Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Piąta fala pandemii na horyzoncie, a dzieci wracają do szkół

Egzamin ósmoklasisty 2021 we Wrocławiu Egzamin ósmoklasisty 2021 we Wrocławiu Tomasz Pietrzyk / Agencja Gazeta
W nadziei, że coś przegapiliśmy, obdzwoniliśmy dyrektorów, nauczycieli i rodziców z różnych regionów – nikt nie słyszał o żadnych nowych planach, dodatkowych rozwiązaniach, które choć trochę poprawiałyby bezpieczeństwo epidemiczne w szkołach.

Minister Adam Niedzielski kilkanaście dni temu mówił, że jeśli przy obecnym poziomie zgonów i wzrostach zachorowań wejdziemy w piątą falę epidemii koronawirusa, skończy się to katastrofą. Przypomnijmy: ostatnio w Polsce przybywa codziennie po 16–17 tys. zakażeń i 500–600 śmierci z powodu covid. Przypomnijmy też, że kilka tygodni temu ten sam minister Niedzielski mówił, że niekontrolowane otwarcie szkół w głównej mierze odpowiada za jesienne pogorszenie sytuacji epidemicznej, a połowa ognisk zakażeń to właśnie placówki oświatowe. Naprawdę trudno nie popaść w szok, a przynamniej w wątpliwość, czy pamięć ministra zdrowia na pewno dobrze działa? Czego rząd spodziewa się tym razem?

Covid-19. Rząd po prostu abdykuje

Gdyby komuś było mało, to w jeszcze głębszy stupor mogły wpędzić odbiorców słowa Adama Niedzielskiego z konferencji 5 stycznia, gdy z nieoczekiwaną brawurą stwierdził: „Nawet jeżeli dzieci trafią do szkół i dojdzie do eskalacji zakażeń, to potem są ferie. Będziemy mieli następną przerwę, która w naturalny sposób będzie powstrzymywała rozwój pandemii”. Doprawdy zdumiewająca beztroska jak na szefa resortu zdrowia w kraju, w którym przed chwilą pękały w szwach oddziały pediatryczne. Nie mówiąc o tym, że dzieciom w ferie przydałoby się raczej pojeździć na sankach czy łyżwach, niż siedzieć na kwarantannie lub w izolacji domowej.

Oczywiście mniej dziwi, że przedłużenia nauki online nie chce zdecydowana większość nauczycieli i rodziców (podejście wśród uczniów jest już mniej stanowcze). Pojawiają się głosy, że warto byłoby rozważyć taką decyzję choćby w odniesieniu do województw, gdzie wspomniane ferie zaczynają się w pierwszej kolejności – już od 17 stycznia (kujawsko-pomorskie, lubuskie, małopolskie, świętokrzyskie i wielkopolskie). Ale rząd rezygnuje z jakiejkolwiek próby zapanowania nad dalszym rozwojem zachorowań. Na stronach resortów wywieszono te same wytyczne sanitarne, przy których kilka tygodni temu notowaliśmy prawie 30-tysięczne poziomy codziennych zakażeń.

Ani testów, ani obowiązku szczepień

W nadziei, że coś przegapiliśmy, obdzwoniliśmy dyrektorów, nauczycieli i rodziców z różnych regionów – nikt nie słyszał o żadnych nowych planach, dodatkowych rozwiązaniach, które choć trochę poprawiałyby bezpieczeństwo epidemiczne, jak choćby obiecywane co jakiś czas przez przedstawicieli rządu testy dla pracowników szkół i uczniów. Z zapowiadanego przez chwilę obowiązku szczepień dla nauczycieli też na razie się wycofano.

Można by rzec: „wszystko po staremu”, ale to też nie do końca jest prawda. Od września w polskich szkołach uczyła się bowiem jedna trzecia nastolatków w pewnym stopniu chronionych przed zakażeniem przez szczepienie. W skali kraju dwie trzecie uprawnionych osób w wieku 12–17 lat nie skorzystało z możliwości przyjęcia preparatu, ale w większych miastach zdarzały się klasy, gdzie 100 proc. uczniów było bezpiecznych. Tyle że większość z nich szczepiła się w połowie ubiegłego roku, a to znaczy, że ich „okres ochronny” dobiega już końca. Być może pod koniec stycznia da się ich zaszczepić trzecią dawką, ale na razie to niemożliwe.

Z kolei dzieci młodsze, od 5. do 11. roku życia, które przyjęły szczepionkę (to jeszcze bardziej znikomy odsetek, optymistycznie licząc: 10 proc.), dopiero w połowie miesiąca będą mogły otrzymać drugą dawkę. A pełną odporność nabywa się w dwa tygodnie po jej przyjęciu. Zasadniczo można powiedzieć, że jeśli chodzi o epidemiczne bezpieczeństwo dzieci, jesteśmy w bardzo podobnym punkcie co rok temu.

Szkoła. Co czeka rodziców?

Jeśli chodzi o organizację nauki, również nie ma co oczekiwać cudów – choć szef MEiN dopuścił utrzymanie zajęć stacjonarnych dla zaszczepionych uczniów nawet w razie kontaktu w szkole z koronawirusem, grudniowe tygodnie pokazały, że w praktyce jest to niewykonalne. Czyli co nas, rodziców, czeka? Codzienne odświeżanie wiadomości w dzienniku elektronicznym „na wdechu” i dywagacje, czy danego dnia dzieci zostaną w szkole do końca, zgodnie z planem, czy jednak ze względu na jakieś nowe zakażenia trzeba je będzie z godziny na godzinę zabierać.

Jeśli chodzi o nauczycieli, ich bieżący odbiór rzeczywistości zdominowany jest przez nieoczekiwanie obniżone pensje za sprawą „nieścisłości przepisów” w Polskim Ładzie. Rzecznik rządu przeprosił i obiecał wyrównać, co urwane, ale mało kogo to uspokaja. W przypadku niektórych, zwłaszcza zmuszonych dojeżdżać do szkół własnym samochodem, już w ubiegłym roku bardziej korzystne dla portfela niż normalna praca okazywało się… przejście na zwolnienia lekarskie – czy to z powodu covid, czy jakiejkolwiek innej infekcji. Witamy w nowym roku.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną