Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

„Niech proboszczowie zdecydują”. Lękliwy rząd umywa ręce

Środa popielcowa, 17 lutego 2021 r. Środa popielcowa, 17 lutego 2021 r. Robert Woźniak / Forum
Chyba nikt nie wierzy, że uczestnicy wielkanocnych nabożeństw będą „solidarni” i zdyscyplinowani. Zwłaszcza w mniejszych miejscowościach i kościółkach.

Premier Mateusz Morawiecki ogłosił zaostrzenie restrykcji w walce z koronawirusem. Kościoły rząd potraktował jak obiekty wielkopowierzchniowe. Teraz do wnętrza można wpuszczać wiernych w proporcji jedna osoba na 20 m kw. (wcześniej 15 m). Między wiernymi powinien być odstęp minimum 1,5 m.

Podkast: Co nas czeka w trzeciej fali pandemii?

Wielkanocne siedliska wirusa

To nie zapobiegnie przekształcaniu się świątecznych zgromadzeń kościelnych w ogniska infekcji o wielkiej sile wrażenia. A mają one przecież różne formy. Prócz mszy i nabożeństw są święcenia wielkanocnych koszyków, procesje i tradycyjne lokalne wydarzenia. Chyba nikt nie wierzy, że ich uczestnicy będą „solidarni” i zdyscyplinowani. Zwłaszcza w mniejszych miejscowościach i kościółkach, bo to nie są katedry i bazyliki, gdzie tłum wiernych łatwiej rozrzedzić. Ale na Podhalu, na Podkarpaciu, w mateczniku masowego ludowego katolicyzmu, oczekiwać na masową skalę stosowania się do zaleceń rządu czy episkopatu – to graniczy z fantazją.

Odpowiedzią na rosnące wyzwanie epidemiczne nie może być lękliwość rządzących. W sąsiednich Niemczech władze zaleciły zamknięcie kościołów na święta. Wierni mogą uczestniczyć w transmisjach mszy i obrzędów przez internet. I to jest jedyna racjonalna droga.

Czytaj też: Na covid chorują coraz młodsi. Przez wariant brytyjski?

Kościół i polityka, groźny sojusz

Tylko że jest jeszcze polityka. Nie tylko w Polsce, bo choćby też w Niemczech, gdzie pragmatyczna „Mutti” Merkel w ciągu jednej doby zmieniła zdanie w kwestii lockdownu, aby nie przekreślić szans swego obozu w zbliżających się wyborach. W Polsce obecny obóz rządzący związał się nierozerwalnym węzłem z Kościołem rzymskokatolickim i nie może ignorować jego stanowiska. A polski episkopat rzymskokatolicki chce, aby kościoły były otwarte. Oczywiście z zachowaniem wspomnianych zaleceń, ale ich wykonanie powierza proboszczom, czyli przerzuca odpowiedzialność na aparat kościelny, zamiast wydać w tej sprawie komunikat z najwyższego szczebla – episkopatu in gremio.

Czytaj też: Zagubiona koalicja i opozycja. Polityka w covidowej mgle

Epidemiczne skutki otwarcia kościołów podczas świąt spadną więc na lokalne społeczności, a nie na episkopat. Przynajmniej w przeświadczeniu władz świeckich i kościelnych. Ale w odbiorze społecznym niekoniecznie. Jeśli zaraza się rozszaleje, to ludzie będą mieli pretensje do władz raczej w Warszawie niż lokalnych. Taka jest cena centralizacji forsowanej przez rządzących. Rozmycie odpowiedzialności może nie wypalić i w Kościele, i w polityce.

Tu kłania się Szymon Hołownia. Jeszcze przed konferencją prasową premiera Morawieckiego zwołał swoją. Wytknął biskupom, że zamiast walczyć z urojonym wrogiem „dżender”, powinni bronić życia przed prawdziwym zagrożeniem, jakim jest epidemia. Tak, to też jest polityka, ale akurat w tym przypadku racjonalna i w służbie dobra wspólnego.

Czytaj też: Szpitale przygotowują się na trzecią falę

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Ziobrowie na wygnaniu. Jak sobie poradzą? „Trafiło ich. Ale mają plan B, już trwają zabiegi”

Zbigniew Ziobro wciąż nie wraca do Polski. Jaka przyszłość czeka byłego ministra sprawiedliwości i jego żonę Patrycję – do niedawna najbardziej wpływową parę polskiej polityki?

Anna Dąbrowska
25.11.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną