Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Katastrofa? Co rodzice myślą o zdalnej nauce w polskich szkołach

Uczniowie poszli do szkół, bo zauważyliśmy, że edukacja zdalna nie jest brana serio. Uczniowie poszli do szkół, bo zauważyliśmy, że edukacja zdalna nie jest brana serio. Hannah Busing / Unsplash
Uczniowie poszli do szkół, bo zauważyliśmy, że edukacja zdalna nie jest brana serio – mówi Grzegorz Całek, który bada opinie rodziców na temat nauki podczas pandemii koronawirusa.

JĘDRZEJ DUDKIEWICZ: Kiedy w maju rozmawialiśmy o tym, jak rodzice widzą edukację zdalną, generalnie nie byli nią zachwyceni. Czy coś się zmieniło przez ostatnie miesiące?
GRZEGORZ CAŁEK: Tak, zmieniło się. Nie są nią zachwyceni... jeszcze bardziej. Są bardziej krytyczni, zdecydowani w swoich poglądach. I generalnie traktują ją nie jako ciekawy eksperyment, ale zło konieczne, które nie powinno dalej mieć miejsca.

Z czego to wynika? Wtedy ze względu na nową sytuację i związany z nią stres rodzice łatwiej się denerwowali, a gdy odpoczęli, to zaczęli bardziej analizować?
Chodzi nie tylko o stres, ale też o zwykły ludzki strach, wynikający ze znalezienia się w nowej, nieznanej i niezrozumiałej sytuacji, wzmacniany jeszcze medialną narracją i rozbudowanym systemem obostrzeń. To był wyjątkowy czas. Przypomnę, że poprzednie badanie przeprowadziłem dokładnie po miesiącu zdalnej edukacji. Może już nie pamiętamy, że był to czas niesamowitych, z perspektywy czasu można nawet powiedzieć, że szalonych zakazów: gdy osoby niepełnoletnie nie mogły same wychodzić z domu, zakazywano przemieszczania się, zamknięto lasy i parki. Pozostanie w domu było czymś oczywistym. Idea, by nie marnować tego czasu i uczyć dzieci w trybie zdalnym, również była naturalną koniecznością, dlatego rodzice ją akceptowali. Mimo świadomości, że nie jest to forma efektywna.

Czy rodzice bardziej teraz analizują? Z pewnością. Patrzą szerzej, widzą różne aspekty sytuacji. Z czasem, gdy luzowano rozmaite obostrzenia, edukacja zdalna w coraz mniejszym stopniu wydawała się oczywistością. Zmienił się też jej charakter – nie była już eksperymentem „na chwilę”, tylko stałym sposobem funkcjonowania edukacji w pandemicznej rzeczywistości. I właśnie jako element stały, nawet z perspektywą obowiązywania przez długie miesiące, edukacja zdalna zaczęła być postrzegana i oceniana inaczej, krytyczniej. Doskonale pokazuje to zestawienie wyników moich badań z końca kwietnia i końca sierpnia. W kwietniu 44 proc. badanych zgadzało się ze stwierdzeniem, że po powrocie do normalnej szkoły uczniowie powinni jeszcze raz przerobić materiał z etapu nauki prowadzonej zdalnie. Teraz – już 56 proc.

Czytaj też: Afera w krakowskim liceum zapowiedzią zmian w oświacie?

Z jakimi trudnościami wiąże się zdalna edukacja?
W kwietniu 75 proc. rodziców zwracało uwagę przede wszystkim na ogólne znużenie. Ponad połowa wskazywała na obciążenie nowym sposobem nauczania, mobilizowaniem dziecka do nauki i koniecznością pomagania mu. Z czasem zaczęliśmy się oswajać z nowymi warunkami, patrzeć szerzej, widzieć więcej problemów, które ujawniły się później. Mam na myśli utrudniony kontakt dziecka, ale też rodziców, z nauczycielem albo problem z nauczycielami, którzy po prostu nie potrafili uczyć zdalnie – wszystkie te kwestie wymieniała ponad jedna trzecia rodziców.

Największa zmiana od kwietnia do sierpnia dotyczyła poczucia niesprawiedliwości związanego z ocenianiem. Zarówno dzieci, jak i rodzice często sądzili, że jest niesprawiedliwe. O ile pomoc rodziców, czasem nadmierna, przy rozwiązaniu pracy domowej, napisaniu wypracowania czy przygotowaniu prezentacji jest czymś normalnym, nie tylko w czasie zdalnej edukacji, o tyle rozwiązywanie testów i wykonywanie sprawdzianów online za dzieci budzi zastrzeżenia. Zresztą problem jest szerzej znany dzięki tegorocznej edycji konkursu Kangurek Matematyczny, która odbywała się online i przez (możemy być tego pewni) pomoc rodziców zaowocowała niespodziewanym wysypem geniuszy.

To poczucie niesprawiedliwości zostało jeszcze wzmocnione pod koniec roku szkolnego, gdy na tradycyjne już zjawisko „żebrania” o wyższe oceny nałożyły się niejasne sygnały dotyczące sposobu promowania uczniów ze strony MEN, kuratoriów i Rzecznika Praw Dziecka. Okazało się, że sposób wystawiania ocen, wyrozumiałość czy łagodność nauczycieli w tym względzie były bardzo zróżnicowane.

Czytaj też: Czarnek szefem MEN. Koszmar w oświacie dopiero się zaczyna

Jesteśmy w zupełnie innym momencie pandemii. Szkoły zamykano, gdy liczba nowych zakażeń była znacznie niższa niż obecnie, a jednak teraz wysyła się dzieci do normalnej nauki. Co rodzice o tym sądzą?
Wobec rozwoju pandemii i niewiadomej, kiedy się skończy, zaczęliśmy przyzwyczajać się do sytuacji. Więcej: urządzać się w świecie z koronawirusem, dostrzegając konieczność pogodzenia problemów i zagrożeń dotyczących różnych sfer życia (edukacji, opieki nad dziećmi, pracy). Za tezą o przywykaniu przemawiają liczby. Badanie realizowałem 24–27 kwietnia. Spójrzmy na dane Ministerstwa Zdrowia: mieliśmy wówczas 300–350 potwierdzonych zakażeń dziennie, a wszystkich aktywnych chorych na poziomie 8,5 tys. Dziś jest gorzej, a dzieci poszły do szkół. Poszły, bo zauważyliśmy, że edukacja zdalna nie jest brana serio, że to rozwiązanie tymczasowe, awaryjne, które nie może być przedłużane, bo jest niekorzystne dla uczniów. Poszły i dlatego, że jesteśmy już zmęczeni, chcemy wrócić do przedpandemicznej normalności – nawet jeśli była niedoskonała lub oznaczałaby powrót do stresującej, niedającej satysfakcji pracy, a dzieci do słabej, schematycznej, tłumiącej naturalną ciekawość szkoły. Życie z koronawirusem i z ryzykiem staje się naszą normalnością.

Czytaj też: Ilu nauczycieli musi odejść, żeby MEN dostrzegł problem?

A może w czasie wakacji rodzice mieli okazję dłużej porozmawiać z dziećmi i widzą też plusy zdalnej edukacji?
Jak mówiłem, inaczej patrzymy na świat, na edukację zdalną, zatem z perspektywy czasu także nieco inaczej widzimy pozytywne aspekty koronaedukacji. W kwietniu rodzice widzieli w zasadzie jeden plus – tęsknotę dzieci za normalną szkołą. Wskazywało na nią niemal trzy czwarte ankietowanych. Inne elementy, np. nauka samodzielnej pracy, swoboda w określaniu czasu nauki, były wymieniane dużo rzadziej (przez mniej niż połowę rodziców). W badaniu z końca sierpnia widać, że właściwie wszystkie pozytywne aspekty nauczania zdalnego są oceniane gorzej (o kilkanaście punktów procentowych). Tylko jeden element oceniamy zdecydowanie lepiej – blisko połowa rodziców uważa, że plusem edukacji zdalnej jest mniejszy stres dziecka związany z nauką. To wiele mówi – jednak mniej o edukacji zdalnej, a więcej o „normalnej” szkole...

Jak rodzice wyobrażali sobie w sierpniu powrót do szkoły?
W kwietniu blisko 60 proc. badanych zgadzało się ze stwierdzeniem, że po powrocie do normalnej szkoły część zajęć powinna nadal być realizowana zdalnie. W sierpniu – zaledwie 35 proc. To duża zmiana, doskonale pokazująca, że rodzice oceniają edukację zdalną jako nieskuteczną. Co ma oczywiście związek z tym, w jaki sposób była prowadzona.

Czytaj też: Nie zawracajcie głowy nauczycielom

W jaki sposób?
Było to głównie zlecanie zadań, prac do samodzielnego wykonania, tekstów do przeczytania, ewentualnie przesyłanie materiałów do nauki albo linków do stron edukacyjnych – na te pięć dominujących form prowadzenia edukacji zdalnej wskazało 80–90 proc. rodziców. Najlepszym podsumowaniem jest jeszcze inna informacja: aż 77 proc. badanych rodziców zgodziło się ze stwierdzeniem, że w nauczaniu zdalnym więcej było zadań do wykonania, a mniej faktycznego uczenia przez nauczycieli.

A co rodzice sądzą o bezpieczeństwie, kto ponosi za to większą odpowiedzialność – dyrektorzy szkół czy MEN?
Blisko połowa rodziców nie zgodziła się ze stwierdzeniem, że zapewnienie bezpieczeństwa uczniom to odpowiedzialność przede wszystkim dyrektorów, a nie MEN. Jeszcze ciekawsze są spontaniczne wypowiedzi, z których wynika, że z perspektywy kilku miesięcy rozumieją nieprzygotowanie szkół do zdalnej edukacji w marcu czy kwietniu. Jednocześnie nie mogą zrozumieć i zaakceptować, że tak niewiele wydarzyło się przez kolejne miesiące, zwłaszcza że cały czas mówiło się i mówi o drugiej fali koronawirusa oraz perspektywie powrotu do zdalnego nauczania. Nie będę cytował, ale są to wypowiedzi z reguły bardzo emocjonalne. Rodzice oczekują od władz wszystkich szczebli nie przepychanek kompetencyjnych, nie piaru, ale faktów, eksperckiej oceny rzeczywistości i zapewnienia dzieciom bezpieczeństwa.

Czytaj też: MEN liczy, że covid da się przeczekać

Czyli nie uda się obciążyć odpowiedzialnością za ewentualne porażki samorządów zamiast władzy centralnej?
Z mojego badania wynika, że i tak około jedna trzecia rodziców jest zadowolona z sytuacji, z edukacji zdalnej, z przygotowania szkół do nowego roku szkolnego i jest przekonana, że za szkoły odpowiadają dyrektorzy, a resort niewiele może. Nie chcę wchodzić głęboko w politykę. Intuicja i badania każą mi przypuszczać, że to osoby zdecydowanie popierające aktualnie rządzących, które raczej łatwo nie zmienią zdania.

Podsumowując: czy według rodziców czeka nas katastrofa związana z powrotem normalnej szkoły w obecnej fazie pandemii, czy jakoś sobie poradzimy?
Pyta mnie pan o wróżbiarstwo, czym się nie zajmuję. Ale mówiąc zupełnie poważnie: trudno powiedzieć. Po pierwsze dlatego, że trudno mówić o jakimś w miarę jednorodnym głosie rodziców. W tej grupie są przecież osoby bardzo krytycznie oceniające koronaedukację, twierdzące, że to był świetny eksperyment, fanatyczni zwolennicy MEN i zagorzali jego przeciwnicy, są rodzice z ulgą puszczający dzieci do szkoły i tacy, którzy z obawy o ich bezpieczeństwo pozostawili je w domu, są wreszcie rodzice karni, dbający o maseczki, dezynfekcję rąk, i ci, którzy cenią swoją wolność, nie pozwolą „kneblować się” maseczkami i brudzić rąk dzieci podejrzanymi płynami. Są ideologiczni antyszczepionkowcy i antycovidowcy podważający prawdziwość pandemii – to nie żarty, wystarczy przeczytać, co się działo 1 września w różnych miejscach Polski.

Czytaj też: Kartkówki na kwarantannie

Trudność przewidywania, jak będzie z edukacją, wynika oczywiście także z tego, że nie wiemy, jak się rozwinie pandemia. Jeśli będziemy ciągle na tym samym poziomie dziennych zakażeń i służba zdrowia pozostanie wydolna, to niełatwo będzie kogokolwiek przekonać, by wrócić do zdalnej edukacji znanej z wiosny. Jeśli jednak pandemia się dynamicznie rozwinie, wówczas nikogo do niczego nie trzeba będzie przekonywać, a edukacja zdalna stanie się naturalną koniecznością.

Tak czy siak, jakoś sobie poradzimy. Rzecz w tym, by nie było to tylko „jakoś”, ale żeby było dobrze – by nie straciły na tym dzieci! Bo one przecież są najważniejsze, o czym w rozmaitych sporach, dziennikarskich dyskusjach i przepychankach politycznych dorośli zdają się bardzo często zapominać. Warto więc rozmawiać właśnie o dzieciach i o tym, jak się uczą. Także o tym, jaka jest ta nasza „normalna” szkoła, jakich wymaga zmian. Ale to temat na inną rozmowę.

***

Grzegorz Całek jest dyrektorem Instytutu Inicjatyw Pozarządowych, w którym od 15 lat prowadzi projekty rozwijające różne formy aktywności społecznej, a także prezesem Polskiego Towarzystwa Zespołu Aspergera. Zajmuje się badaniem podmiotowości rodziców w polskiej szkole oraz niepełnosprawności (obecnie jako doktorant w Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego). Jest autorem kilkuset artykułów i kilkunastu książek na ten temat.

Czytaj też: Studia domyślnie zdalne

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną