Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Doborowy skład TK z Pawłowicz na czele osądzi prawo do informacji

Skład, jaki ma sądzić ustawę, która od 20 lat zapewnia obywatelom realizację ich konstytucyjnego prawa do informacji o działaniach władzy publicznej, jest doborowy. Skład, jaki ma sądzić ustawę, która od 20 lat zapewnia obywatelom realizację ich konstytucyjnego prawa do informacji o działaniach władzy publicznej, jest doborowy. Attila Husejnow / Forum
W środę 15 grudnia nastąpi drugie podejście Trybunału Przyłębskiej do wybicia zębów ustawie o dostępie do informacji publicznej. W listopadzie sprawa spadła z wokandy, jak głosi plotka – z powodu braku jednomyślności wśród sędziów. A „prezes Julia” niejednomyślności nie lubi.

Ustawa o dostępie do informacji publicznej służy przede wszystkim obywatelom – dziennikarze mogą się powoływać na prawo prasowe. Przez ponad 20 lat istnienia ustawy obywatele nauczyli się jej używać do kontrolowania władzy – przede wszystkim lokalnej. Dlatego ponad sto organizacji zaapelowało – bezskutecznie – do I Prezes SN o wycofanie wniosku z Trybunału.

Ustawy przed Trybunałem broni jedynie Rzecznik Praw Obywatelskich. Nie zgadza się z argumentacją, że użyte w ustawie sformułowania są niedookreślone. Zwraca uwagę, że przez 20 lat obrosły orzecznictwem sądów, a także Trybunału Konstytucyjnego, które je doprecyzowały: „Analiza uzasadnienia wniosku Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego prowadzi do konkluzji, że intencją wnioskodawczyni jest w istocie zakwestionowanie dotychczasowego dorobku orzeczniczego sądów administracyjnych dotyczącego stosowania ustawy o dostępie do informacji publicznej i przeprowadzenie de facto fundamentalnej zmiany tej ustawy, a nie dokonanie hierarchicznej kontroli norm”.

Skład sędziowski jest doborowy

Skład, jaki ma sądzić ustawę, która od 20 lat zapewnia obywatelom realizację ich konstytucyjnego prawa do informacji o działaniach władzy publicznej (art. 61 konstytucji), jest doborowy: sprawozdawczynią jest Krystyna Pawłowicz, w składzie także jej partyjny (niegdyś) kolega Stanisław Piotrowicz, a do tego: Wojciech Sych – przewodniczący, Bartłomiej Sochański i Michał Warciński. A więc ani jednego dublera, co może świadczyć o tym, że wyrok ma być niekwestionowalny. I trudno się dziwić, bo ta władza nie lubi udzielać informacji o swoich działaniach jak żadna inna. A Trybunał Przyłębskiej nie lubi nawet, gdy się go podgląda na rozprawach: od przejęcia władzy przez „prezes Julię” nikt z zewnątrz nie może rejestrować przebiegu rozpraw. Trybunał transmituje je sam, ale nie ma możliwości odtworzyć ich potem z jego archiwum.

Trybunał nie lubi też odpowiadać na pytania dotyczące informacji publicznej. Pisząca te słowa nie dostała odpowiedzi na pytanie o przyczynę odsunięcia Mariusza Muszyńskiego od sądzenia tzw. ustawy dezubekizacyjnej ani na pytanie, dlaczego nie ujawniono na stronie Trybunału oświadczeń majątkowych pięciorga sędziów, mimo że ustawa o TK nie przewiduje możliwości ich utajnienia. Troje z nich sądzić będzie właśnie ustawę o dostępie do informacji publicznej: Krystyna Pawłowicz, Bartłomiej Sochański i Michał Warciński.

Przepisy, które zaskarżyła do Trybunału I Prezes SN Małgorzata Manowska, są dla ustawy kluczowe. Bez nich ustawa będzie bezużyteczna. Szczególnie, że prezes Manowska kwestionuje też przepis karny, który zawiera sankcje za nieudostępnienie „wbrew ciążącemu obowiązkowi” informacji publicznej. Bez sankcji ustawa nie będzie przestrzegana. A z tego przepisu karnego ma odpowiedzieć m.in. Tadeusz Rydzyk i reszta Zarządu Fundacji Lux Veritatis – za nieujawnienie fundacji Sieć Obywatelska Watchdog Polska, na co wydał milionowe dotacje z publicznych pieniędzy. A ujawnienie nakazał mu Naczelny Sąd Administracyjny. Lux Veritatis zasłaniała się a to tajemnicą przedsiębiorcy, a to ochroną danych osobowych, a to tym, że Wathdog Polska nie wykazał „szczególnego interesu publicznego” w otrzymaniu informacji. Wniosek prezes Manowskiej obejmuje wszystkie te zastrzeżenia. A także przepis, który pozwala żądać takich informacji od podmiotów niebędących organami władzy, urzędami ani funkcjonariuszami publicznymi, ale dysponujących publicznymi pieniędzmi.

Obywatele nie będą mogli pytać

A więc może pojutrze Tadeusz Rydzyk uwolni się już i od postępowania karnego, i od obowiązku informacyjnego. Podobnie jak np. liczne organizacje Roberta Bąkiewicza czy prorządowe media otrzymujące rozmaite dotacje – np. w formie reklam spółek Skarbu Państwa lub na tworzone przez nie lub ich właścicieli organizacje pozarządowe. Słynne działki żony Mateusza Morawieckiego będą chronione tajemnicą przedsiębiorcy i ustawą o ochronie danych osobowych. Podobnie jak majątek Daniela Obajtka i jego licznej rodziny. Jak interesy Instytutu im. Lecha Kaczyńskiego, w tym plany budowy „dwóch bliźniaczych wież”. Jak nagrody dla członków rządu czy władz samorządowych. Czy dla szczególnie zasłużonych dla prokuratury Zbigniewa Ziobry prokuratorów – okryje je tajemnica danych osobowych. Wszelkie bonusy urzędników, typu samochody służbowe, obiady na służbowe karty płatnicze, wyjazdy za służbowe pieniądze – okryje tajemnica służbowa lub ochrona danych osobowych. Nie będzie afer z „kilometrówkami” pobieranymi przez europosłów nieposiadających samochodów.

Obywatele nie będą mogli pytać, kogo władza obsadza na urzędniczych stanowiskach różnego szczebla, by zbadać, czyimi są krewnymi lub znajomymi i jakie mają kompetencje. To samo dotyczy obsady spółek Skarbu Państwa. I długo by wymieniać. Dostęp do informacji publicznej stanie się symboliczny. Trybunał albo usunie przepisy, albo je zinterpretuje: np. zawężając drastycznie definicję informacji publicznej. A to będzie miało wpływ także na dostęp dziennikarzy do informacji. Będzie on zależał od uznania osoby pytanej.

Nadzieja na spacyfikowanie ustawy jest spora, skoro sędzia sprawozdawca Krystyna Pawłowicz w kwietniu na Twitterze ogłosiła: „WSPIERAM Fundację LUX VERITATIS i NIE ŻYCZĘ sobie udostępniania informacji na ten temat lewackiej, antychrześcijańskiej sieci WATCHDOG Polska nękającej sądownie tę katolicką Fundację”.

Wniosek prezes SN dotyczy m.in. tego:

• kto jest zobowiązany do udzielania informacji publicznej – prezes Manowska zarzuca niedookreśloność użytym w ustawie sformułowaniom: „władze publiczne”, „inne podmioty wykonujące zadania publiczne”, „osoby pełniące funkcje publiczne” oraz „związek z pełnieniem funkcji publicznych”,

• definicji informacji publicznej („Każda informacja o sprawach publicznych stanowi informację publiczną w rozumieniu ustawy i podlega udostępnieniu na zasadach i w trybie określonych w niniejszej ustawie”). Prezes Manowska uważa, że są w tej definicji niedookreślone pojęcia, a poza tym naruszona jest prywatność funkcjonariuszy władzy i innych osób, których informacja publiczna może dotyczyć,

• przepisu, który mówi, że wnioskując o informację, nie trzeba wykazać „interesu prawnego” – czyli nie trzeba dowodzić, że ma się szczególne, poza obywatelskim, prawo do uzyskania wiedzy o działaniach władzy publicznej i innych podmiotów wykonujących władzę publiczną lub korzystających z publicznych pieniędzy,

• przepisu karnego ustanawiającego karę grzywny za nieudzielenie informacji – prezes Manowska także uważa go za niedookreślony.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną