Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Końca Czarnka nie widać. Dzieci czeka pisowska dyscyplina

Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek Jakub Włodek / Agencja Gazeta
Wychowywanie ku wrogości to nie jest kiełbasa wyborcza PiS, ale rzeczywisty cel, od którego jesteśmy w szkołach o jeden mały krok. Najpewniej we wrześniu zaczniemy go realizować pełną parą. PiS obronił Przemysława Czarnka w Sejmie.

Za odrzuceniem wotum nieufności wobec ministra edukacji i nauki głosowało 236 posłów: 230 z PiS, trzech z Kukiz ′15 i trzech niezrzeszonych. Wniosek poparło 205 posłów.

Oświata niewychowawcza

W latach 90. szkoły masowo rezygnowały z wychowywania dzieci. W ten sposób nauczyciele odreagowywali obowiązek kształcenia uczniów w cnotach socjalistycznych. Pod koniec PRL to już była parodia edukowania według narzuconych zasad, nikt bowiem nie traktował poważnie priorytetów moralnych upadającego państwa. Przyszłość zapowiadała się jako wychowawcze nic.

Oświata przez trzy dekady stała się niewychowawcza (od 1990 r. do nieomal chwili obecnej). Jedynym programem pedagogicznym stał się wyścig szczurów, a pożądaną cnotą bycie lepszym od koleżanek i kolegów. Uczniowie byli wdrażani do rywalizacji. Liczyło się pokonanie rówieśników w walce o miejsce na kolejnym etapie edukacji, dostanie się do obleganego gimnazjum czy prestiżowego liceum, a potem na wymarzone studia. Nauczyciele uważali, że wychowanie należy do obowiązków rodziców, do szkoły dzieci powinny przychodzić już z ukształtowanymi zasadami. Przede wszystkim nauczeni nie sprawiać problemów. Dzięki temu sprawniej pobiegną w wyścigu szczurów.

„Egzaminoza” i „testomania”

Jak dziecko sprawiało problem, było oporne w podporządkowywaniu się, wychowawca wzywał rodziców i kazał go rozwiązać domowymi sposobami. W zamian szkoła oferowała to, na czym wszystkim najbardziej zależało: wysokie wyniki. Nauczyciele otwarcie informowali, iż uczą, a nie wychowują. Im lepsza szkoła, im wyżej stała w rankingach, tym mniej zajmowała się wychowywaniem. Dziecko ma tylko nie być trudne. Ma nie przeszkadzać, aby cała belferska para szła w przygotowywanie „wychowanków” do egzaminów.

Reklama