Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Żałoba w Białym Miasteczku. Bojowy duch jakby gdzieś uleciał

Medycy protestują w białym miasteczku przed kancelarią premiera Mateusza Morawieckiego. Medycy protestują w białym miasteczku przed kancelarią premiera Mateusza Morawieckiego. Kuba Atys / Agencja Gazeta
Po samobójczej śmierci 94-latka pracownicy ochrony zdrowia zrobili krok wstecz i zasiedli do rozmów z rządem. „Na co dzień pracujemy ze śmiercią, ale sobota wstrząsnęła nami wszystkimi” – opowiadają.

O mężczyźnie, który targnął się na swoje życie, wiadomo niewiele. Jak donosi „Gazeta Wyborcza”, bywał w miasteczku regularnie, wspierając medyków to dobrym słowem, to poczęstunkiem. Mimo że obecni na miejscu lekarze błyskawicznie udzielili mu pomocy, niedługo później zmarł w szpitalu. Wydarzenie zasadniczo zmieniło dynamikę protestu.

Smutne białe miasteczko

Bojowy duch jakby gdzieś uleciał. Choć jeszcze tydzień temu medycy odgrażali się, że „czekają na osobę decyzyjną”, a więc premiera, w obliczu tragedii zgodzili się na spotkanie z przedstawicielami Ministerstwa Zdrowia. Komitet Protestacyjno-Strajkowy Ochrony Zdrowia natychmiast zawiesił debaty, konferencje, diagnostykę i warsztaty, a Białe Miasteczko oficjalnie przeszło w formułę „cichego dyżuru”. Namioty związków zawodowych, Krajowej Izby Fizjoterapeutów, Polskiego Korpusu Ratownictwa Medycznego, a nawet podpinającej się pod protest Agrounii stoją dziś puste, ambasadorów strajku została na Al. Ujazdowskich garstka.

Zapytana o to, czy podjęcie rozmów z ministerstwem to kapitulacja, pielęgniarka Iwona Borchulska stanowczo oponuje: – Komitet zrobił krok w tył i ustąpił z żądania obecności premiera, chociaż liczymy na to, że jednak się pojawi i poświęci nam pół godziny. Daleko nie ma – uśmiecha się cierpko, spoglądając w stronę kancelarii. – Na co dzień pracujemy ze śmiercią, ale sobota wstrząsnęła nami wszystkimi. Nie możemy jednak rezygnować z walki o poprawę losu pacjentów i alarmowania, że nas, przedstawicieli zawodów medycznych, jest w Polsce o połowę mniej niż w UE. Stoimy pod ścianą, nie można tej reformy przeprowadzić za dwie kadencje, bo wtedy nie będzie już co zbierać.

Popieramy protest, ale nie chcemy płacić

Ratownik Sebastian Twarkowski wyjaśnia, że decyzja komitetu ma także drugie dno: – W większości przypadków reakcje na protest są pozytywne: ludzie przychodzą, pytają, jak nas wesprzeć, wpisują się do zeszytu wsparcia, ale od weekendu spada na nas coraz więcej hejtu.

Stażystka Natalia Siennicka uzupełnia: – Część osób, które udzielały się w prasie, otrzymuje w mediach społecznościowych groźby karalne, raptem wczoraj kolega przeczytał, że „powinien sobie strzelić w łeb”. Bywa, że złym słowem rzucają przechodnie, np. porównując strajkujących do doktora Mengele.

Z sondażu United Surveys dla RMF FM i „Dziennika Gazety Prawnej” wynika, że zdecydowana większość (68 proc.) Polek i Polaków popiera postulaty środowiska medycznego (przede wszystkim wzrost wydatków na ochronę zdrowia do 8 proc. PKB oraz zwiększenie wynagrodzeń i liczby pracowników do poziomów średnich w krajach OECD i UE). Równocześnie ponad połowa badanych nie chce płacić wyższych podatków, by sfinansować ich realizację.

Siennicką boli, że wciąż słyszy, jakoby walczyli o podwyżki. – A to absolutnie nieprawda! Nam nie chodzi o pieniądze dla nas, ale o naprawę systemu! Twarkowski dodaje: – To nie jest polityczny strajk, domagamy się naprawy ochrony zdrowia, która była zaniedbywana przez ostatnich kilkadziesiąt lat niezależnie od ekipy rządzącej. My nie protestujemy dla siebie, ale dla każdej Polki i każdego Polaka. Naprawa systemu to zysk dla całego społeczeństwa: mniej ludzi chorych to więcej ludzi pracujących i mniejszy koszt dla budżetu.

Czytaj też: Protest medyków zmienia formułę

Premier i minister nie znaleźli czasu

– Jesteśmy nastawieni na dialog, chcemy porozumienia – deklarował tuż przed planowanym na 14 spotkaniem w Centrum Partnerstwa Społecznego „Dialog” Artur Drobniak, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej. – Chcemy, by pacjenci nie czekali w kolejkach, by byli godnie traktowani. Aby lekarze nie byli przepracowani, by pielęgniarki nie żyły 20 lat krócej niż przeciętne Polki, a ratownicy i diagności laboratoryjni mogli wracać do swoich rodzin po ośmiu godzinach pracy. W mediach społecznościowych komitetu przypomniano, że na efekty rozmów z rządem czeka 600 tys. pracowników ochrony zdrowia i ponad 38 mln pacjentów.

Chwilę wcześniej rękę do zgody wyciągnął na konferencji prasowej Mateusz Morawiecki, obiecując, że dzięki „dodatkowym dochodom” na ochronę zdrowia popłynie w tym roku miliard złotych więcej. To jednak kropla w morzu (tydzień temu Ministerstwo Zdrowia oszacowało koszt postulatów środowiska na niemal 105 mld zł, choć komitet poddaje je w wątpliwość i od tygodnia czeka na wyliczenia rządu) i bardzo niewielka część zapowiedzianej przez szefa rządu nowelizacji budżetu (nowe wydatki sięgną 37 mld zł), sześć razy więcej pójdzie na obronę narodową. Na rozmowach z medykami premier się zresztą nie stawił, zabrakło na nich także ministra Niedzielskiego, który uczestniczył w tym czasie w otwarciu Centrum Symulacji Medycznych w Sanoku. Stronę rządową reprezentował za to świeżo powołany wiceminister Piotr Bromber.

Po wyjściu z „Dialogu” trzy godziny później Drobniak przekazał mediom komunikat: – To spotkanie to pierwszy krok do wyjścia z impasu i jesteśmy zdeterminowani do dalszych działań. A teraz wracamy do białego miasteczka. Stronom udało się porozumieć co do harmonogramu i formy spotkań, komitet wciąż jednak czeka na konkretne propozycje. Kolejna tura rozmów ma się odbyć w czwartek.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi. Zamów już dziś najnowszy Pomocnik Historyczny „Polityki”

Już 24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny „Dzieje polskiej wsi”.

Redakcja
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną