Dariusza Haremzę obudziły szpitalne alarmy sygnalizujące brak tlenu. Na hali pojawili się lekarze i pielęgniarki: – Prosili, żeby się nie denerwować, bo za chwilę wszystko będzie dobrze. Haremza został odłączony od nowoczesnego urządzenia AIRVO, które dostarcza do organizmu duże ilości tlenu. Podano mu zwykłą maskę i tlen z butli.
– Było nas z 10 albo 12. Jak tlenu brakowało, to oni przełączali, np. brali butlę ode mnie i dawali następnemu. Cztery osoby umierały przy mnie. Widziałem, jak robiły się sine… Lekarze im pomagali, ale już było za późno. Pamiętam anestezjologa, opanowany gość. Bardzo dużo pomagał, a jak widział, że już nie ma szans, to ręką kiwnął i przykrył prześcieradłem. I szedł ratować następnego.
– Bał się pan?
– Bardzo. Przyszła do mnie wtedy pani doktor i mówi: „Panie Darku, ze spokojem, niech pan wolno oddycha i niech pan się odwróci, proszę nie patrzeć”.
To kolejna relacja ze szpitala tymczasowego w halach Międzynarodowych Targów Poznańskich, do której dotarła POLITYKA. Przypomnijmy, że 30 marca rano w szpitalu zabrakło tlenu. Tego dnia zmarło tam sześciu pacjentów.
Postępowanie prokuratorskie jest w toku. Jednak niedługo po tragicznym incydencie władze szpitala potwierdziły, że zbiornik na tlen nie miał elektronicznego czujnika. Taki czujnik alarmuje dostawcę tlenu, że należy do lecznicy wysyłać uzupełnienia. Decyzja, by montować system monitoringu, zapadła pod koniec kwietnia. Niedługo potem szpital okrojono do 66 łóżek. Zajętych było 30.
Gigantomania
Historia szpitala MTP to historia gigantomanii. Miał mieć 597 łóżek. Wszystkie z dostępem do tlenu. Miały stanąć w halach targowych, a łączna powierzchnia lecznicy – wynieść 30 tys.