Skandal wywołany orzeczeniem Trybunału Julii Przyłębskiej w sprawie aborcji odwrócił uwagę od wprowadzonych pod koniec tygodnia obostrzeń, które mają zapobiegać rozwojowi epidemii koronawirusa. Tymczasem zwłaszcza jedno z nich może mieć daleko idące konsekwencje polityczne.
Otóż rząd postanowił wrócić do wprowadzonego po raz pierwszy wiosną – i już wtedy ostro krytykowanego – przepisu ograniczającego samodzielne przemieszczanie się dzieci i młodzieży. Tym razem sformułowano go nieco łagodniej niż w pierwotnej, kwietniowej wersji. Zakaz wychodzenia bez towarzystwa dorosłych dotyczy nie wszystkich osób niepełnoletnich, a tylko tych do 16. roku życia, i nie całej doby, ale interwału od godz. 8 do 16 w dni robocze, poza drogą do szkoły i z powrotem. Weekendów i świąt nie obejmuje.
Poważne zagrożenie dla zdrowia psychicznego
O negatywnych konsekwencjach pozbawienia dzieci i nastolatków możliwości spaceru, wyjścia na dwór bez matki, ojca czy innego opiekuna mówiły wiosną rzesze psychologów, lekarzy i pedagogów. Zwracano uwagę na zagrożenia dla zdrowia psychicznego, bezpieczeństwa, na przedmiotowe i dyskryminujące potraktowanie młodych.
„Wprowadzone obostrzenie dla wielu młodych ludzi oznacza nieopuszczanie domu w ogóle. Nie wszyscy opiekunowie mają wolę lub możliwość, aby towarzyszyć dziecku czy nastolatkowi nawet podczas krótkiego wyjścia z domu. Konieczność nieustannego przebywania wśród domowników w dużej mierze ogranicza np. możliwość realizacji prywatnych rozmów telefonicznych. W tym trudnym czasie taka rozmowa jest jedną z podstawowych metod utrzymania kontaktu. Wprowadzone rozwiązanie praktycznie ogranicza także możliwość korzystania przez młodych ludzi ze wsparcia psychologicznego w kryzysowych sytuacjach. Teraz mogą prowadzić rozmowy tylko w obecności innych domowników – co często wyklucza opcję sięgania po pomoc i może powodować poważne konsekwencje związane ze zdrowiem psychicznym. Totalna izolacja to także dramat dla tysięcy dzieci, które każdego dnia doświadczają przemocy psychicznej, fizycznej i seksualnej. Brak jakiejkolwiek możliwości samodzielnego opuszczenia miejsca zamieszkania praktycznie odcina je od możliwości pomocy” – punktowali w liście do premiera Morawieckiego specjaliści i specjalistki z Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę.
Jakie mamy podejście do dzieci
Fakt, że aktualna wersja zakazu przemieszczania się jest mniej restrykcyjna niż wiosną, zasadniczo powinien cieszyć – tyle tylko, że teraz kompletnie nie wiadomo już, o co w tym przepisie chodzi. Mimo próśb nie udało nam się doczekać oficjalnego uzasadnienia. Pozostaje nam samodzielnie snuć hipotezy, by doszukać się we wprowadzonym zakazie logiki. Wedle jednej z hipotez, może najbardziej prawdopodobnej, przepis ma za zadanie dyscyplinować w myśl podejścia: „Mają siedzieć na zdalnych lekcjach, a nie snuć się po mieście, czemu zapewne się oddadzą, gdy im się nie zakaże”. Jeśli takie właśnie mamy podejście do dzieci, to identyczny zakaz należałoby wprowadzić na czas stacjonarnej nauki w wolnych od epidemii realiach (przepraszam, to nie ma być podpowiedź).
Wedle drugiej hipotezy przepis ma uzasadnienie epidemiczne, chodzi o ograniczanie ruchu i ryzyka transmisji wirusa. W takim jednak układzie zakreślenie go do godz. 16 w dni robocze jest tak daleko idącą groteską, że nadaje się nie na temat na komentarz, a tylko na internetowy mem.
PiS traci młodych
Jedyne zatem, co z ograniczenia poruszania się młodych ludzi może wyniknąć z dużym prawdopodobieństwem, to pogłębienie wśród nich niechęci do Prawa i Sprawiedliwości. Najstarsi dziś objęci ograniczeniem w 2023, roku kolejnych wyborów parlamentarnych, skończą 18–19 lat i będą stanowić ważną część grupy najmłodszych wyborców. W której PiS sromotnie przegrał ubiegłoroczne wybory prezydenckie i której sympatię tak żarliwie pragnął odzyskać. Świadomość przedmiotowego i aroganckiego potraktowania nakłada się na wściekłość za pozbawianie praw kobiet (młodych na protestach są tłumy), na pogłębioną przez epidemię demolkę oświaty, na krzywdy wyrządzone tym z nich, którzy tworzą środowisko LGBT. Młodzi ludzie lubią być traktowani poważnie, a dzięki temu, że są na tym świecie krótko, mają dobrą pamięć. Wygląda na to, że ta grupa jest już dla PiS bezpowrotnie stracona.