O tej porze roku kolejka po rybę ciągnęła się zwykle w głąb sąsiedniej alei, kilkadziesiąt metrów. Na stoliki czyhano, czasem bezpardonowo stercząc nad gośćmi jeszcze pochłoniętymi konsumpcją. Dziś w słynnym sopockim barze Przystań obsługa odbywa się na bieżąco. Wolne stoły – do wyboru – czekają na chętnych. Ale i tak w porównaniu z innymi okolicznymi knajpkami ruch jest niezły. U konkurencji hula wiatr.
Ruch odżywa punktowo. W głębi Monciaka, tej z Krzywym Domkiem i sceną kameralną Teatru Wybrzeże, życie toczy się wartko, gra muzyka, nikt nie nosi maseczek.