Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Rewolucja w środku pandemii? Rząd chce nacjonalizacji szpitali

Szpital w czasie pandemii koronawirusa Szpital w czasie pandemii koronawirusa Grzegorz Celejewski / Agencja Gazeta
Plan powstał nagle i w tajemnicy. W kryzysowej sytuacji zdrowotnej, a ta raczej nie skończy się szybko, władza woli mieć szpitale pod kontrolą. I dyrektorów, którzy z nią nie dyskutują.

Rzecz w tym, że pierwsze wypłaty z historycznego unijnego Funduszu Odbudowy po koronakryzysie spodziewane są nawet za kilka miesięcy. Państwa członkowskie będą mogły przeznaczyć te pieniądze m.in. na zreformowanie publicznego systemu ochrony zdrowia. Czy dlatego rząd w samym środku pandemii postanowił przeprowadzić rewolucję w systemie, który i bez tego nie wytrzymuje naporu chorych, chce odebrać szpitale samorządom i zarządzać nimi centralnie?

To już nie jest masa upadłościowa, a bardzo atrakcyjne podmioty – mówi dr hab. Dawid Sześciło, kierownik Zakładu Nauki o Administracji na Wydziale Prawa i Administracji UW, ekspert samorządowy Fundacji Batorego. – Na które już wkrótce będzie można dostać mnóstwo pieniędzy unijnych.

Plan powstał nagle, a realizowany jest w pośpiechu i tajemnicy. Dzień przed wigilią minister Adam Niedzielski powołał zespół do przygotowania restrukturyzacji szpitali. Jego skład był tajny, wiadomo było tylko, że nie zaproszono do współpracy samorządowców. Żeby dowiedzieć się czegoś więcej, posłowie na wniosek Związku Powiatów Polskich wystąpili o zwołanie posiedzenia połączonych komisji samorządu terytorialnego i polityki regionalnej i komisji zdrowia, na którym wiceminister zdrowia przedstawił informację „w sprawie centralizacji i upaństwowienia systemu ochrony zdrowia oraz działalności leczniczej”.

Prezes PiS popiera nacjonalizację

Nacjonalizacja 301 szpitali prowadzonych przez powiaty i miasta na prawach powiatu wydaje się przesądzona. – Decyzja polityczna została już podjęta – mówi dr Sześciło.

Gorącym zwolennikiem nacjonalizacji szpitali jest sam prezes Jarosław Kaczyński, który wielokrotnie dawał wyraz zamiłowaniu do centralizacji władzy i ręcznego sterowania państwem.

Wiceminister Sławomir Gadomski próbował na posiedzeniu komisji trochę rozmiękczyć zamiar przejęcia szpitali od samorządów: – Przekaz medialny skupił się na poziomie zmian struktury właścicielskiej, tej pseudonacjonalizacji, a to tylko jeden z czterech mechanizmów. Drugi to restrukturyzacja długu, wprowadzenie mechanizmów jakościowych do zarządzania szpitali i reorganizacja systemu, czyli w uproszczeniu nowa sieć szpitali.

Minister przedstawił posłom trzy możliwe warianty, twierdząc, że rząd jeszcze nie zdecydował, który wybiera. Pierwszy zakłada przejęcie wszystkich samorządowych szpitali przez resort zdrowia lub instytucje mu podległe, jak NFZ czy Agencja Rozwoju Szpitali, którą władza planuje utworzyć. Jej zadaniem miałoby być oddłużanie szpitali, finansowanie modernizacji i inwestycji oraz certyfikowanie kadr menedżerskich zarządzających szpitalami na wzór systemu egzaminowania i certyfikacji przedstawicieli rad nadzorczych spółek skarbu państwa.

Druga opcja to centralizacja na poziomie województw i przejęcie szpitali powiatowych i miejskich przez urzędy marszałkowskie. Trzeci wariant to zmiana struktury właścicielskiej powiązana z restrukturyzacją długu. Albo dobrowolna – tylko dla tych szpitali, które chcą poddać się restrukturyzacji i skorzystać z możliwości oddłużenia, ale wtedy muszą się zgodzić na „pewne zmiany struktury właścicielskiej”. Albo przymusowa: szpitale o najsłabszych wynikach finansowych podlegają restrukturyzacji, którą przeprowadza zarząd komisaryczny.

Prezydenci mówią o grabieży

Którego z wariantów by nie wybrano, dla samorządów powiatowych i miast na prawach powiatu, które są właścicielami SPZOZ-ów albo spółek kapitałowych prowadzących szpitale, oznacza to wywłaszczenie i realną finansową stratę.

Od 1999 r. wydaliśmy na te szpitale dokładnie 26,7 mld zł – podlicza Marek Wójcik, pełnomocnik zarządu Związku Miast Polskich i ekspert ds. legislacyjnych, wieloletni samorządowiec. – Nie dostaliśmy od skarbu państwa ani złotówki, bo kształtując dochody samorządu terytorialnego, nie uwzględniono środków na utrzymanie majątku ochrony zdrowia. Ale to jeszcze nie wszystko, co wydaliśmy: kolejne 4,8 mld kosztowała spłata zobowiązań zlikwidowanych przez nas SPZOZ-ów oraz spłata ich ujemnego wyniku finansowego.

To dlatego prezydenci i burmistrzowie mówią o grabieży samorządowego majątku. – Moje pytanie do pana ministra: czy skarb państwa odda nam choćby te 600 mln zł, które Warszawa wydała na budowę Szpitala Południowego? – zastanawiała się Renata Kaznowska, wiceprezydentka stolicy.

A to tylko pieniądze wydane w ostatnim czasie. W ciągu minionej dekady władze stolicy zainwestowały w dziewięć miejskich szpitali ponad 1,6 mld zł. Przez 21 lat Kraków przeznaczył na swoje podmioty lecznicze 329,2 mln zł, co stanowiło 75 proc. wszystkich nakładów inwestycyjnych na te placówki, bo pozyskiwano też dofinansowania zewnętrzne, w tym unijne. Ministerstwo Zdrowia dołożyło się w minimalnym stopniu, przekazując miastu w ciągu tych lat łącznie ok. 2 mln zł, czyli 0,5 proc. nakładów inwestycyjnych.

Przeciwko nowym pomysłom urzędników resortu zdrowia protestują wszystkie organizacje samorządowe: Unia Metropolii Polskich, Związek Miast Polskich, Związek Powiatów Polskich, Związek Województw RP.

Wbrew konstytucji i zdrowemu rozsądkowi

Nie obędzie się bez kolejnej awantury politycznej. Zwłaszcza że projektowana nacjonalizacja to, jak twierdzą samorządowcy, pogwałcenie konstytucji. – Dlaczego władza planuje działania sprzeczne z konstytucją, które mają na celu odwrócenie decentralizacji, pogwałcenie zasady pomocniczości, naruszenie art. 15 i 16?na to pytanie dr hab. Irena Lipowicz, profesorka prawa UKSW i była rzeczniczka praw obywatelskich, nie uzyskała od ministra Gadomskiego odpowiedzi.

To nie tylko zamach na szpitale czy samorządy – mówi Marek Wójcik. – To zamach na lokalne wspólnoty, lokalną demokrację, wolność obywateli. Władza chce zabrać ludziom coś, co jest ich. Ustęp 1. art. 15 konstytucji mówi: „Ustrój terytorialny Rzeczypospolitej Polskiej zapewnia decentralizację władzy publicznej”.

Przejęcie szpitali przez władzę centralną to pozbawienie samorządu resztek wpływów – dopowiada dr Sześciło. To może być decydujący krok w procesie odbierania zadań, ograniczania samodzielności oraz uszczuplania kompetencji i uprawnień samorządu terytorialnego.

Coraz mniej dla samorządów

Zaczęło się przecież już wcześniej – od podporządkowania ministrowi środowiska Wojewódzkich Funduszy Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, utworzenia Wód Polskich, ograniczenia wpływu samorządu na szkolnictwo i zahamowania wzrostu subwencji oświatowej, zmian w podatkach PIT, które uderzają w budżety samorządów.

PiS wydaje się głuchy na wszystkie racjonalne argumenty, twierdząc, że reforma szpitali jest konieczna ze względu na „rosnące zadłużenie, brak kooperacji pomiędzy podmiotami, wielowładztwo, wyniszczającą konkurencję o kadrę, o zasoby, o pacjenta”.

Samorządowcy ripostują: to nie szpitale powiatowe odpowiadają za większość zadłużenia i nie one są przyczyną niepowodzeń kolejnych ministrów, tylko niedofinansowanie systemu. Co potwierdza zarówno NIK, jak i Trybunał Konstytucyjny, który orzekł w 2019 r., że stałe narastanie zadłużenia SPZOZ nie jest tylko skutkiem nieudolności, braku profesjonalizmu, nienależytej staranności osób zarządzających tymi zakładami i osób sprawujących nadzór, lecz ma także przyczyny zewnętrzne: ze strony systemu i niedostatecznej ilości środków przeznaczanych na ochronę zdrowia.

I dlatego nie tylko szpitale powiatowe są nierentowne. Związek Powiatów Polskich podaje: w 2019 r. na 13 szpitali prowadzonych przez podległe Ministerstwu Zdrowia instytuty badawcze aż 11 odnotowało stratę netto. Mimo dotacji i wydzielonego w MZ departamentu do nadzoru nad tymi instytutami żaden nie miał dodatniego wyniku tylko na podstawowej działalności operacyjnej.

Efekt: chaos przez dwa lata

Finansowa kołdra systemu ochrony zdrowia jest za krótka z każdej strony. – Jest za mało pieniędzy w systemie, za mało lekarzy i pielęgniarek, a rząd wymyślił, że jak coś przeorganizuje, to mu się w cudowny sposób rozmnoży – mówi Marek Wójcik. – System ochrony zdrowia wymaga reformy, ale szpitale to tylko jego fragment. Nie można wyjąć jednego fragmentu, zrobić w nim rewolucji, nie wiedząc, jaki ma być model docelowy całego systemu. To jakby budować dom od drugiego piętra.

Eksperci ostrzegają, że wyciągniecie jednego, najważniejszego klocka spowoduje chaos i dezorganizację całego systemu nawet przez dwa lata. – Niebywałe, że w czasie epidemii rządzący chcą wprowadzić kolejny chaos i niepewność – mówi prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. – Gdy walczy się o istnienia ludzkie, podejmowanie kroków prowadzących do odebrania szpitali miastom i nacjonalizacji ich jest jak najdalsze od racjonalnego zarządzania służbą zdrowia.

Dlaczego PiS decyduje się na takie ryzyko w tak niesprzyjającym momencie? Jeżeli władza chce skorzystać z Funduszu Odbudowy, to nie może czekać na koniec pandemii i musi przejąć szpitale teraz. Także dlatego, że w czerwcu kończy się pierwszy, czteroletni okres działania sieci szpitali. Następny miał być przyjęty już na dziesięć lat. Także w czerwcu tracą ważność mapy potrzeb zdrowotnych.

Rząd chce mieć swoich dyrektorów

Pośpiech i niejawność prac nad tak znaczącą zmianą funkcjonowania systemu opieki zdrowotnej budzi podejrzliwość opozycji i samorządowców. Czy sytuacja jest tak poważna, że władza planuje wyprzedaż szpitali? – pytała na posiedzeniu połączonych komisji dr Lipowicz. – I czy zmiana struktury właścicielskiej oznacza, że planuje się taką wyprzedaż na pokrycie luki budżetowej w finansowaniu ochrony zdrowia? O wszystkim można rozmawiać, ale oznacza to poważną ingerencję w pozycję samorządu terytorialnego. Jeżeli wyprzedaż nie jest planowana, to trudno wyjaśnić powody takich decyzji.

Minister Gadomski zaprzeczył: władza wyprzedaży szpitali nie planuje.

Naturalną konsekwencją nacjonalizacji będzie wymiana kadry zarządzającej placówkami. Ministerstwo planuje stworzyć „korpus restrukturyzatorów” i „korpus dyrektorów”. – Rząd chce mieć swoich dyrektorów, poobsadzać stanowiska Misiewiczami, którzy będą mówili, jak wszystko pięknie działa w ochronie zdrowia – podsumował Konrad Frysztag, poseł PO z Radomia.

A nie chce z kolei tego, żeby zarządzający szpitalami powiatowymi i miejskimi nie wykonywali poleceń wojewody i ministra. Właśnie Adam Niedzielski na wniosek wojewody mazowieckiego Konstantego Radziwiłła odwołał dyrektora Radomskiego Szpitala Specjalistycznego za brak współpracy w tworzeniu szpitala tymczasowego. „Swoi” będą współpracować.

Jesteśmy zależni od władz miasta – mówi dyrektor medyczny innego mazowieckiego szpitala. – Ale z wojewodą też musimy się jakoś dogadywać, żeby to wszystko działało. Jednak jeżeli polecenia i nakazy są absurdalne, to dyskutujemy.

Nieraz te dyskusje wychodziły na zewnątrz, do mediów. I to się pisowskiej władzy nie podobało.

W kryzysowej sytuacji zdrowotnej, a ta raczej nie skończy się szybko, władza woli mieć szpitale pod kontrolą. I dyrektorów, którzy z władzą nie dyskutują.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną