Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Dom Powstańca Warszawskiego. Pomagać cały rok, a nie tylko 1 sierpnia

Dom Powstańca Warszawskiego przy ul. Nowolipie 22. Zdjęcie z lutego 2020 r. Dom Powstańca Warszawskiego przy ul. Nowolipie 22. Zdjęcie z lutego 2020 r. Jędrzej Nowicki / Agencja Gazeta
14-letnia Julka i 15-letnia Tosia zaczynały od dowożenia powstańcom warszawskim posiłków do domów. Są z Warszawy, więc dla nich takie wsparcie było czymś oczywistym. Paweł Bącal jest z Kraśnika, studiuje na Uniwersytecie Warszawskim prawo, ale też bez wahania zgłosił się do pomocy. Bo tak trzeba.

Tomasz Misztal ze stowarzyszenia Monopol Warszawski nie kryje, że irytują go sytuacje, kiedy ktoś przypomina sobie o powstańcach warszawskich tuż przed 1 sierpnia. Bo pamiętać trzeba cały rok. Z tej pamięci i troski zrodził się kilka lat temu pomysł stworzenia Domu Powstańca Warszawskiego przy ul. Nowolipie 22 i zbudowania wolontariatu, w który już dzisiaj zaangażowane są nie tylko służby mundurowe, jak WOT, policja, żandarmeria wojskowa, straż miejska czy inspekcja drogowa. Te codziennie dowożą posiłki do powstańców, którzy nie są w stanie przyjechać do DPW. Ale posiłki rozwożą też wolontariusze, tacy jak nastoletnie Julia i Tosia czy mocno pełnoletni Tomasz Kuczyński.

Czytaj też: Najlepsza historia militarna powstania warszawskiego

Kolega do herbatki

– Od dawna chciałem coś zrobić, ale wciąż odkładałem decyzję. Pierwszy impuls przyszedł wtedy, kiedy jechałem obok Muzeum Powstania Warszawskiego i zobaczyłem wywieszone wielkie zdjęcie jakiegoś powstańca. Znałem to zdjęcie i tego człowieka, ale nie umiałem sobie przypomnieć skąd – opowiada Tomasz Kuczyński, który po powrocie do domu zaczął przekopywać zdjęcia w sieci i w domowym archiwum. Po kilku godzinach poszukiwań zaniemówił. To był walczący w powstaniu stryj dziadka.

– Walczyli też moi dziadkowie, więc prawdę mówiąc, czułem zobowiązanie, ale impulsem była rozmowa, jaką usłyszałem w radiu z Tomkiem Misztalem. Rok temu w czasie lockdownu szukali ludzi do pomocy. No to pojechałem i tak zostałem wolontariuszem – uśmiecha się Tomasz, który zaczynał od rozwożenia posiłków, jak prawie wszyscy, a dzisiaj opiekuje się kapralem Jerzym Oględzkim, pseudonim „Jur”, rocznik 1923. To żołnierz II Obwodu „Żywiciel” (Żoliborz) Warszawskiego Okręgu Armii Krajowej – zgrupowanie „Żyrafa”, pluton 222. 26 sierpnia 1942 r. został aresztowany i osadzony na Pawiaku, zwolniony 24 kwietnia 1943 r. W powstaniu przeszedł szlak bojowy ze Starego Miasta kanałami na Śródmieście Północ, a potem trafił do Stalagu III-A Luckenwalde w Brandenburgii.

– I w tym stalagu siedział z moim dziadkiem, co już samo w sobie jest niesamowitym zbiegiem okoliczności – przyznaje Kuczyński, a pan Jerzy pytany, jak zareagował, kiedy w drzwiach jego mieszkania pojawił się taki wolontariusz, uśmiecha się szelmowsko i puszczając oko, mówi: – No jak to jak? Że mam kolegę do herbatki!

Czytaj też: Powstanie warszawskie. Kanałami do życia

Kluczem jest szczerość i empatia

Tomasz Misztal potwierdza, że w Domu Powstańca przybywa wolontariuszy. Każda audycja radiowa czy wizyta, taka jak ostatnio Filipa Chajzera, i wrzucenie apelu do mediów społecznościowych sprawia, że skrzynkę zalewają maile. Ktoś słyszał od dziewczyny, ktoś ma kolegę, który już pomaga, 27-letniemu Krzysztofowi mejla z apelem podesłała mama, a 42-letni Robert Tarczyński pomagał wcześniej w Kancelarii Społecznej Piotra Ikonowicza. Kiedy koleżanka z Monopolu Warszawskiego powiedziała mu, że potrzebują kierowców, zgłosił się bez wahania.

– Kluczem jest szczerość i empatia. Bo może się zdarzyć, że pomiędzy wolontariuszem a powstańcem zwyczajnie nie będzie chemii i nie uda się im zbudować serdecznej relacji. Dlatego zawsze, kiedy przygotowujemy ludzi do pracy, podkreślam, że jeśli coś nie gra, niech to mówią, poszukamy kogoś innego, z kim może zaskoczy – przyznaje Tomasz Misztal, który równocześnie odpowiada na maile, zerka z uwaga na salę, w której na fotelach siedzi grupka powstańców otoczona młodymi ludźmi. To była świadoma decyzja, że w Domu Powstańców Warszawskich nie będzie biura kierownika za zamkniętymi drzwiami, bo tutaj wszyscy są dla siebie i otwarci na siebie.

– Ale też każdemu wolontariuszowi tłumaczę, żeby nie wyciągać z powstańców opowieści o tym, co przeżyli. Jedni chcą o tym mówić, dla innych to jest powrót do piekła. Tu trzeba wielkiego taktu, uwagi, wyczucia. I tego też trzeba się nauczyć – mówi Misztal, a Raczyński przyznaje, że on sam nie jest w stanie słuchać dramatycznych historii, bo zaczyna płakać. Ściska wtedy ponad 90-letnią sanitariuszkę i z pełnym przekonaniem mówi, że musi pędzić dalej. Ryczy dopiero za drzwiami, kiedy już nikt nie widzi łez.

Czytaj też: Powstańcy warszawscy przeciwko faszyzmowi

Potrzeba 500 wolontariuszy

Dom Powstańców Warszawy został otwarty w 2018 r. Finansowany jest częściowo przez ratusz, ale też ze składek i darowizn. Stworzono go jako miejsce, w którym codziennie, od poniedziałku do piątku, spotykają się powstańcy, przy herbacie, soku, na rozmowach towarzyskich, ale też lekcjach z młodzieżą i na obiedzie. Ponad podziałami politycznymi.

W domu codziennie jest ponad 20 powstańców, przywożonych taksówkami jednej z korporacji, opłacanymi z budżetu miasta. Codziennie do 70 osób dowożone są obiady. Kolejnych 160 osób jest w stałym kontakcie telefonicznym. Wolontariusze dzwonią do nich, czy czegoś potrzebują, może trzeba umówić wizytę u lekarza, coś kupić albo pójść razem na spacer. Założenia są takie, że docelowo każdy powstaniec będzie mógł liczyć na trzech wolontariuszy, w sumie więc DPW potrzebuje ich ponad 500.

– To wszystko jest jak taka rozrastająca się sieć. Miasto opłaca obiady dla powstańców, które gotuje nam Centrum Aktywności Pokoleniowej. Ale w weekend centrum jest zamknięte, więc kupujemy je na te pozostałe dwa dni na wolnym rynku – tłumaczy Tomasz Misztal i dodaje, że niedawno zgłosiła się do nich firma kateringowa, która co piątek przywozi 40 obiadów, więc mogą dzięki temu zaoszczędzone pieniądze przeznaczyć na coś innego. Ale to też dostarczane do DPW co tydzień kosze z owocami i warzywami, z których robią paczki dla powstańców, czy propozycja, z jaką przyszła do stowarzyszenia Krajowa Izba Rehabilitantów.

– Mamy w domu trzy razy w tygodniu gimnastykę, którą prowadzą nasi dwaj rehabilitanci. Jeżdżą też do powstańców do domów, jeśli jest taka potrzeba. Dodatkowo Izba zaproponowała, że wybierze rehabilitantów wolontariuszy, którzy będą pracować z naszymi podopiecznymi pro publico bono. A teraz szukam firm, które wesprą nas w opiece laryngologicznej – wylicza Tomasz Misztal i dodaje, że czasem nie trzeba szukać, bo zgłasza się ktoś wolontariatu z z propozycją. Tak było z Tomkiem Kuczyńskim, który stwierdził, że powstańcom trzeba zbadać oczy. I badania prowadzone przez prof. Iwonę Grabską-Liberek, a sponsorowane przez koncern Thea ruszyły w lipcu.

Czytaj też: Bracia łącznicy z powstania

Duma, szacunek, codzienny patriotyzm

– Zasada jest prosta. Podpisujemy umowę do końca roku, bo wtedy jest jasne, że to są świadome, zaplanowane działania, a nie robienie wizerunku na powstańcach – nie kryje kierownik Domu Powstańców Warszawskich, a Stefan Jaworski-Martycz z Thea Polska przyznaje, że w ich wypadku umowa o wsparciu powstańców zostanie przedłużona do końca 2023 r. Bo w planie jest przebadanie wszystkich, a tam gdzie będzie to konieczne, doprowadzenie do leczenia, również operacyjnego.

– To po prostu jest zobowiązanie wobec tych ludzi. Tylko tyle i aż tyle – przyznaje Stefan Jaworski-Martycz i dodaje, że 1 sierpnia z rodziną, tak jak setki warszawiaków, będzie na placu Piłsudskiego. I kiedy będą śpiewać powstańcze piosenki, pomyślą o swoich nieżyjących już sąsiadach, małżeństwie z powstania warszawskiego.

A Magdalena Michalska, która pomaga młodemu chłopakowi z WOT-u zapakować zestawy obiadowe do kontenera, by je rozwiózł pod adresy z listy, którą trzyma w ręku, mówi: – Ta praca dla powstańców i z powstańcami to jest coś, czego naprawdę nie da się opisać. To jest duma, szacunek, patriotyzm, ale taki prawdziwy, codzienny, a nie od święta. Oni walczyli dla nas, a my dzisiaj dbamy o nich, tym bardziej że jest ich przecież z roku na rok coraz mniej.

Czytaj także: Po kapitulacji. Zapiski powstańca Jana Martynkina

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną