Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Morawieckiemu i Dudzie chodzi o zespół Downa?

Dziewczynka z syndromem Downa Dziewczynka z syndromem Downa Dariusz Górajski / Agencja Gazeta
Coraz więcej rodzin na Zachodzie decyduje się na urodzenie dzieci z trisomią 21. To wspaniały trend i wielki postęp. Bez dwóch zdań. Jednak nie osiągnięto go za pomocą przymusu.

Zaskakujące było przemówienie Mateusza Morawieckiego na konferencji prasowej 26 października. Jego polityczny sens to „ani kroku wstecz”. Lecz forma była nader koncyliacyjna, zaś emocjonalna oprawa – wręcz bojaźliwa. Premier drżącym głosem zapewniał o swoim szacunku do kobiet i podkreślał, że zakaz aborcji nie będzie całkowity, gdyż w razie zagrożenia życia i zdrowia matki nadal będzie można ją przeprowadzić. A jako że obarczony tragicznymi wadami genetycznymi płód zawsze w pewnej mierze szkodzi zdrowiu matki (choćby zdrowiu psychicznemu), to – jak można wyczytać między wierszami – będzie nadal można go usuwać, tylko że z innego „paragrafu”.

Morawiecki tym samym puścił do kobiet oko: nie będzie tak źle, jakoś to załatwimy. Ba, powiedział nawet o torturowaniu, które jest przecież czymś niedopuszczalnym. A przy tym wspomniał, niejako mimochodem, o dzieciach z zespołem Downa. I to nie było przypadkowe – argument „zespół Downa” wciąż przewija się w narracji PiS i jestem przekonany, że jest całkowicie szczery. W bardzo podobnym duchu wypowiada się Andrzej Duda, zachwalając swoją propozycję nowelizacji ustawy o planowaniu rodziny. Trzeba się do tego odnieść.

Pomijam więc obecnie meritum protestów zmierzających przecież do obalenia tego rządu, który dawno temu stracił moralny mandat do sprawowania nad nami władzy. Skomentuję wyłącznie to, co powiedział Morawiecki na temat aborcji, sądząc, że wyraził stanowisko całego swojego środowiska.

Więcej niż spór o aborcję

To niesamowicie frustrujące, że rządzący nie mają pojęcia o istnieniu dyscypliny humanistycznej, która fachowo zajmuje się zbieraniem danych, ważeniem argumentów i tworzeniem projektów regulacji prawnych odnośnie m.in. do aborcji, tzn. bioetyki. Gdyby nie dramatyczna ignorancja w tej dziedzinie (szczególnie obezwładniająca w przypadku polityków będących lekarzami), nie wygadywano by takich głupstw jak propozycje posła Piechy, aby stworzyć listę wad wrodzonych, które uprawniają do aborcji.

Ignorancja odpowiedzialna jest za naiwność i dezorientację, z jaką politycy podchodzą do spraw aborcji, czego dalszym skutkiem jest głupie prawo i słuszny społeczny opór przeciwko niemu. Nie wiedzą nawet, że spór nie toczy się pomiędzy „zwolennikami” i „przeciwnikami” aborcji, lecz pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami takich czy innych rozwiązań prawnych. Można być wielkim wrogiem aborcji, a jednocześnie popierać liberalne rozwiązania – i bynajmniej nie jest to sytuacja rzadka. Wróćmy jednakże do wyroku Trybunału Konstytucyjnego i komentarza Morawieckiego.

Przede wszystkim orzeczenie TK jest zupełnie nielogiczne. Jeśli prawo do życia śmiertelnie uszkodzonego genetycznie płodu przeważa nad prawem do stanowienia o sobie oraz dobrostanem psychicznym kobiety, to dlaczego miałoby być inaczej w przypadku całkiem zdrowego płodu pochodzącego z gwałtu lub związku kazirodczego? Czy tortura kobiety oczekującej urodzenia dziecka bez mózgu jest mniejsza od tortury kobiety noszącej w sobie płód gwałciciela? Czy zdrowy płód ma się znaleźć w gorszej pozycji niż ten śmiertelnie chory tylko dlatego, że ojcem jest przestępca? A cóż płód w tym zawinił?

Te rażące niekonsekwencje pokazują nie tylko zupełną bezradność intelektualną sędziów, lecz przede wszystkim to, że ból psychiczny jest uznawaną przez sąd (podobnie jak przez niemal wszystkich ludzi) przesłanką do akceptacji aborcji. Po prostu ból psychiczny kobiety zgwałconej postawiono wyżej niż ból kobiety noszącej uszkodzony płód. Dlaczego tak się stało? Moja hipoteza jest taka: politycy prawicy oraz sędziowie wyobrażają sobie, że walczą o prawo do życia dzieci z zespołem Downa. Muszę rozwiać ich złudzenia.

Przymus w postaci zakazu aborcji nie działa

Aborcja z powodu stwierdzenia w badaniach prenatalnych zespołu Downa była do niedawna czymś powszechnym. Jednak to się zmieniło. Całkowita zmiana wizerunku społecznego osób z tą przypadłością genetyczną oraz wieloraka pomoc w wychowaniu i opiece nad dziećmi dotkniętymi trisomią 21 sprawiły, że coraz więcej rodzin na Zachodzie decyduje się na urodzenie takiego dziecka. Dotyczy to już w przybliżeniu jednej trzeciej rodzin i liczba ta będzie zapewne rosła. To wspaniały trend i wielki postęp. Bez dwóch zdań. Jednak nie osiągnięto go za pomocą przymusu. Przymus w postaci zakazu aborcji nie działa, bo aborcję można bez trudu wykonać nielegalnie, w razie potrzeby otrzymując zaświadczenie o poronieniu.

Jeśli chcemy, żeby było mniej aborcji, musimy przede wszystkim zapewnić młodzieży edukację seksualną, dzięki której zostanie wdrożona do odpowiedzialnej prokreacji i poważnego traktowania seksualności. Niezbędne jest również udostępnianie taniej antykoncepcji. Dawno już dowiedziono, że połączenie tych elementów oraz dobra polityka wsparcia dla kobiet w ciąży i matek małych dzieci pozwala zmniejszyć skalę aborcji. Aborcji, która dla nikogo nie jest przyjemnością – także dla zwolenniczek całkowitej swobody w tym zakresie. Aborcji nie można zwalczać zakazami. Jest to nieskuteczne i nieludzkie, prowadzi do łamania sumień i nielegalnych, a w wielu przypadkach niebezpiecznych zabiegów. Zakaz aborcji nie sprzyja jej ograniczeniu, lecz eksportuje ją do podziemia i za granicę, za to przyczynia się do powikłań zdrowotnych i śmierci kobiet.

Natomiast pełna zgoda co do tego, że trzeba robić, co się tylko da, żeby kobiety dowiadujące się o tym, że ich dziecko choruje na zespół Downa, nie decydowały się z tego powodu na aborcję. Żeby odwieść je od takiej decyzji, należy zaoferować daleko idącą pomoc państwa i organizacji społecznych w opiece nad chorym dzieckiem, a także wspierać młodzież i osoby dorosłe z zespołem Downa. W niektórych przypadkach mogą one żyć niemalże samodzielnie – z niewielką tylko kuratelą rodziny i przyjaciół, chociaż w wielu przypadkach zespół Downa ujawnia się jako wada niezwykle ciężka lub wręcz letalna. A jednak warto i trzeba o tych ludzi walczyć. Ale nie okrutnym i prymitywnym, a w dodatku nielogicznym prawem.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną