lekcje w jednej z olsztyńskich szkół Zdalne lekcje w jednej z olsztyńskich szkół Robert Robaszewski / Agencja Gazeta
Minister zdrowia Łukasz Szumowski powiedział, że wyniki badań, jakim poddano nauczycieli w Łodzi, są interesujące. Zawsze tak mówię, gdy nie wiem, co powiedzieć.

Artur Andrus śpiewa: „Dobrze, że człowiek nie wie, co go czeka”. Niestety, dzięki Hannie Zdanowskiej wiem, co może się zdarzyć, gdy wrócę do szkoły na egzaminy maturalne. Zakażę się lub – jeśli już jestem zakażony – przekażę wirusa innym. Wrócę do domu i prędko z niego nie wyjdę. Zostanę bowiem poddany kwarantannie. Wszyscy nauczyciele, którzy wezmą udział w egzaminach, zostaną potem na kilka tygodni zamknięci w domach. Niektórzy może nawet umrą.

Prezydent Łodzi kazała zbadać pracowników żłobków i przedszkoli. Okazało się, że co siódmy był zakażony koronawirusem i może zagrażać dzieciom oraz współpracownikom. Lepiej więc, żeby osoby z wynikiem pozytywnym, czyli aż 14 proc. pracowników, nie przychodziły do pracy. To uświadomiło wszystkim, jak wielka jest skala zagrożenia. Jeśli podobnie „pozytywni” są nauczyciele, którzy będą nadzorować egzaminy maturalne, epidemia wybuchnie ze zdwojoną siłą. Szkoły będą jak kopalnie na Śląsku, a nauczyciele jak górnicy. Niestety, nie będzie można nawet rozważać, czy odciąć Śląsk od reszty kraju, gdyż szkoły są wszędzie, a nie tylko w jednym regionie Polski.

Gdyby nie decyzja Hanny Zdanowskiej, nie wiedziałbym, co mnie czeka. Poszedłbym na maturę, wrócił, dowiedziałbym się o obowiązkowej kwarantannie dla wszystkich, którzy pracowali przy egzaminach. Uznałbym, że to przypadek, któremu nie dało się zapobiec. Niefortunny zbieg okoliczności. Kto mógł przewidzieć, że koronawirus uderzy tym razem w oświatę? Pecha miało górnictwo, wcześniej pecha miały domy pomocy społecznej, teraz pechowe okazały się szkoły. Los tak chciał, nikogo nie można za to winić. Niestety, prezydent Łodzi wpadła na szatański pomysł, aby uprzedzić fakty. Źle, że wiem, co mnie czeka.

Wirus w kopalniach, teraz w szkołach?

Ze spuszczoną głową, z duszą na ramieniu, powoli pójdziemy na maturę. Krwi i potu nie odmówi nikt. Matury się odbędą. Ale potem do drzwi nauczycielskich mieszkań załomocą policjanci i powiedzą, że zostaliśmy poddani kwarantannie. My oraz nasi domownicy. A przecież tydzień po maturach są egzaminy ósmoklasistów. Mam córkę w ostatniej klasie podstawówki. Niestety, na ten egzamin dziecko nie pójdzie. Zostanie w domu aż do końca kwarantanny. Dobrze, że córka nie wie, co ją czeka. Ale ja już wiem.

Zresztą może egzaminy ósmoklasistów wcale się nie odbędą. Po maturze będziemy już wystarczająco uświadomieni, czym grozi przybycie do pracy osób, którym nie zrobiono testów na obecność wirusa. Teraz możemy jeszcze lekceważyć Hannę Zdanowską i jej badania. Prezydent Łodzi jest jakaś dziwna. Po co straszy dzieci, po co robi testy? Przecież lepiej nie wiedzieć. Co ma być, to będzie. Gdyby testy były potrzebne nauczycielom, minister edukacji kazałby je wykonać. Łódź jest dziwnym miastem. Podobno mieszkają tam sami menele.

Marek Ćwiek, prezes Okręgu Łódzkiego ZNP, nie może opędzić się od natrętnych telefonów. Dzwonią nauczyciele i pytają, co mają robić. Jakie jest ryzyko, gdy pójdą na egzaminy? Znam prezesa i wiem, że jest uczciwy aż do bólu. Żaden z niego krętacz, nie potrafi uchylić się od powiedzenia prawdy. Ale teraz powinien się uchylić. Powinien kręcić i mataczyć. Powinien powiedzieć, że nie wie, co czeka nauczycieli, gdy poprowadzą matury. Lepiej bowiem, gdy człowiek nie wie, co go czeka. Marku, proszę Cię, nie mów. Może będziemy mieli szczęście.

Co zrobiła Hanna Zdanowska?

ZNP domaga się od rządu testów dla wszystkich pracowników szkół. Domagają się tego włodarze wielu miast w całej Polsce. Chce też stolica. Czyli już wiedzą. Wiedzą i są odpowiedzialni za ludzi. Wiedzą, co się stanie, gdy nieświadomi niczego pracownicy zetkną się z innymi pracownikami oraz uczniami. Wiedzą, że to będzie gorsze niż wejście na minę, dlatego żądają sprawdzenia terenu. Szkoła to pole minowe, bez sprawdzenia go przez saperów nie należy tam wchodzić. Poddanie pracowników testom na obecność koronawirusa to jak oczyszczenie zaminowanego pola. Szkoły muszą być czyste, inaczej zrobi się wielkie bum. Dlaczego Dariusz Piontkowski nie może tego pojąć? Co jeszcze musi się zdarzyć, aby rząd wezwał saperów?

Minister zdrowia Łukasz Szumowski powiedział, że wyniki badań, jakim poddano nauczycieli w Łodzi, są interesujące. Zawsze tak mówię, gdy nie wiem, co powiedzieć. Gdy uczeń napisze szokującą pracę, mówię, że jest interesująca. Gdy zwali mnie z nóg jakiś tekst i nie wiem, czy dać jedynkę, czy szóstkę, mówię, że to interesujące. „Interesujące” znaczy, że materiał przekracza moje kompetencje. Czuję się, jakby obnażono moje nieuctwo. Cóż, uczę w doskonałym liceum w Łodzi i często trafiam na zdolną młodzież. Staram się, dokształcam, douczam, czasem puszę i nadymam, żeby nikt nie pomyślał, iż nie potrafię ocenić. Niestety, nieraz muszę powiedzieć, że to interesująca praca. Tylko, do cholery, kompletnie nie wiem, co z nią zrobić. Więc niech mi ktoś powie, czy jest do dupy, czy też czapki z głów, panie i panowie, trafiliśmy na geniusza?! I właśnie to powiedział Łukasz Szumowski. Badania, jakie kazała przeprowadzić Hanna Zdanowska, są interesujące, czyli albo są do dupy, albo genialne. Jednak on jako minister tego nie wie. I ja mu wierzę.

Kto się myli: Łódź czy rząd?

Gdy wchodzi w grę życie ludzi, nie można poprzestać na stwierdzeniu, że sprawa jest interesująca. Trzeba zdobyć się na rzetelną i konkretną ocenę. Tylko czy dobrze jest to wiedzieć? A jeśli okaże się, że prezydent Łodzi to geniusz? Że swoim dziwnym pomysłem wykonanym w dziwnym mieście na jego dziwnych mieszkańcach uratowała dupę całej Polsce? Żeby rząd zdecydował się spełnić żądania prezydentów miast i nakazał przeprowadzić testy pracownikom szkół w całej Polsce, musi być gotowy odkryć tę prawdę. A może PiS za żadną cenę, nawet za cenę życia tysięcy ludzi, nie chce się dowiedzieć, że Hanna Zdanowska jest genialna?

Jest jednak szansa, i to całkiem spora, że te badania są do niczego. Więc może rację ma minister zdrowia, gdy ocenia je jako interesujące. Interesujące, czyli guzik warte. Jest zatem nadzieja, że nie ma w Zdanowskiej ani krzty genialności, a jedynie czysta głupota. Jeśli rząd nie zrobi z tymi badaniami nic, tylko będzie rozgłaszał, że są „interesujące”, zmarnuje okazję pokazania, jaka głupia jest prezydent Łodzi. Czy naprawdę nikogo w PiS nie kusi, aby to sprawdzić?

Oczywiście, pożyjemy, zobaczymy. Czas pokaże, czy rację ma ZNP, gdy z tak wielką powagą podchodzi do tego, co się zdarzyło w Łodzi. Na dwoje babka wróżyła. Może egzaminy się odbędą i nic się nie stanie, a może dojdzie do wielkiej katastrofy, której dałoby się uniknąć. Dobrze, że człowiek nie wie, co go czeka, choć z drugiej strony – może właśnie bardzo niedobrze.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną