Reporterowi POLITYKI mówi, że po wyjściu ze szpitala był pozostawiony samemu sobie: – Nikt ze służby zdrowia się mną nie interesował, nawet rehabilitację załatwiłem sobie sam. Mediom ma za złe, że zrobiły z nim i o nim mnóstwo materiałów. – A ja nic z tego nie mam – powtarza. Na pewno zyskał rozpoznawalność. Siedmiotysięczna gmina Cybinka jest znana z cmentarza z 575 sołdatami (bardziej za komuny) i Muzeum Bociana Białego (za demokracji), a za pandemii z pierwszego polskiego chorego z koronawirusem.
– Mieczysław Opałka – brzmi odzew na hasło „pacjent zero”, które reporter rzuca przy aptece, warzywniaku, Biedronce i żubrze. Panowie z żubrami w dłoniach mówią o nim nawet per Mietek, bo jeden chodził z nim do klasy, a drugi przez niego musiał zmienić łóżko. – Leżałem po operacji, przyszła pielęgniarka i powiedziała, że robią miejsce na oddział covidowy, bo w tym szpitalu będzie pierwszy chory. W telewizji usłyszałem, że to ziomek z Cybinki – opowiada pan Przemysław.
Nie całujcie się z mężem
66-letni wówczas Opałka przywiózł koronawirusa autokarem z Westfalii. Był tam z rodziną na festynie, który okazał się ogniskiem zakażeń. Źle poczuł się już w drodze do Polski (przez to trzeba było zdezynfekować autokar oraz namierzyć 45 pasażerów i trzech członków załogi; na covid zachorowali jeszcze kobieta i mężczyzna z Ostródy). Rankiem 2 marca 2020 r. zadzwonił do sanepidu w Słubicach (woj. lubuskie). „W słuchawce męski głos, zakatarzony. Mężczyzna mówi z wysiłkiem, ma problemy z oddychaniem, jest trochę splątany. Wiem: to będzie pierwszy zdiagnozowany pacjent z Covid-19 w Polsce” – wspomina szefowa sanepidu Jadwiga Caban-Korbas w rozmowie z Agnieszką Sztyler-Turovsky, autorką książki „Oddział zakaźny.