Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Niebinarność nie jest tak skomplikowana, jak myślimy

Czym jest niebinarność? Czym jest niebinarność? Sharon McCutcheon / Unsplash
Nikt nie ma prawa narzucać innemu człowiekowi, jaką ma mieć orientację seksualną i tożsamość. Obrażać i upokarzać go tylko dlatego, że nie mieści się w większościowej normie.

Płeć i tożsamość. Dla większości ludzi są one oczywiste i zgodne ze sobą – są cispłciowi. Co w największym uproszczeniu oznacza, że człowiek, którego ciało wyposażone jest w organy żeńskie, uważa się za kobietę, a ten, który posiada męskie organy płciowe, za mężczyznę. W każdej populacji są jednak osoby, które nie mieszczą się w tym binarnym podziale, czyli ich postrzeganie płci i sposób myślenia o niej nie odpowiada budowie biologicznej. Nie czują się mężczyzną lub kobietą, mimo że tak określono je przy urodzeniu i o tym świadczą zapisy w ich dokumentach – to osoby transpłciowe.

Według badań* w tej grupie znajdują się: transkobiety (17 proc.), transmężczyźni (9 proc.), kobiety transwestytyczne (4 proc.), mężczyźni transwestytyczni (4 proc.), a także osoby transpłciowe (16 proc.), queer/inne (39 proc.) oraz płciowo nienormatywne (11 proc.). Do tych 11 proc. należy aktywistka LGBT+ Margot, która jest osobą niebinarną.

Niebinarność, czyli właściwie co?

Non-binary to osoba, która nie czuje się ani mężczyzną, ani kobietą [agender]. A niektóre z osób używających tego pojęcia mówią, że po trosze czują się zarówno kobietą, jak i mężczyzną [bigender]. Czasami niebinarność jest też wynikiem interpłciowości – człowiek ma zarówno męskie, jak i żeńskie cechy płci biologicznej, albo taki obraz siebie nie ma podłoża, które da się wyjaśnić biologiczną niejednoznacznością – mówi dr n. med. Aleksandra Jodko-Modlińska, psycholożka i seksuolożka z Uniwersytetu SWPS i Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

Może być także tak, że osoba binarna faluje – raz czuje się bardziej kobietą, raz mężczyzną. Wszystko to sprawia, że np. posługuje się raz końcówkami męskimi, raz żeńskimi, a czasami używa ich w jednym zdaniu typu: wyszłam z domu i doszedłem do pracy. Może się tez posługiwać słowami, które nie istnieją – „wyszłum” czy doszedłom”.

Niektóre osoby binarne czują potrzebę korekty płci na taką, jaką odczuwają. Innym wystarczy tzw. tranzycja społeczna. Polega na zmianie imienia, używaniu określonych zaimków i oczekiwaniu tego wobec siebie od innych.

Jeżeli niebinarność nie zakłóca rozwoju i możliwości realizacji życiowych zadań, nie musi być problemem – mówi dr Jodko-Modlińska. Dodaje jednak, że może być nieszczęściem: – W świecie zagospodarowanym przez dwie płcie biada każdemu, kto się nie mieści w tym schemacie.

Czytaj też: Ile mamy płci?

Hetero się męczą

Osoby LGBT+ w wielu osobach identyfikujących się jako heteronormatywne budzą duże emocje. Ludzie trans – w szczególności. Po pierwsze, działa tu prosty mechanizm biologiczny. Umysł człowieka nie lubi podejmować wysiłku, bo to dla niego nieekonomiczne: zużywa dużo energii, a jest mu potrzebna do przetrwania. Oswojenie się i zrozumienie wielu odcieni szarości, które istnieją pomiędzy czarnym a białym, takiego wysiłku wymaga. Szczególnie że nawet naukowcy specjalizujący się w seksuologii czy neurologii nie potrafią jeszcze udzielić odpowiedzi na wszystkie pytania dotyczące tak skomplikowanej materii, jaką jest ludzka tożsamość płciowa.

Po drugie, psychologicznie rzecz biorąc, człowiek czuje się bezpieczniej, jeśli świat wokół niego jest uporządkowany albo przynajmniej stara się tak go postrzegać. To często wpędza go w pułapkę uproszczonego myślenia, posługiwania się schematami i stereotypami. A także przekonaniami kształtowanymi przez socjalizację w takim, a nie innym środowisku. Dostrzeżenie, że poza mężczyznami i kobietami są osoby identyfikujące się inaczej, może być niepokojące. Choćby z tak prozaicznego powodu jak potencjalna trudność w określeniu płci, co jest przecież jedną z podstawowych kwestii rozstrzyganych automatycznie w momencie spotkania z drugim człowiekiem.

Po trzecie, jeśli tożsamość płciowa danej osoby nie jest jasna, niejasna może być także jej orientacja seksualna. To o tyle zrozumiałe, że ludzie trans mogą być zarówno hetero-, jak i nieheteronormatywne. Kłopot w tym, że wiele osób – szczególnie mężczyzn – odbiera ich jako zagrażających i reaguje niechęcią i obrzydzeniem. – To strach przed penetracją, czyli byciem kobietą – istotą w patriarchalnym świecie podrzędną – mówi w „Ja my oni”, poradniku psychologicznym „Polityki”, który ukaże się 19 sierpnia, Mike Urbaniak, dziennikarz i działacz LGBT+. – Tyle. Przebadano ten temat i opisano na wszystkie strony. Najgorszym koszmarem heteroseksualnego faceta jest bycie spenetrowanym analnie przez innego faceta. Stąd też szczególnie silna nienawiść do tzw. przegiętych czy pasywnych gejów, bo to dla heterofacetów mężczyźni, którzy wchodzą w rolę kobiety. Trudno o większą i bardziej obrzydliwą transgresję.

Czytaj też: Aresztując Margot, sąd naraził jej bezpieczeństwo

Nie będą „dzieci nam pedalić”

Jest i po czwarte: propaganda, którą uprawia dzisiejsza władza, budzi w wielu osobach poczucie zagrożenia ze strony osób LGBT+. Wrzucane w przestrzeń publiczną zdania o tym, że doprowadzą do upadku rodziny i Kościoła katolickiego, działają wbrew utrwalonej i uświęconej tradycji i dążą do tego, aby „dzieci nam pedalić” i gwałcić, budzą niepokój i – coraz częściej – agresję. Z dużą dozą pewności można powiedzieć, że to efekt zamierzony i wykalkulowany czysto politycznie – obliczony na ponowne zdobycie (nie bez przyczyny kampania nienawiści przybrała na sile w trakcie wyborów prezydenckich) i utrzymanie władzy. Poza tym trwa pandemia, idzie kryzys, społeczeństwo jest niepewne przyszłości – kozioł ofiarny, na którego można zrzucić wszystkie swoje lęki i obawy, jest figurą bardzo przydatną. Pozwala także przekierować agresję z rządzących na grupę mniejszościową i słabszą – niemającą do dyspozycji zbyt wielu narzędzi do obrony.

W dzisiejszej Polsce władza (autorytet) nie tylko wydaje zawoalowane gładkimi zdaniami polecenia, ale też jest bierna wobec aktów agresji słownej czy czynnej, a wręcz je legitymizuje, daje przyzwolenie na nią tym, których spostrzegła jako mniej czy bardziej świadomie chętnych do zostania „strażnikami”. „Polska bez LGBT jest najpiękniejsza” – pisze europoseł PiS Joachim Brudziński. Czy nie można mieć wrażenia, że brzmi w tym zdaniu zachęta do działania?

Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości: „To nie jest, dla mnie przynajmniej, ona, jej, pani Margot. To jest bełkot, moim zdaniem, proszę wybaczyć, lewicowo-liberalnych środowisk, które wcielają w życie rewolucyjne idee skrajnie lewackie, mające wręcz korzenie, jak niektórzy słusznie upatrują, w marksistowskich ideach. Miałoby z tego wynikać, że każdy może w każdej chwili decydować o swojej płci. To jest mężczyzna. W dowodzie osobistym jest to też mężczyzna, o ile pamiętam Mateusz [naprawdę Michał] ma na imię, który dorabia sobie jakąś ideologię do swoich zachowań agresywnych i kryminalnych”.

Zgodzić się tu można tylko z tym, że Margot jako 24-latka ma dowód osobisty z męskim imieniem. Oczywiście, w machinie sprawiedliwości musi niniejszym być nim określana. Z tego także powodu zostanie po dwóch tygodniach w celi covidowej osadzona w męskim areszcie.

Prawo do imienia. Awantura z krzesłami

Budzi to obawy o jej bezpieczeństwo, ale nie u Sebastiana Kalety, sekretarza stanu w ministerstwie sprawiedliwości: „Czekam na podejrzanych, którzy będą identyfikować się jako krzesło i będą żądać aresztów w Ikei. Prześmiewcze porównanie, ponieważ jest wiele nagrań z wczoraj, z których jasno wynika, że Michał Sz. to heteroseksualny mężczyzna. Reszta to teatr i językowy gender terror”. W radiu TOK FM polityk stwierdził: „Jeżeli ja poproszę panią, żeby zwracała się pani do mnie Loretto albo per krzesło, to będzie się pani do mnie w ten sposób zwracać? Czy może będzie pani myślała, że jestem jakimś niepoważnym człowiekiem?”. Na stwierdzenie Dominiki Wielowieyskiej, że „należy uwzględnić samookreślenie płci danej osoby i to, w jaki sposób się ona czuje”, rozwinął logikę swojego szefa: „Ja się muszę posługiwać sformułowaniami prawnymi i tego rodzaju żądanie, wniosek czy prośba nie wynika z żadnej podstawy prawnej”.

Czytaj też: Stop bzdurom prokuratury

Skąd porównania do krzesła? To wątpliwa zasługa Piotra Jedlińskiego, prezesa spółki zarządzającej Radiem Nowy Świat, powstałym po odejściu m.in. Wojciecha Manna z Trójki. Relacje rozgłośni na temat sprawy aktywistki LGBT+ wywołały reakcje słuchaczy, m.in Mike′a Urbaniaka: „Bardzo to jest ŻENUJĄCE i HANIEBNE, że Radio Nowy Świat nazywa w serwisach informacyjnych Margot Michałem Sz. Wstydźcie się, k...wa, wstydźcie się!”.

Piotr Jedliński odpowiedział: „Jeżeli Margot oraz akolici tak bardzo apelują o poszanowanie wolności, to dlaczego nie szanują wolności mediów oraz mojej jako osoby? Dlaczego chcą mi na siłę narzucić sposób postrzegania świata, zmuszając, żebym określał kogoś, kogo odbieram jako mężczyznę, zaimkami żeńskimi? Już sam pomysł, aby określać osobę niebinarną określonym zaimkiem osobowym, jest w sprzeczności z samą zasadą niebinarności. Trwa zmasowany atak, któremu się nie poddam. Widzę, że młodzi ludzie przyzwyczaili się, że jeżeli się kogoś opluwa, to ten się poddaje. Nie w tym przypadku. Nie poddawałem się, nie poddaję i nie będę. Zapraszam opluwających na korepetycje z wolności. Bo to, co robicie, z wolnością nie ma nic wspólnego. Ma za to wszystko z nietolerancją, szantażem i dyktaturą”. Napisał także: „Może moje widzenie świata to postrzeganie wszystkich dookoła jako krzeseł?”.

Piotra Jedlińskiego trudno podejrzewać o motywacje polityczne i wpisywanie się w dyskurs narzucony przez władzę. Psychologowie doszukaliby się tu innych aspektów, być może np. nieuzasadnionego przypisywania sobie roli ofiary, ale nie będziemy ich wyręczać. Nie zmienia to jednak faktu, że wszystkie tego typu wypowiedzi są werbalną przemocą. A konkretnie to dednaming – używanie wobec osoby binarnej nadanego jej przy urodzeniu imienia, którego ona nie używa. Oraz misgendering – czyli określanie i traktowanie kogoś niezgodnie z jego tożsamością płciową.

Najważniejsze jest jednak to, że takie słowa pogłębiają u osób, wobec których są wypowiadane, tzw. stres mniejszościowy, którym podlegają w tradycyjnym, katolickim (ale dość mało chrześcijańskim), homofobicznym społeczeństwie. A jego konsekwencje są oczywiste – brak poczucia własnej wartości lub zachwianie już z trudem zbudowanej, depresja, zachowania autodestrukcyjne, np. okaleczanie się, ucieczka w używki, w najgorszym scenariuszu próby samobójcze lub pozbawianie się życia.

Prawo do godności

Nie każdy, kto dopuszcza się niewłaściwych wobec osób LGBT+ działań, jest homofobem. Nie każdy działa intencjonalnie. Nie każdy jest – jak politycy – upojony faktyczną, wmówioną czy wyimaginowaną władzą, że pozwala sobie na aroganckie zachowania wobec innych. Nie każdy też doszukuje się we wszystkich ludzkich zachowaniach interesowności, być może – mówiąc kolokwialnie – mierząc innych własną miarą (jak niezawodna w bon motach europosłanka Beata Mazurek sugerująca, że mężczyźni chcą zostać kobietami, żeby wcześniej pójść na emeryturę). Niektórzy chcą być bardziej prezesowscy niż prezes. Inni idą z prądem dla politycznych i osobistych korzyści i nie zastanawiają się nad tym, że jeśli wiatr się odmieni, ich słowa nie zostaną zapomniane. A niektórym brakuje empatii albo wiedzy.

Nikt nie ma prawa zmuszać innego człowieka do wyglądu i zachowania takiego, jakie sobie wyobraża, jeśli to nikogo nie krzywdzi. Nikt nie ma prawa narzucać mu, jaką ma mieć orientację seksualną i tożsamość. I obrażać, poniżać i upokarzać go tylko dlatego, że nie mieści się w większościowej normie. Prawo do godności to jedno z elementarnych praw człowieka. Działanie niezgodne z nimi, nawet wobec jednej osoby, nie powinno być w społeczeństwie demokratycznym akceptowane.

Radio Nowy Świat: „Zastosowana przez nas forma męskoosobowa (»aktywista«) w odniesieniu do Margot była nieintencjonalnym błędem, który w żadnej mierze nie definiuje stanowiska Radia Nowy Świat. (...) Nasz zespół składa się z osób zróżnicowanych pod względem wieku, przekonań, koloru skóry oraz orientacji seksualnej. (...) W tym kontekście pragniemy podkreślić, że wpis Piotra Jedlińskiego jest jego prywatną opinią. (...) Państwa błyskawiczna reakcja na użycie przez nas niewłaściwych określeń buduje w nas poczucie wyjątkowej odpowiedzialności, którą wzięliśmy na swoje barki, decydując się na relacjonowanie dramatycznych wydarzeń mających miejsce na ulicach wielu miast w Polsce”.

Piotr Jedliński nie pełni już swojej funkcji. Cytowani politycy PiS – owszem.

*„Bycie osobą trans w UE. Analiza porównawcza danych zgromadzonych w ramach badania UE na temat osób LGBT”

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną