Jesteśmy dziś potwornie smutni. Jesteśmy też nieludzko zmęczeni. Kto może, szykuje dzieci do emigracji. Kto nie ma dzieci, a ma jakieś pomysły i środki, sam często myśli o wyjeździe. Bo co innego robić – zostać i walczyć? Ale z czym, z kim?
Właśnie wybierałam się do Teatru Powszechnego na premierę „Twarzą w twarz” Mai Kleczewskiej, kiedy zatrzymał mnie dobiegający z radia głos sędzi Julii Przyłębskiej, prezeski sfalandyzowanego Trybunału Konstytucyjnego. „Odkrycie towarzyskie” prezesa PiS, najwyraźniej oderwawszy się na chwil parę od dyskusji przy mielonych z buraczkami, ale z głową jak zawsze pełną „Bycia i czasu” Heideggera, odczytywało orzeczenie swego Trybunału w sprawie rzekomej wyższości prawa krajowego nad wspólnym prawem Unii Europejskiej.