Groteskowe wrażenie robiła mobilizacja policji w Warszawie towarzysząca demonstracji przeciwników nowych regulacji w oświacie planowanych przez ministra Przemysława Czarnka. Przypomnijmy, chodzi o pakiet zmian przewidujący radykalne nasilenie wpływu kuratorów na funkcjonowanie szkół m.in. poprzez zwiększenie liczby przedstawicieli kuratoriów w komisjach wybierających dyrektorów, pozostawienie kuratorom niemal wyłącznej decyzyjności w sprawie tego, jakie organizacje mogą prowadzić zajęcia dla uczniów, czy też umożliwienie im – w praktyce – samodzielnego zawieszania dyrektorów.
Rodzice, nauczyciele i uczniowie „awansowali”
Manifestacja sprzeciwu wobec tych planów, zorganizowana przez działaczy organizacji pozarządowych, związkowców oraz samorządowców, nazwana „Pogrzebem polskiej edukacji”, odbyła się w środę o godz. 17 przed Sejmem. Grupę protestujących – jak od miesięcy w podobnych sprawach – raczej statecznie otaczała niemal równie liczna grupa funkcjonariuszy. Przez krótkofalówki referowali gdzieś w świat wznoszone hasła (doprawdy wysoce chuligańskie: „Wolna szkoła”, „Czarnek musi odejść” itd.) i ostentacyjnie nagrywali przebieg spotkania i twarze uczestników – jak tłumaczyli w odpowiedzi na pytania, „ze względów bezpieczeństwa” (doprawdy, grupa pań i panów na mrozie stała tak spokojnie, że aż narzucało się podejrzenie czyhającej prowokacji).
Według nieoficjalnych interpretacji płynących od działaczy wygląda to tak, jakby rodzice, nauczyciele i uczniowie „awansowali” w przypisywanym poziomie zagrożenia. Inaczej mówiąc, służby dostają polecenia, by traktować ten ruch sprzeciwu ze wzmożoną czujnością właśnie ze względu na to, że rośnie polityczne znaczenie tematu, który jest powodem protestu.