W tym roku poruszenie na czerwonym dywanie w Cannes wywołały nie suknie czy obcasy (albo ich brak), ale włosy. Wszystko za sprawą kilku aktorek, które zaprezentowały swoją siwiznę. Zachwyt wzbudziła Andie McDowell z burzą siwych loków, jak zwykle po królewsku wyglądała Helen Mirren w misternie zaplecionych białych włosach, a we fryzurze Jodie Foster dało się dostrzec srebrne pasemka. Czy to rzeczywiście rewolucja, czy jednak siwizna siwiźnie nierówna?
Czytaj też: Moda na samoupiększanie
Siwe włosy w 2021 r.
Sama Andie McDowell przyznaje, że do pokazania siwych włosów zachęciła ją pandemia. Zresztą nie tylko ona w czasie izolacji, odcięta od fryzjerów, zaczęła się sobie uważniej przyglądać. Ten trend widać na całym świecie, nie tylko na czerwonych dywanach. Najwyraźniej pozbawione presji społecznej kobiety odkryły, że siwizna niekoniecznie wygląda źle i nie muszą farbować każdego białego włosa, jaki pojawi się na ich głowie. Wygląda na to, że trend utrzyma się dłużej; już dostrzeżono m.in. siwy odrost we fryzurze Sary Jessiki Parker na planie kontynuacji „Seksu w Wielkim Mieście”. Nie jest to zresztą zupełna nowość – siwe włosy na czerwonych dywanach od paru lat pokazują aktorki takie jak Dane Keaton, Judi Dench czy Glenn Close.
Trudno zarazem nie poczuć lekkiego zniechęcenia. Jest 2021 r., a gazety zachwycają się, że starsze kobiety nie wyglądają fatalnie i brzydko w siwych włosach.