Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Solidarność przez małe s

Fabryki solidarności

Okazuje się, że z pierwszą fazą pandemii lepiej funkcjonowały państwa kierowane przez kobiety. Okazuje się, że z pierwszą fazą pandemii lepiej funkcjonowały państwa kierowane przez kobiety. Getty Images
Cztery dekady po narodzinach wielkiego ruchu Solidarności solidarność jako cnota społeczna i polityczna wydaje się równie fantastyczna jak tamto wydarzenie historyczne. A jednak, jak pokazuje doświadczenie pandemicznego kryzysu, to dzięki niej istniejemy jako społeczeństwo.
Léon Bourgeois, premier Francji, autor traktatu „Solidarité” (Solidarność).TopFoto/Forum Léon Bourgeois, premier Francji, autor traktatu „Solidarité” (Solidarność).

Polski Sierpień 1980 r., który dał początek Solidarności, zaskoczył świat. Socjolog Alain Touraine, pierwszy badacz ruchu, nazwał go największą innowacją społeczną drugiej połowy XX w. Tajemnica sukcesu tkwiła w niezwykłym połączeniu trzech logik działania: powstania narodowego, buntu robotniczego i ruchu społecznego w fenomen samoograniczającej się, wystrzegającej przemocy rewolucji. Jej spoiwem była etyka solidarności przedstawiona w formie kazań przez kapelana ruchu Józefa Tischnera. To już jednak historia skłaniająca do pytania: czy obecnie możliwy byłby podobny fenomen?

Solidarność dziś to słowo poszukujące ciała, mawiał Zygmunt Bauman. Uczony przekonywał, że na skutek zmian cywilizacyjnych zniknęły ze społecznego pejzażu miejsca, gdzie solidarność krzepła w sposób niejako naturalny, na skutek codziennego praktykowania relacji współzależności. Przestrzeniami takimi były wielkie, przemysłowe zakłady pracy, w których powstawały nie tylko konkretne produkty, ale także więź społeczna, oparta na solidarności niezbędnej, by poradzić sobie zarówno z reżimem technologicznym, jak i opresyjną władzą. O sile tej więzi przekonaliśmy się latem 1980 r.

Empatia ważniejsza od ryzyka

Gdzie dziś szukać fabryk solidarności? Czy w ogóle pojęcie to ma odniesienie do jakiejkolwiek substancji w czasach, kiedy politycy odwołujący się do dziedzictwa Sierpnia dzielą społeczeństwo na sorty, a podsycanie polaryzacji jest nieustannie najważniejszym sposobem funkcjonowania w sferze publicznej? Czy można mówić jeszcze o solidarności, gdy władza forsuje prawo zapewniające rządzącym nieograniczoną praktycznie bezkarność i jednocześnie, w czasie pandemii, nakłada na lekarzy dodatkową odpowiedzialność karną? Gdzie podziała się solidarność, gdy parlamentarzyści zgodnie, ponad podziałami, przyznawali sobie podwyżki w sytuacji narastającego kryzysu społeczno-gospodarczego?

Polityka 35.2020 (3276) z dnia 25.08.2020; Ogląd i pogląd; s. 26
Oryginalny tytuł tekstu: "Solidarność przez małe s"
Reklama