Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Test bez zapowiedzi

Uchodźcy w polskiej szkole. Nic tu nie jest „na chwilkę”

Do polskich szkół i przedszkoli od czasu rosyjskiej inwazji na Ukrainę trafiło 75 tys. ukraińskich dzieci z ponad 700 tys. przebywających w naszym kraju. Do polskich szkół i przedszkoli od czasu rosyjskiej inwazji na Ukrainę trafiło 75 tys. ukraińskich dzieci z ponad 700 tys. przebywających w naszym kraju. Wojtek Jargiło / PAP
Czegoś takiego jeszcze nie było w historii polskiej oświaty. W trzy tygodnie w szkołach i przedszkolach przybyło kilkadziesiąt tysięcy dzieci – uchodźców z Ukrainy. I wciąż ich przybywa.
Nawet gdyby wojna skończyła się „za chwilkę” – jak przewiduje minister Czarnek – ukraińscy uczniowie nie od razu wrócą do domu, bo wielu z nich już go po prostu nie ma.Jacek Szydłowski/Forum Nawet gdyby wojna skończyła się „za chwilkę” – jak przewiduje minister Czarnek – ukraińscy uczniowie nie od razu wrócą do domu, bo wielu z nich już go po prostu nie ma.

U Ilji, ośmioletniego syna Katii, w pierwszym dniu polskiej szkoły było tak: pani, przystawiając do ust telefon tłumaczący polskie słowa na ukraiński, powitała go w klasie, a dzieci wręczyły wymalowane wcześniej błękitno-żółte laurki. Potem pani rozdała Ilji i Tani (jedna dziewczynka z Ukrainy dołączyła kilka dni wcześniej) kolorowanki, a z polskimi dziećmi czytała coś z książki. A potem napisała na tablicy „wiosna”, „lato” i kazała to Ilji i Tani przepisać do zeszytów. – Dzieci nie tyle przepisały, ile przerysowały z tablicy, bo nie znają łacińskich liter, tylko cyrylicę – zauważa Katia. O lekcjach polskiego dla dzieciaków jeszcze nie było mowy, nie miał ich kto prowadzić.

– U nas dotychczas udało się zatrudnić jedną panią z Ukrainy jako nauczycielkę wspomagającą. Pomaga nam też w tłumaczeniu – opowiada Danuta Kozakiewicz, dyrektorka warszawskiej szkoły podstawowej nr 103. Do połowy marca przyjęła 50 ukraińskich dzieci. – Kilkoro naszych nauczycieli zapisało się też na kurs podstaw ukraińskiego. A na razie w rozmowach podpieramy się trochę rosyjskim, trochę angielskim. Wśród rodziców polskich uczniów zryw serca jest taki jak wszędzie indziej – opłacają nowym dzieciom obiady, dostarczają ubrania, kupują szkolne plecaki.

– Dwójkę nowych ukraińskich uczniów w mojej klasie wzięła pod skrzydła inna uczennica – pół-Rosjanka. Zresztą sama przy okazji odżyła, bo od początku wojny się nie odzywała – opowiada Aldona, polonistka w mazowieckim liceum. – Ale jedna z nowych dziewczyn, Oksana, i tak przyszła do mnie, czy mogłabym ją osobno uczyć polskiego. Aldona się zgodziła, nie wiedząc za bardzo, jak się do tego zabrać, bo nigdy obcokrajowców nie uczyła, nie ma uprawnień, za to pracuje już na półtora etatu.

Polityka 13.2022 (3356) z dnia 22.03.2022; Społeczeństwo; s. 33
Oryginalny tytuł tekstu: "Test bez zapowiedzi"
Reklama