VIOLETTA KRASNOWSKA: – Rozmawiała pani z wieloma pilotami i rezydentami. Podobno „oni wiedzą o nas więcej”. Co wiedzą?
JUSTYNA DŻBIK-KLUGE: – Jeden z bohaterów książki, pilot wycieczek opowiedział mi historię o turyście, który nie miał w pokoju klimatyzacji. „Dlaczego oni mają, a ja nie mam?”, „No tak się trafiło, mają farta” – tłumaczy pilot. Na co turysta: „To niech pan im wyłączy. Przecież musi być sprawiedliwie”. Podczas rozmów słyszałam też często, że lubimy się porównywać z innymi nacjami, jakbyśmy czuli się gorsi: „Dlaczego Niemcy mają lepszy pokój?”.
Rezydent i pilot to świetna praca – podróżowanie po świecie, drinki pod palmami.
Można się zawieść. Moi rozmówcy to artyści w tym zawodzie. Opowiadają o swojej pracy z takim błyskiem w oczach i wiarą w to, że oni są od tego, żeby ten świat objaśniać i pokazywać. Tymczasem często są ofiarami roszczeniowości, frustracji. Podejście do nich jest często okropne.
Czyli jakie?
„Jestem i wymagam”. Nie widzimy w rezydencie człowieka, tylko „spełniacza” naszych oczekiwań, czasami służącego. W rozmowach z rezydentami stale powraca motyw tego, że są obiektami, na które wylewa się frustracja, a nawet agresja. Mam wrażenie, że dla wielu z nich rozmowy ze mną miały funkcję terapeutyczną. Trochę wypłakali swoje smutki. No bo co ma zrobić rezydent, gdy turystka narzeka, że na Malcie jest gorąco? Albo że w ubiegłym roku w samolocie mniej trzęsło?
Nie dość, to rezydent jeszcze „je za nasze”! Ale dlaczego na wakacjach zachowujemy się okropnie? Przecież jedziemy wypocząć, wyluzować się.
To jak z sylwestrem – musi być super.