Wątek podłapał internet. „Nie mogę napisać, że Ordo Iuris to finansowani przez Kreml fundamentaliści” – ogłosili właściciele tysięcy kont na FB. Dodając, że trzeba o tym pisać. I że np. Klementyna Suchanow w swojej książce poświęconej polskim fundamentalizmom szczegółowo opisuje, na czym polegają owe powiązania finansowe – z Rosją, ale też z establishmentem krajów Europy i Ameryki Południowej.
Lokalna wojna Ordo Iuris
Ordo Iuris, owa generująca 4,5 mln zł przychodów rocznie instytucja, jest oddziałem międzynarodowej antykobiecej sieci i nie tylko w Polsce próbuje przeforsować coś na kształt rewolucji islamskiej w krajach arabskich, tyle że bez islamu. Forsuje nie tylko zakaz aborcji, ale i antykoncepcji, rozwodów, edukacji seksualnej, kontaktów homoseksualnych. Chce też swoistej władzy męża nad żoną; w opracowanym przez Ordo Iuris w 2018 r. projekcie zmian ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie znalazł się zapis, żeby pierwszego zgłoszonego epizodu pobicia nie uznawać za przemoc – bo zdaniem działaczy Ordo Iuris to godziłoby w rodzinę. Są czujni. Gdy w Europie dokumentowano przestępstwa z nienawiści, przeforsowali, by do listy dopisać „przestępstwa z nienawiści wobec chrześcijan w Polsce”. W kilka lat udało im się rozpętać lokalną wojnę; rozgrywając lęki i niepokoje Polaków, przekonali ich, że w tym kraju rodzina jest zagrożona.
Posłanka PiS z katechizmem
Ponieważ narzucanie fundamentalistycznej wizji poprzez Sejm idzie opornie, postawili na działanie poprzez samorządy. Od kilkunastu miesięcy kolejne samorządy forsują przygotowane przez Ordo Iuris uchwały o Karcie Praw Rodziny, która sprowadzać się miała do uniemożliwiania prowadzenia edukacji seksualnej i niszczenia życia osobom LGBT. Karta miała zostać uchwalona także w Siedlcach, gdzie większość głosów ma PiS. Ci radni, którzy forsowali zapisy, przekonywali, że „dziś dochodzi do tego, że w wolnej Polsce musimy bronić monogamicznego i nierozerwalnego związku mężczyzny i kobiety, będącego instytucją prawa moralnego, umocowanego konstytucyjnie”.
Nie udało się za sprawą posłanki PiS Iwony Orzełowskiej, która powiedziała, że nie może zagłosować za czymś takim – bo jest katoliczką. Przyniosła na obrady katechizm Kościoła katolickiego. Wskazała wpisy o tym, że „wszelka dyskryminacja powinna być przezwyciężona jako sprzeczna z zamysłem bożym”, i o tym, że „pewna liczba mężczyzn i kobiet przejawia skłonności homoseksualne. Te osoby powinno się traktować z szacunkiem i unikać oznak niesłusznej dyskryminacji”.
Nie spodobało się większości z PiS. Woleli myślenie lękiem – w ujęciu Ordo Iuris. Tym ważniejsze jest, by mówić o tej organizacji i o jej powiązaniach, także finansowych.