Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Wywózka, czyli powrót do PRL

Setny dzień protestów po ogłoszeniu wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. Policja blokuje demonstrację. Setny dzień protestów po ogłoszeniu wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. Policja blokuje demonstrację. Julia Zabrodzka / Forum
Policja potraktowała protesty Strajku Kobiet jak poligon do przećwiczenia wariantów taktycznych. Podobne ćwiczyła przed laty Milicja Obywatelska, aby sponiewierać przeciwników tzw. władzy ludowej.

W środę 27 stycznia przez Warszawę i kilkadziesiąt innych miast przemaszerowały tysiące osób sprzeciwiających się publikacji wyroku Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej ograniczającego prawo do aborcji. Policja towarzyszyła protestom dyskretnie, nie przeszkadzała, nie używała siły. Marsze zakończyły się spokojnie, nie doszło do poważniejszych incydentów.

Następnego dnia zmiana taktyki. Podobnie w piątek. Policja nastawiona konfrontacyjnie, blokująca trasy przemarszu, używająca gazu przeciw demonstrantom. Ludzi szarpano, wynoszono, wrzucano do suk jak worki kartofli. Skąd taka zmiana? Prawdopodobnie ktoś na wyższych szczeblach zganił policyjnych dowódców za środową nadmierną łagodność. I teraz ludzie w mundurach ruszyli ławą, aby pokazać, kto tu rządzi. Nie dało się ukryć, że wykonywali rozkazy chętnie i bez skrupułów.

Czytaj więcej: Protest w Warszawie. Demonstranci zamknięci w kordonie policji

Cyryl jak Cyryl, ale te metody

Już podczas protestów z poprzednich miesięcy niektórych zatrzymywanych przeciwników władzy wywożono do komend poza Warszawą. Tłumaczono to tym, że w stołecznych izbach zatrzymań brakowało wolnych miejsc. W czwartek 28 stycznia zatrzymano 14 osób i poza jedną wszystkie wywieziono poza Warszawę. Do Piaseczna, Piastowa, Pruszkowa, Grodziska, Nowego Dworu, Legionowa i Mińska Mazowieckiego. W tym czasie na policyjnych tzw. dołkach w komendach warszawskich miejsc nie brakowało. Dlaczego więc policja zastosowała metodę wywózki niepokornych z miasta?

Zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich Hanna Machińska, monitorująca z niesłychanym poświęceniem sytuację osób zatrzymanych, oceniła, że była to użyta z premedytacją retorsja ponad wszelką miarę. Młode kobiety skuwano kajdankami, kogoś pobito. Niektóre z tych osób wywieziono daleko wyłącznie po to, aby je wylegitymować. Potem w środku nocy zwalniano je w obcym mieście, bez środka transportu, na zasadzie: teraz radźcie sobie sami. Inne trzymano po 24 godziny, utrudniając kontakt z rodzinami i adwokatami. Te metody już kiedyś stosowano.

Klementyna Suchanow: Z głów ludzi nie da się już wymazać zmiany

W latach 40. i 50. XX w. w budynku przy ul. Cyryla i Metodego w Warszawie znalazł sobie siedzibę Miejski Urząd Bezpieczeństwa Publicznego. Ubecy w okrutny sposób przesłuchiwali tam zatrzymanych i warszawiacy ukuli na tę okoliczność powiedzenie: Cyryl jak Cyryl, ale te metody. No właśnie.

Wywiezieni pod Kazuń

3 maja 1983 r. antyterroryści z Wydziału Zabezpieczeń Komendy Stołecznej Milicji Obywatelskiej wtargnęli na teren kościoła św. Marcina w Warszawie i porwali stamtąd sześć osób (w tym czworo członków Prymasowskiego Komitetu Pomocy Represjonowanym).

Przez kilka godzin porwanych więziono w milicyjnej ciężarówce, a potem wywieziono na północ od Warszawy. Po drodze byli straszeni, szturchani, poniżani, niektórzy bici. Zabrano im odzież wierzchnią, płaszcze i swetry, a noc była wówczas chłodna.

Z ciężarówki wyrzucano ich kolejno co kilka kilometrów. Ostatniego wywieziono ok. 50 km od miasta, w okolice Kazunia. Do Warszawy wracali pieszo, łapiąc po drodze tzw. okazje. Korzystali z pomocy uczynnych kierowców, m.in. cysterny z mlekiem.

Po kilku dniach osoby wywiezione wtedy przez milicję złożyły skargi na działania funkcjonariuszy. W tamtym czasie, rzecz jasna, nie było możliwe, aby sprawców wywózki pociągnięto do odpowiedzialności. Do sprawy wrócono już w czasach III RP. W 2007 r. skazano dwóch bezpośrednio dowodzących akcją na kary więzienia.

Ta historia dowodzi, że to, co dzisiaj wydaje się bezkarne („my tylko wykonujemy rozkazy”), po latach będzie jednak rozliczone. Każda nieprawość, każde poniżenie.

Czytaj także: Marsz kobiet w Warszawie. Pod domem prezesa PiS odtańczono poloneza

Polacy, nic się nie stało?

Metody przed laty używane wracają do łask. To haniebne, że w demokratycznym państwie policja – podobnie jak milicja w czasach PRL wywożąca przeciwników władzy z miasta, aby ich sponiewierać, przestraszyć, utrudnić życie – twierdzi, że nic się nie stało. To po prostu element taktyki, bunty trzeba uśmierzać. Kiedyś okaże się, kto podejmował decyzje, a kto tylko je wykonywał. Prędzej czy później, ale to nastąpi.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną