Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Rząd nie wie, jak szczepić bezdomnych. Noclegownie radzą sobie same

Bezdomni mężczyźni przed Dworcem Centralnym w Warszawie Bezdomni mężczyźni przed Dworcem Centralnym w Warszawie Adam Chełstowski / Forum
Narodowy Program Szczepień nie wyróżnia bezdomnych w żaden sposób, rząd nie ma na nich pomysłu. Pracownicy noclegowni sami rejestrują swoich podopiecznych na zastrzyki.

Bezdomnych w Polsce przybywa. W ostatnim roku ludzie tracili pracę, wpadali w długi, rozpadały się rodziny. Tych, którym przed pandemią udawało się ślizgać po powierzchni trudnego życia, przygniotła nowa rzeczywistość. Pomocy udziela im m.in. 406 noclegowni wspieranych przez stołówki, a zimą przez ogrzewalnie. Ale nie wszyscy tam trafiają. – Zwłaszcza nowi bezdomni wstydzą się swojego stanu i uciekają przed ludźmi. Zimą ratują się, jeżdżąc komunikacją miejską, chowając się w kanałach, na działkach, klatkach schodowych – mówi pracownica jednego z warszawskich ośrodków.

Koronawirus jeszcze skomplikował życie na ulicy, a jesień przyniosła drugą falę zachorowań. Bezdomni udali się do noclegowni, skąd wielu z nich odsyłano z kwitkiem – chętni musieli okazać aktualny ujemny test na covid albo wybrać się do strefy buforowej. W dużych miastach porobiły się kolejki; w stolicy miejsca buforowe były dwa (jedno dla kobiet i jedno dla mężczyzn). Kto się nie dostał, musiał spędzić kolejnych dziesięć dni na ulicy. Interweniował w tej sprawie rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar.

Czytaj też: Szczepienie przeciw covid. Kiedy trzecia dawka?

Kto szczepi bezdomnych?

Biuro Bodnara znów wsparło bezdomnych, gdy ruszała akcja szczepień. 17 lutego rzecznik zaapelował do ministra zdrowia, aby zarówno pracowników noclegowni, jak i pensjonariuszy włączyć do grupy objętej najwyższym priorytetem. Logika była prosta: bezdomni przemieszczają się, trudno im zachować dystans i zadbać o odpowiednie środki higieny, więc przytułki mogą szybko stać się ogniskami choroby. Na apel pozytywnie odpowiedział resort rodziny i polityki społecznej, w efekcie do pierwszego etapu programu włączono osoby zatrudnione w noclegowniach i ogrzewalniach... ale bezdomnych już nie. To o tyle dziwne, że priorytetem objęto lokatorów domów pomocy społecznej, prowadzących statyczny tryb życia.

Przy okazji ujawnił się problem kompetencji. Akcję szczepień koordynują kancelaria premiera i Ministerstwo Zdrowia, ale to resort rodziny odpowiada za walkę z bezdomnością. O tym, że szczepienia bezdomnych mogą przebiegać trudniej niż osób ze stałym miejscem zamieszkania, nie pomyślał nikt. W obszernym dokumencie, jakim jest plan Narodowego Programu Szczepień, nie ma o tym ani słowa. A przecież gdyby – tak jak pensjonariuszy DPS – ludzi korzystających z noclegowni włączyć do pierwszego etapu kłucia jeszcze zimą, dziś problemu mogłoby nie być.

Pomysły wychodzą od ekspertów, ale oba resorty pozostają głuche. W mediach słychać, że punkty szczepień powinny być organizowane na stołówkach dla bezdomnych, tak by szczepionka była podawana wraz z ciepłą zupą, oraz że bezdomnych powinno się szczepić preparatem Johnson&Johnson, bo nie wymaga drugiej dawki. Skierowaliśmy do ministerstwa pracy pytanie, czy przychyla się do któregoś z tych pomysłów. Usłyszeliśmy, że narady trwają.

„Obecnie trwają prace, prowadzone wspólnie z przedstawicielami podmiotów realizujących wsparcie dla osób bezdomnych, nad rekomendacjami w zakresie organizacji procedury szczepień wśród osób przebywających w przestrzeni publicznej i miejscach niemieszkalnych. Należy zaznaczyć, iż z uwagi na specyfikę tej grupy osób realizacja szczepień wymaga opracowania i podjęcia szczególnych działań, które wykraczają poza standardową procedurę stosowaną dotąd w tym zakresie” czytamy w wysłanym do nas piśmie.

Czytaj też: Dlaczego po szczepieniu wciąż można się zakazić?

Noclegownie nie czekają na resort

Noclegownie nie zamierzają czekać na rządową strategię. Większość punktów informuje nas, że samodzielnie rejestruje pensjonariuszy, a następnie przekazuje im instrukcje. – Przy rejestracji podajemy nasze prywatne numery telefonów. Osoby dotknięte bezdomnością często nie mają komórek albo nie potrafią ich sprawnie obsługiwać. Na nasze telefony przychodzi powiadomienie z terminem szczepienia, mówimy pensjonariuszom, gdzie i kiedy mają się udać. Bez telefonu to chyba w ogóle nie da się zarejestrować – słyszymy w Lublinie.

Zainteresowanie szczepionką na koronawirusa wśród bezdomnych jest spore. Mają złe doświadczenia z jesieni i zimy, obawiają się wykluczenia z pomocy udzielanej przez różne instytucje albo niekończącej się kwarantanny. – Początkowo była nieufność. Teraz chcą się szczepić prawie wszyscy. Na pewno pomogło to, że pracownicy zostali zaszczepieni pierwsi i nic nam się nie stało. Nikogo nie zmuszamy, ale rzetelnie informujemy. Jak na razie to wystarcza – mówi pracownica noclegowni w Tychach.

W Zabrzu chętnych zapisywało kierownictwo placówki. Trzeba pomóc, bo pensjonariusze bywają nieufni, podchodzą z dystansem. Połowa jest u nas zaszczepiona, a druga czeka na termin. U nas jest łatwiej, bo jesteśmy placówką zamkniętą. Gorzej jest w ogrzewalniach, ludzie przychodzą i odchodzą. Jest ryzyko, że o terminie ktoś zapomni – opowiada pracownik tamtejszej placówki. Wtóruje mu osoba z innej śląskiej noclegowni: Z plusów – to zapewniono nam rękawiczki i środki odkażające. Z minusów – cała reszta. Zostaliśmy z tym bałaganem sami. Dla bezdomnych nie ma testów, bo nie mają ubezpieczeń. Na pierwszy termin szczepienia pójdą, ale drugi jest już bardzo wątpliwy. Ktoś zapije, zapomni. Taki będzie finał.

W warszawskiej noclegowni słyszymy, że problem sygnalizowano od dawna: – Jeszcze w zeszłym roku wysłałam do ministerstwa pytanie, jak będą organizowane szczepienia bezdomnych. Do dziś nie dostałam odpowiedzi. Na naszych pensjonariuszy mamy jakiś wpływ, ale większość bezdomnych żyje na ulicy. O nich się nikt nie zatroszczy.

Czytaj też: Na chybił trafił. Polskie sposoby na szybsze szczepienie

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną