Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Matura 2021: Młodzież skakała z radości, więc wyniki będą słabe

Matura podczas pandemii koronawirusa. Maj 2021 r. Matura podczas pandemii koronawirusa. Maj 2021 r. Tomasz Pietrzyk / Agencja Gazeta
Maturzystom każe się moralizować na wskazany temat w oparciu o jakąś lekturę. Nastolatek sądzi, że to łatwe zadanie. Przerazi się dopiero egzaminator, człowiek trzy, cztery razy starszy.

Od paru lat egzamin maturalny z języka polskiego wygląda podobnie. Maturzyści twierdzą, że był łatwy, nawet bardzo łatwy, a potem okazuje się, że wyniki są złe, wręcz fatalne. Zresztą z każdym rokiem coraz gorsze.

W 2015 r., czyli od czasu wprowadzenia nowej formuły egzaminu, średni wynik w kraju z polskiego na poziomie podstawowym to 66 proc., w 2016 r. – 62 proc., w 2017 r. – 59 proc., w 2018 r. – 58 proc., 2019 r. – 55 proc. i w 2020 r. – 52 proc. Jeśli tak zdaje się łatwą maturę, to jakie byłyby wyniki matury trudnej?

Matura 2021: „Lalka” i „Ziemia obiecana”

Dzisiaj zdający nie mogli się nachwalić, jak łatwe były tematy wypracowań. Pierwszy dotyczył „Lalki” B. Prusa („Czy ambicja ułatwia człowiekowi osiągnięcie celu?”), drugi – „Ziemi obiecanej” W. Reymonta („Miasto – przestrzeń przyjazna czy wroga człowiekowi?”), trzeci to wiersz – ale po poezję sięga mało kto, więc ten temat się nie liczy. Młodzież skakała z radości, a to oznacza, że należy się spodziewać jak najgorszych wyników. Albo młodzi ludzie nie są świadomi wartości swojej pracy, albo tak działa adrenalina. Zabija zdolność krytycznego myślenia. Człowiek się cieszy, że w ogóle cokolwiek napisał. Mógł przecież oddać pustą kartkę.

Eksperci Centralnej Komisji Egzaminacyjnej co roku zastanawiają się, jaką lekturę dać do arkusza maturalnego, aby pustych kartek było jak najmniej. Aby nie doszło do katastrofy, że po 12 latach nauki języka ojczystego absolwent szkoły średniej nie jest w stanie napisać sensownego wypracowania składającego się z 250–300 wyrazów (jedna strona A4). Okazuje się bowiem, że dla wielu młodych Polaków to jest poważny problem. Dlatego twórcy matury tak formułują temat, aby dało się lać wodę. Lekturę też tak się dobiera do tematu, aby dawała możliwość jak największego lania wody.

Maturzystom nie daje się prawdziwego problemu, którego rozwiązanie mogliby na piśmie przedstawić, ale każe się moralizować na wskazany temat w oparciu o jakąś lekturę. Jest to pozornie łatwe, w końcu prawić morały każdy potrafi, jednak jak przychodzi do oceny tekstu, wychodzi, że jest w nim tyle treści, co nic. Tylko woda i wata słowna. W tym roku maturzystom kazano wypowiedzieć się na temat ambicji na podstawie „Lalki” (temat 1.) lub znaczenia miasta – dobrze wpływa na człowieka czy źle? – na podstawie fragmentu „Ziemi obiecanej” (temat 2.). Nastolatek sądzi, że to łatwe zadanie, ponieważ nie zdaje sobie sprawy, jakie banały za chwilę napisze. Przerazi się dopiero egzaminator, człowiek trzy, cztery razy starszy.

Na maturze liczy się... rozwlekłość

Matura z języka polskiego oparta jest na całkowicie błędnej filozofii. Na oczekiwaniu, że nastolatek napisze długą opinię na zadany temat. Takie zadanie może wykonać profesor, od biedy doktor, po prostu ekspert, natomiast nie nastolatek. To zawsze będą banały. Nie byłoby tego, gdyby maturzysta miał napisać – mówimy o poziomie podstawowym – krótką opinię popartą jednym, dwoma argumentami (ok. 80–100 wyrazów). Tyle dałby radę, choć dla wielu osób to już byłoby spore wyzwanie. Natomiast oczekiwanie, iż sformułuje długą opinię, która byłaby wartościowa merytorycznie i sensowna, jest romantyczną mrzonką. Czasy, kiedy młodzi ludzie pisali długie teksty, skończyły się wraz z wynalezieniem internetu i SMS-ów. Zresztą umiejętność pisania długich tekstów (250–300 słów to jest długa wypowiedź) rzadko się przydaje, większości ludzi wręcz wcale. Dzisiaj trzeba pisać krótko, ale za to często. Natomiast w szkole pisze się rzadko i długo, czyli całkowicie na odwrót niż w życiu. Dlatego nastolatek nie potrafi pisać tak, jak chce szkoła, czyli totalnie nieżyciowo. Skleja ze słów potworka, że aż przykro czytać.

Kiedy trzeba pisać długi tekst, nastolatek przybiera minę eksperta i zaczyna pouczać czytelnika. Wygląda to karykaturalnie. Wyobraźmy sobie, że do studia telewizyjnego zaproszono by maturzystę i kazano wypowiadać się przez 30 min na temat ambicji. Przez 30 s to tak, to ma sens, ale nie przez 30 min. Zresztą nawet ekspert nie dałby rady tak długo mówić z sensem, a co dopiero nastolatek. Widzowie po minucie zmieniliby program. Taki mamy bowiem klimat kulturowy, że liczy się skrótowość. Natomiast na maturze coś przeciwnego: rozwlekłość. Już widzę minę egzaminatorów, gdy będą czytać wypracowania, w których maturzyści pouczają czytelników, jak mają żyć, aby nie popełnili błędów S. Wokulskiego. Takie bzdury pisze się tylko na maturze. Nie jest to jednak wina zdających, lecz skutek absurdalnych wymagań egzaminacyjnych. Maturzyści moralizują, bo tego się od nich oczekuje.

To jest nie do zniesienia, gdy jajko poucza kurę. I tak czują się egzaminatorzy, którzy oceniają wypracowania maturalne. Uczeń guzik wie o życiu, a poucza, jakby był sędziwym mędrcem. Z niewzruszoną pewnością siebie tłumaczy, co jest w życiu dobre, a co złe. No i w jakiś sposób odnosi te umoralniające uwagi do lektury. Z dzieła literackiego robi się karykatura, z powieści o romantycznym pozytywiście robi się totalny gniot artystyczny i potworny banał etyczny. Wypracowania maturalne są tak źle oceniane, ponieważ mają one formę karykaturalnego poradnika. Tymczasem klasyka nie jest od tego, aby uczyć, jak żyć albo jak nie żyć. Nawet literatura współczesna rzadko się do tego nadaje, natomiast klasyka nigdy. „Lalka” nie uczy, jak kierować swoją ambicją, aby zdobyć majątek i kobietę. Powieść ta nie jest zbiorem dobrych rad, a jednak tak zostanie potraktowana przez maturzystów, gdyż taką mamy maturę. Przestarzałą i nonsensowną.

Uczeń na polskim czuje się jak kukła

Co roku na maturze jest temat moralny, w tym roku nawet dwa (o ambicji i o wpływie miasta). Za każdym razem nastolatkom wydaje się, że moralizowanie jest łatwe. W końcu żyjemy w kraju, w którym każdy każdego poucza. Z mediów wylewa się to wręcz falami, a w publicznych mamy tego istne tsunami. I każdy uważa, że ma monopol na moralność. Jego postawa życiowa jest najwłaściwsza, jego poglądy jedynie słuszne. Wystarczy mieć tupet, a sukces murowany. No więc maturzyści pewni siebie prawią morały, całe wypracowanie jest przesiąknięte przekonaniem, że wystarczy pouczyć czytelnika, nic więcej nie trzeba, aby zdać maturę z polskiego. Problem jednak w tym, że egzaminatorzy nie oceniają poglądów, lecz wiedzę i umiejętności. Pod względem moralnym praca jest na celujący, ale pod względem językowym na znacznie mniej, a pod względem merytorycznym na prawie zero. Zresztą inaczej być nie może, gdy się Lalki Prusa nie przeczytało.

Nie krytykuję maturzystów. Wymagania stawiane nastolatkom na egzaminach są nie z tej epoki. Moralizowanie na tematy inspirowane literaturą jest ohydne, ono zniechęca do czytania książek. Uczeń na lekcjach języka polskiego czuje się jak kukła, na którą nakłada się niemodne ubrania. To i tak cud, że zgadza się je nosić. Sprzeciwia się jednak i nie czyta. Często żadnej lektury, totalnie nic. A do matury podchodzi i o lekturach pisze, bo musi. Nadchodzi jednak chwila, kiedy uczniowie odrzucą tę nonsensowną formułę i po prostu napiszą – parafrazując Andrzeja Bursę: „Mam w dupie, czy Wokulski był ambitny, czy nie był. Pisanie na sztuczne tematy jest poniżej mojej ambicji”. Nie mogę się doczekać tej chwili.

PS Przepraszam za tak długi tekst. Jestem z innej epoki.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną