Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Czarnek bierze się za rektorów? Jak w stanie wojennym

Szef MEiN Przemysław Czarnek Szef MEiN Przemysław Czarnek MEiN / Facebook
Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek odwołał rektora Uniwersytetu Wrocławskiego Przemysława Wiszewskiego. Poprzednio taka sytuacja miała miejsce… w stanie wojennym.

Historyk prof. Przemysław Wiszewski rektorem Uniwersytetu Wrocławskiego, jednej z dziesięciu uczelni badawczych w kraju, został w 2020 r. Dwa lata później, 9 marca 2022, odwołał go Przemysław Czarnek. Powody? Wniosek Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność”, która zawiadomiła ministra, że profesor pod koniec 2020 r. dostał pieniądze z trzech grantów i nie miał na te zarobki zgody Rady Uczelni, tymczasem taka zgoda musi być. Rektor dostał ją, ale w lutym 2021 r.

I nikt nie zauważył, że kontrkandydat Wiszewskiego w 2020 r. to był prof. Karol Kiczka, prawnik, który w marcu 2015 r. popełnił recenzję habilitacji ministra Czarnka. A jeszcze niedawno na facebookowym profilu pana profesora i zarazem dziekana Wydziału Prawa, Administracji i Ekonomii można było zobaczyć zdjęcia z posłem Januszem Kowalskim, tym samym, który z pomocą ministra zabrał mniejszości niemieckiej pieniądze na naukę języka – mówi jeden z senatorów Uniwersytetu Wrocławskiego, zastrzegając nazwisko.

Czarnek odwołuje. W takim momencie?

Paweł Skrzywanek, historyk, działacz podziemnego Niezależnego Zrzeszenia Studentów na UWr w latach 80., tak w emocjach skomentował decyzję ministra na Linkedinie: „Trzeba być nieobliczalnym szkodnikiem, żeby w takim momencie, w którym wszyscy skupiamy się na istotnych problemach wojny w Ukrainie i sytuacji w Polsce, dokonywać tak nieobliczalnego w skutkach aktu destrukcji poważnej instytucji. Na marginesie tej skandalicznej decyzji, jako historyk, przypomnę, że mija w tym roku 40. rocznica podobnego aktu hańby, czyli odwołania przez komunistów rektora UWr prof. Józefa Łukaszewicza. Brak mi słów, aby opisać bezmiar nieodpowiedzialności rządzących”.

Uczelniana Solidarność w grudniu 2021 r. zawiadomiła ministra, że w październiku i listopadzie 2020 rektor UWr miał dodatkowo zarobić 35 tys. zł. Przewodniczący komisji zakładowej związku Andrzej Jabłoński powołał się na art. 125 ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce, zgodnie z którym wykonywanie dodatkowego zajęcia zarobkowego przez rektora uczelni publicznej wymaga zgody uczelnianej rady.

„Z dokumentacji Rady Uniwersytetu wynika, że zgodę taką Rektor uzyskał dopiero w lutym 2021 r. Ponieważ zgoda rady uczelni jest wydawana na okres kadencji rektora, to oznacza to, że poprzednia Rada, funkcjonująca do końca 2020 r., nie zajmowała się wnioskiem o taką zgodę” – napisali związkowcy.

Zarobki bowiem wynikały z grantu, który Wiszewski zaczął realizować w 2014 r. Wybory rektorskie wygrał w 2020. Od 2013 r. Wiszewski, który przedtem był dziekanem Wydziału Nauk Historycznych i Pedagogicznych, zdobył dla uczelni granty na sumę ok. 4,77 mln zł, z których ok. 470 tys. zasiliło lub zasili bezpośrednio budżet uniwersytetu, reszta była przeznaczona na realizację badań.

Rektor niepokorny?

Z tego, co wiem, Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Publicznych przyjęła stanowisko, w którym staje po stronie prof. Wiszewskiego. I nikt nie ma cienia wątpliwości, że minister szukał pretekstu, który dała mu Solidarność. Chodzi z jednej strony o efekt mrożący, a z drugiej o jasny sygnał, że niepokorni będą wylatywać. A Wiszewski niepokorny był. I to bardzo – mówi emerytowany profesor Uniwersytetu Wrocławskiego i przypomina, że odwołany rektor nie zgadzał się m.in. z ingerencjami ministra w listę czasopism i ich punktację, które w jednym rzędzie stawiają tytuły renomowane i nieznane wydziałowe pisma, w znacznej mierze z uczelni katolickich. – Jedno z nich zresztą, chwaląc się wysoką punktacją, przypominało autorom, że ich artykuły naukowe mają być oparte na badaniach i nie mogą być plagiatem skompilowanym z cudzych publikacji – ironizuje rozmówca „Polityki”.

Odwołany rektor krytykował też pomysł, by nauczycieli etyki kształcić na uczelni o. Rydzyka w Toruniu. A w 2018 r., jeszcze jako dziekan, napisał list otwarty do wiceministra nauki prof. Aleksandra Bobki, sprzeciwiając się stwierdzeniu, że historycy w badaniach powinni prezentować polską rację stanu. W wywiadzie dla „Gazety Wrocławskiej” mówił: „Zdecydowana większość z nas żyje finansowana przez ministerstwo. Kwestionowanie opinii ministra jest więc niełatwe choćby z tego punktu widzenia, ale też trzeba pamiętać, że na szali – w moim poczuciu – mamy podstawowe wartości nas konstytuujące. Jeżeli zgodzimy się z tym, że nie jesteśmy badaczami, ale jesteśmy urzędnikami państwowymi, a to jest zasadnicza różnica, to powinniśmy to świadomie powiedzieć. Ja się na to nie godzę. Jeśli mamy występować jako historycy, to musimy sami sobie zapewnić autonomię, nasze cele są inne niż cele urzędnika państwowego”.

W środowisku akademickim nie tylko Wrocławia pojawiła się giełda, kto może być następny po Wiszewskim. Z nazwiska wymienia się rektor Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu prof. Bogumiłę Kaniewską. W szczycie kampanii wyborczej jej przeciwnik był chwalony w mediach Rydzyka jako jedyny katolicki kandydat. Tymczasem pierwsze, czym zajęła się Kaniewska po wygranej, to polityka antydyskryminacyjna i równościowa.

Prof. Wiszewski: Będę walczył

Prof. Wiszewski w oświadczeniu zamieszczonym na stronie Uniwersytetu Wrocławskiego komentował: „minister przyznał, że następcza zgoda rady uczelni możliwa jest w przypadku tych zajęć, których wykonywanie rozpoczęło się przed objęciem funkcji i ma być kontynuowane w trakcie jej pełnienia. (…) Mimo tego, że dokładnie taka sytuacja nastąpiła także w moim przypadku, doszło do wygaszenia mojego mandatu. Nie sposób też przyjąć, że kilka miesięcy przed faktycznym udzieleniem zgody rada uczelni mogłaby podjąć inną decyzję w tej sprawie, ponieważ trudno zakładać, że dokończenie przez rektora realizacji projektów naukowych rozpoczętych przed początkiem kadencji może działać na szkodę uczelni”.

I zapowiedział odwołanie do sądu: „Nie godzę się bowiem z faktem, że demokratycznie wybrany rektor autonomicznej uczelni może być odwoływany przez polityka bez właściwego rozpatrzenia przesłanek prawnych, bez konsultacji ze wspólnotą, która dokonała tego wyboru, bez rozważenia konsekwencji społecznych decyzji podejmowanych w chwili głębokiego kryzysu, w jakim znajduje się nasz kraj. Uważam tę decyzję za wadliwą prawnie, ale co gorsza – głęboko szkodliwą społecznie”.

PS Prokuratura Stare Miasto wszczęła śledztwo z art. 165 kodeksu karnego „w sprawie sprowadzenia niebezpieczeństwa dla zdrowia i życia wielu osób” – zawiadomienie złożył student w związku ze styczniową decyzją rektora o powrocie do nauki stacjonarnej. Prokuratura poinformowała, że przesłuchano już studenta, w dalszej kolejności będą przesłuchiwani inni studenci, pracownicy naukowi i administracyjni, którzy mieli być wówczas zakażeni SARS-CoV-2. Policja ma ustalić, czy byli na uczelni i narażali innych. Z oficjalnych danych wynika, że 90 proc. nauczycieli akademickich i 80 proc. studentów na UWr jest zaszczepionych.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi. Zamów już dziś najnowszy Pomocnik Historyczny „Polityki”

Już 24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny „Dzieje polskiej wsi”.

Redakcja
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną