Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

„Dajcie mi medyka, a paragraf się znajdzie”. Bójcie się, pacjentki i pacjenci!

Lublin. Praca medyka w Samodzielnym Publicznym Szpitalu Klinicznym Nr 4 Lublin. Praca medyka w Samodzielnym Publicznym Szpitalu Klinicznym Nr 4 Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
PiS już wie, że przegrało epidemię i że nadchodzi czas rozliczeń. Dlatego szykuje cele więzienne dla medyków – żeby nikt nie pomyślał, że powinien znaleźć się w nich ktoś inny. No i żeby słuszne rozżalenie pacjentów znalazło swoje ujście.

PiS w tarczy antykryzysowej 4.0 przemyciło zaostrzenie art. 37a Kodeksu karnego, zwiększając jego represyjność. Nowelizacja w istocie wymusza na sędziach stosowanie kar więzienia tam, gdzie dotychczas mogły być stosowane kary wolnościowe (taką karą może być ograniczenie wolności lub grzywna). Do czynów zagrożonych karą z tego paragrafu należą: nieumyślne spowodowanie śmierci, przeprowadzenie aborcji, błąd w sztuce lekarskiej, ale także – publiczne znieważenie prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Tyle faktów.

Joanna Solska: Lekarze, bójcie się!

By „zdrowa” część społeczeństwa mogła osądzić

Rozpoczęta właśnie medialna nagonka na personel medyczny, ale zwłaszcza na lekarzy, ma przygotować pole: przekonać zdrową część społeczeństwa (według tzw. wzoru Sierakowskiego z ostatnich wyborów jest to: 60 proc. / wyborcy Dudy + tzw. kanapa), że nadchodzące, możliwie pokazowe procesy, będą służyły dobru Suwerena.

Dodatkowym smaczkiem jest tu fakt, że najpierw uchwalono zmianę w kodeksie karnym, a dopiero teraz Ministerstwo Zdrowia wraz z Ministerstwem Sprawiedliwości i środowiskami lekarskimi (podobno są to przedstawiciele Izb Lekarskich) pracują nad „zasadami oceniania lekarzy” – jak obwieścił to w minionym tygodniu rzecznik resortu zdrowia. Czyli – najpierw uchwalili paragraf, a teraz pracują nad tym, kogo będzie dotyczył.

Czytaj także: „Łóżka? Brakuje nawet krzeseł”. Dzień z życia powiatowego SOR

A niepowodzenie medyczne i zasada no fault, Jego Miłomściwości?

Zastanawiające jest, że w swoich wypowiedziach na temat śmierci pacjentów lub doznanych przez nich poważnych szkód zdrowotnych funkcjonariusze Jego Miłomściwości nie zająknęli się nigdy o niepowodzeniu medycznym. Tymczasem śmierć lub szkody na zdrowiu można przypisać do jednej z trzech, a właściwie czterech, grup:

  1. Z powodu niepowodzenia medycznego – bo nie potrafimy zapewnić nieśmiertelności ani w ogóle całkowitej skuteczności w przywracaniu zdrowia – mimo że staramy się zgodnie z najlepszą wiedzą i wolą. Oczywiście ma tu znaczenie wyjściowy stan organizmu chorego w momencie rozpoczęcia postępowania medycznego. Ale pojęcia „niepowodzenie medyczne” nie ma – jak się wydaje – w języku Strażników Prawo(nie)rządności.
  2. Z powodu rażącego zaniedbania – to przeciwległy biegun wobec poprzedniego punku. Mistrz był pijany na dyżurze. Mistrz nie zbadał, chociaż mógł bez problemu (o innych przypadkach – w następnym punkcie). Mistrz sobie nie radził, ale nie poprosił o pomoc, chociaż mógł. Mistrz nie wstał do chorego/chorej, bo nie wolno go było budzić. Mistrz wiedział, że popełnił błąd. Na przykład – zostawił coś niepotrzebnego w pacjencie – ale nie podjął się szybkiego usunięcia tego przedmiotu, mimo że stan pacjenta na to pozwalał. I tak dalej. Takich makabrycznych historii jest wcale nie tak dużo, ale wszystkie są bardzo dosadne. Mam głębokie przekonanie, że tego rodzaju zaniedbania powinny być karane. Ale nie nazywajmy ich błędami lekarskimi.
  3. Z powodu błędu. Tę kategorię musimy koniecznie podzielić na dwie, żeby klasyfikacja odzwierciedlała rzeczywistość.

3a. Błąd postepowania lekarskiego – lekarz błędnie ocenił stan chorego (im wcześniejszy jest etap choroby, podczas którego odbywa się badanie, tym łatwiej taki błąd popełnić), zbyt późno wdrożył leczenie, wdrożył leczenie, które było zgodne z zasadami, ale okazało się nieoptymalne, etc. W takich przypadkach powinien mieć zastosowanie system no fault. Jego istotą jest pytanie stawiane przez instytucje prowadzące postępowanie w przypadkach, gdy zostanie wykazane, że błąd miał miejsce: „Czy pacjent poniósł szkodę”? Jeżeli odpowiedź jest twierdząca (w przypadku zgonu jest to oczywiste, ale w innych – już niekoniecznie) – z funduszu ubezpieczeniowego wypłacane jest odszkodowanie. Składki do tego funduszu muszą płacić wszystkie instytucje opieki zdrowotnej. System wystartował w Szwecji przed prawie pięćdziesięcioma laty, stosuje go coraz więcej krajów. Rząd przebąkiwał o wprowadzeniu systemu no fault w Polsce i wtedy wspomniane zaostrzenie przepisów kodeksu karnego przestałoby być straszakiem dla ogółu lekarzy, a funkcjonowałoby jako uzasadniona sankcja do stosowania w skrajnych przypadkach. Jednak – jak uczy doświadczenie, jeżeli rząd mówi, że zrobi coś dobrego, to zazwyczaj mówi. Zwłaszcza w Polsce, gdy dotyczy to medycyny.

Ewa Siedlecka: Kiedy lekarze podlegają karze

Paradoksalnie, bardzo niepokojąca w tym kontekście jest deklaracja ministra zdrowia dotycząca planów wprowadzenia reguły dobrego samarytanina wobec lekarzy. Chroniłaby ona ich przed odpowiedzialnością za błędy – ale tylko w dobie covid-19. Jest to wysoce niepokojące, bo może oznaczać zaniechanie prac nad trwałym rozwiązaniem, jakim byłaby zasada no fault. Wydaje się, że rząd ma wobec lekarzy plan: „Zadbamy o was teraz, bo jesteście mięsem armatnim, ale potem dobierzemy się wam do skóry”.

3b. Błąd postepowania lekarskiego wymuszony błędnym zarządzaniem systemu opieki zdrowotnej na różnych jego szczeblach. Tutaj historie z polskiego podwórka można snuć długo i barwnie. Mężczyzna, który nie przeżył długiego oczekiwania w karetce stojącej w kolejce do SOR. Pacjent, który zmarł w izbie przyjęć, bo dyrektor szpitala zdecydował o zmniejszeniu obsad dyżurowych, więc jedyny chirurg operował właśnie przyjętą ze wskazań nagłych chorą i nie mógł odejść od zabiegu. I tak dalej… Wina za tego rodzaju zdarzenie może (i niekiedy – powinna) obciążać nawet ministra. Ale jakoś sobie tego nie wyobrażam w praktyce.

Lekarz z SOR: Zajmujemy się pudrowaniem trupa

Wytyczne i środkowy palec posłanki PiS

No i jeszcze jedna, zasadnicza kwestia: błąd – czyli odstępstwo od standardów dobrej praktyki medycznej – może być rozpatrywany wyłącznie w odniesieniu do konkretnych wytycznych. Najczęściej są one publikowane przez towarzystwa lekarskie zajmujące się poszczególnymi dziedzinami medycyny. Stanowią coś w rodzaju mapy nawigacyjnej pozwalającej przeprowadzić pacjentów przez chorobę. W wytycznych można znaleźć tzw. klasy wskazań, czyli stopień zasadności dla poszczególnych wariantów postępowania, w zależności od tego, na ile pozytywny wpływ na losy chorych może mieć zastosowanie każdego z nich. W „szarych strefach” problemów medycznych, gdzie nie ma jeszcze odpowiednio ugruntowanej wiedzy (taką „strefą” był i wciąż jest covid-19), podstawą przyjmowanych zaleceń są odpowiednio udokumentowane publikacje naukowe.

Otóż w Polsce – w przeciwieństwie do większości w miarę rozwiniętych krajów świata – wytyczne mają w dużym stopniu znaczenie nieformalne. Ministerstwo Zdrowia nie czuwa nad ich stosowaniem. Tym bardziej nie robi tego NFZ. Powód jest bardzo prosty i bardzo nasz. Honorowanie wytycznych oznaczałoby uznanie konieczności refundacji tych wariantów postępowania, które są najbardziej zalecane. W wielu krajach można odstąpić od ich zastosowania tylko wówczas, gdy można się z tego wiarygodnie wytłumaczyć. U nas najlepszym wytłumaczeniem dla niestosowania najskuteczniejszych metod diagnostycznych lub leczniczych jest środkowy palec pewnej pani posłanki z PiS, prezentowany z satysfakcją w stronę kamer, a za ich pośrednictwem – pacjentek i pacjentów całego kraju. To też powinno być przedmiotem dochodzenia. Nie palec, oczywiście. Kryteria finansowania metod terapeutycznych i diagnostycznych.

Wróżę upadek twierdzy. Ofiar będzie wiele

Po co to wszystko: kampania oszczerstw wobec lekarzy i straszenie ich aresztowaniami? Nie mogę oprzeć się podejrzeniu graniczącemu z pewnością, że są one wyrazem panicznego strachu władzy przed konsekwencjami klęski w konfrontacji z covid-19. Medycy mogą być tym wszystkim zniesmaczeni lub zaniepokojeni, ale pacjenci powinni naprawdę zacząć się bać. Rządzący, w sytuacji oblężenia, rozpoczęli właśnie nagonkę na ich coraz bardziej nielicznych obrońców. To wróży upadek twierdzy. Ofiar będzie wiele.

Czytaj także: Lekarze alarmują: Za chwilę będziemy tu mieli Lombardię

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną